Wykonanie strony | The Best Projects

S.01 E.20 DZIECKO UTRACONE - Podcast do przeczytania
Podcast nieBEZPIECZNE ZWIĄZKI
Podcast nieBEZPIECZNE ZWIĄZKI

Podcast do przeczytania

10 października 2023

S.01 E.20 DZIECKO UTRACONE

Opis

 

Utrata ciąży jest dla kobiety oraz jej partnera doświadczeniem zarówno traumatycznym, jak i granicznym, którego konsekwencje dotyczą zarówno bliskiej, jak i dalszej perspektywy. Poronienie często staje się przyczyną zaburzeń zdrowia psychicznego. Wpływa też istotnie na relacje między partnerami oraz na relacje kobiety z jej najbliższym otoczeniem – rodziną, przyjaciółmi. Każda kobieta, która utraciła nienarodzone dziecko, reaguje na tę sytuację indywidualnie, każdej jednak towarzyszą wtedy wszechogarniający lęk i poczucie niezrozumienia; każda bez wyjątku zadaje sobie wówczas też pytanie „dlaczego ja? dlaczego mnie/nas to spotkało?" Stan ten pogłębiają dodatkowo intensywne objawy, noszące znamiona kryzysu życiowego, co może w istotny sposób wpływać na dalsze funkcjonowanie pary, która doświadczyła poronienia. Dlatego też, w tym szczególnie trudnym okresie, niezwykle ważna jest wspólna bliska obecność (ale też zwracanie się o pomoc), której celem jest przede wszystkim zaspokajanie potrzeb emocjonalnych, co pozwala przeżyć tak traumatyczne doświadczenie,  jakim jest utrata dziecka. Jest to niezwykle ważne, bo również bardzo wzmacniające związek i więź między partnerami.

 


 

 

15 października w wielu krajach obchodzony jest Dzień Dziecka Utraconego, dlatego dzisiejszy odcinek chciałybyśmy poświęcić temu tematowi.

 

Dla kobiety, która oczekuje dziecka niewyobrażalnym cierpieniem jest strata tego dziecka, zanim się ono urodzi. Z jakimi emocjami się to wiąże, z czym musi się ona mierzyć?

 

Jest w niej bardzo dużo złości, żalu, tęsknoty, poczucie niesprawiedliwości… Oczywiście, musimy pamiętać, że w takiej sytuacji cierpi też para, bo również ojciec tego dziecka. Bardzo często pojawiają się pytania: „dlaczego ja?”, „dlaczego my?”, „co złego się stało?”. Jest szukanie powodu: wizyty u lekarza, badania genetyczne – żeby tylko nie mieć poczucia, że „to moja wina”.

 

Czy takie poczucie, że się samej ponosi za to winę jest częste?

 

Bardzo częste. Np.: coś złego zjadłam, coś złego zrobiłam, niepotrzebnie uprawiałam sport, mogłam leżeć, niepotrzebnie sprzątałam, pracowałam, zajmowałam się wcześniejszymi dziećmi, o ile takie są. A jeżeli nie ma dzieci i był proces starania się o nie, radość z bycia mamą w ciąży jest ogromna, co stanowi też bardzo duże obciążenie zarówno dla pary, jak i samej kobiety i jej ciała. Ogromnym obciążeniem staje się więc także poszukiwanie powodów utraty dziecka. Przyczyna często jest samoistna, lekarze tłumaczą, że doszło do tego z niewiadomych powodów lub z powodu wady genetycznej. Oczywiście to również jest odbierane przez kobietę, że to jej wina; albo wina mężczyzny, albo przodków i znów zaczyna się poszukiwanie. Z tego powodu bardzo trudno otworzyć się na kolejne etapy żałoby, aby móc to przeżyć, i na dalsze życie. Poszukiwanie powodów bardzo zatrzymuje i wiąże się z ogromnym poczuciem cierpienia. Pojawiają się wtedy często stany depresyjne, zaburzenia lękowe.

 

Czy strata dziecka na wczesnym etapie ciąży wiąże się z takim samym cierpieniem jak strata na późniejszym jej etapie? Chodzi mi o siłę cierpienia, jakie odczuwa kobieta, o ból.

 

Bardzo często tak, ale zależy to też od tego, czy dziecko było wyczekiwane, czy były jakieś trudności na poziomie ciała kobiety czy ciała mężczyzny w staraniu się o ciążę. Ważny jest też sam proces starania się: czy to jest ciąża naturalna czy wynikająca z metody in vitro? Ja uważam, że nie można mówić o ilości cierpienia, to cierpienie jest…

 

Nie mówię o ilości. Pytam o siłę tego cierpienia.

 

Jeżeli ktoś starał się 10 lat o dziecko i straci je na początku ciąży, cierpi tak samo jak ktoś, kto starał się trzy miesiące i w czwartym miesiącu ciąży dowiaduje się, że serduszko przestało bić i tego dziecka już nie ma. Oczywiście, jeżeli czujemy ruchy dziecka, z dużo głębszym cierpieniem wiąże się jego utrata niż gdy dzieje się to na etapie, gdy widzimy dwie kreski i czujemy się w ciąży, ale nie wiemy jak to jest, bo tracimy dziecko w piątym-szóstym tygodniu z niewiadomego często powodu.

Zależy to, jak mówiłam wcześniej, od wrażliwości mamy i taty tego dziecka. Od długości procesu starania się (lub braku tego procesu), od siły pragnienia bycia rodzicami (lub przypadkowości ciąży). Mam jednak poczucie, że niezależnie od tego, w którym momencie tracimy dziecko, ważne jest, żeby o tym mówić. I łatwiej dzielić się informacją, że poroniłam, gdy dziecko było w wieku 5-6 tygodni niż w wieku 5-6 miesięcy. Jest to zupełnie inny rodzaj cierpienia.

 

Jak można pomóc kobiecie, która straciła dziecko? Myślę tutaj o pomocy ze strony partnera. Bo ta sytuacja, o czym wcześniej wspomniałaś, dotyczy także partnera i dla niego też często oznacza cierpienie.

 

Tak, i też nie możemy porównywać cierpienia matki do cierpienia ojca. Oczywiście jest to zupełnie inny rodzaj cierpienia. Nie chciałabym tutaj mówić, że kobiety cierpią bardziej, bo to ich ciało i czuły to dziecko, a mężczyźni cierpią mniej. To jest zupełnie inne czucie bycia rodzicem i inne czucie tego dziecka, absolutnie, ale bardzo ważną rzeczą w tej sytuacji jest, aby nie porównywać się w taki sposób np.: „ja cierpiałam bardziej, ty nie wiesz, o czym mówisz”. Tylko, żeby być przy swojej partnerce, niezależnie od tego, jak duża abnegacja i odrzucenie jest z jej strony.

 

A czy często pojawia się odrzucenie ze strony kobiet w takiej sytuacji?

 

Bardzo często. I wraz z nim komunikaty w rodzaju: „Ty nie wiesz, jak to jest być w ciąży”, „ty nie wiesz jak to jest stracić dziecko”, „ty jesteś obok, ty chodziłeś do pracy”, „to nie jest twoje ciało”, „nie wiem, co się ze mną dzieje?”, „nie wiem dlaczego?”. Oczywiście to pytanie „dlaczego?” towarzyszy bardzo długo, podobnie jak poczucie niesprawiedliwości – „moja sąsiadka nie chce mieć dzieci, a ma pięcioro; ja pragnę dziecka i nie mam żadnego”. To jest bardzo trudne do wyjaśnienia. Jeżeli pracuję z kobietą czy parą po poronieniu, to bardzo ważne jest, żeby dać poczucie bezpieczeństwa parze – nie tylko mamie, nie tylko kobiecie. I żeby nauczyć partnera być w tej relacji, niekoniecznie gasić pożary, ponieważ bycie w relacji nie oznacza, że: cały czas będę dla ciebie, mimo że mówisz mi rzeczy, które są dla mnie bolesne. Bycie w relacji oznacza: nie będę na to reagował, ale będę wytrwale przy tobie trwał.

 

Chodzi o to, żeby nie pielęgnować cierpienia?

 

Chodzi o to, żeby przeżyć, nauczyć się przeżywać różnego rodzaju emocje w parze, w związku. Żeby je przyjąć, dawać im przestrzeń, nazywać je, zaakceptować, nie wypierać i nie zasklepić się w tym cierpieniu. To jest niezwykle ważne.

 

Bardzo trudna emocjonalnie sytuacja. Myślę, że dla obojga partnerów.

 

Tak, bardzo trudna, ale też mam takie poczucie, że bardzo budująca związek i więź. Jest to duże cierpienie i jeżeli jesteśmy w stanie być w tej relacji cały czas, budować poczucie bliskości; często sobie nie radzimy – wtedy jednak warto zwrócić się o pomoc. Często nie radzimy sobie wówczas też w relacjach z rodziną, która wymyśla coraz to nowe powody, dlaczego kobieta poroniła, np.: „chodziłaś do pracy”, „szybko biegałaś”, „zbyt szybko jadłaś”, „szybko jeździłaś samochodem”. Wszystkie one są, oczywiście, nie do końca zgodne z prawdą.

 

I absurdalne tak naprawdę. I dokładające cierpienia tej kobiecie.

 

Tak, natomiast nasz umysł pragnie wiedzieć, dlaczego? Więc w tym przypadku, jeżeli nie wiemy dlaczego, rodzą się różnego rodzaju spekulacje, a w wyniku tych spekulacji często powstają zaburzenia lękowe. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że mówiąc takie słowa kobiecie, która straciła dziecko, wywołujemy w niej bardzo wysoki poziom lęku, często ataki paniki, często totalne poczucia bycia niezrozumianą. I też takie poczucie: „dlaczego ona mi to robi? dlaczego on mi to robi?”. Bardzo ważne jest więc w takiej sytuacji, że jeżeli nie znajdujemy poczucia bezpieczeństwa w domu, powinnyśmy poszukiwać go w innych grupach – przyjaciół, znajomych. Ten problem dotyczy wielu par, wielu kobiet.

 

Czy lęk, którego doświadcza kobieta, która utraciła dziecko może dotyczyć różnych sytuacji?

 

Oczywiście. Będzie bardzo duży opór wobec dzieci, które będą rodziły się po tym wydarzeniu.

 

Do własnych dzieci?

 

Nie, własne dzieci będą pragnieniem.

 

Do dzieci znajomych na przykład?

 

Tak, oraz w ogóle do przebywania z dziećmi. Też do daty, gdy nasze dziecko miało się urodzić. Jeżeli to było upragnione, wyczekiwane dziecko albo w ogóle pierwsze dziecko, to gdy je utracimy, bardzo często pielęgnujemy tę datę, ten dzień, w którym miało się urodzić. I ta pielęgnacja daty jest dla mnie zarówno pożegnaniem, jak i pamięcią, że takie doświadczenie i emocje mam w sobie. Dla mnie przeżyć żałobę po utraconym dziecku polega na tym, że ja nie będę wypierała tych emocji, tylko je przyjmę i będę czuła je w sobie. Nie będę żyła tymi emocjami, ale będę pamiętała o tym wydarzeniu. I ta pamięć tego wydarzenia zbuduje zarówno kobietę, jak i mężczyznę oraz ich związek.

Niestety, bardzo często zauważam tendencję, że o poronieniu nie mówi się jak o utracie dziecka, tylko o utracie ciąży. I to jest zrozumiałe – łatwiej przyjąć utratę ciąży niż utratę dziecka; łatwiej przyjąć statystyki: co trzecia, co czwarta kobieta tego doświadczyła. Nasze mamy i nasze babcie również to przeżywały, tylko nie było tak rozwiniętej wtedy diagnostyki medycznej, nikt też o tym otwarcie nie mówił. Niestety, w rodzinach pochodzenia panuje też ogromny wstyd związany z poronieniem. Matki moich pacjentek niezwykle rzadko przyznają się do tego, że poroniły.

 

Jak długo trwa żałoba po stracie dziecka? I od czego to zależy?

 

Każda żałoba jest bardzo indywidualnym procesem godzenia się z rzeczywistością, z własnym losem, z poczuciem niesprawiedliwości, z emocjami, których nie chcemy odczuwać. Jest bardzo dużo żalu do przeżycia, smutku, złości, akceptacji, często tęsknoty. Buduje się nowy związek – nowy związek ze starym partnerem; w tym znaczeniu nowy, że ma za sobą więcej przeżyć, a każde takie przeżycie z jednej strony nas wzmacnia, ale z drugiej – może również osłabić, zaburzając system rodzinny. Ważne jest więc, żeby nauczyć się tego partnera na nowo – który jest w przeżyciu, w niezgodzie, w agresji, w złości, w różnych zaburzeniach lękowych, często depresyjnych. Nie można powiedzieć, że żałoba powinna trwać rok czy sześć miesięcy. Ja uważam, że nie powinna trwać całe życie. To jest indywidualne przeżycie każdego. I na pewno żałobę trzeba przeżyć, żeby to uczucie nie było w nas całe życie zamrożone, bo nie pozwoli nam to na kontrolowanie naszych emocji, często też ciała. Pochodną nieprzeżytych emocji mogą być różnego rodzaju ataki paniki, zaburzenia depresyjne, zaburzenia lękowe.

 

Czy cierpienie nasila się z każdą kolejną utratą ciąży? Bo są kobiety, które tracą nie jedno dziecko, ale dwoje, troje, ponieważ starają się o nie latami. Czy za każdym razem to cierpienie jest silniejsze? Takie samo?

 

To też jest bardzo indywidualna kwestia, która zależy od tego, jak przeżywamy emocje. Moje pacjentki, które przeżyły bądź przeżywają nie jedną utratę swojego dziecka mówią, że dla nich kolejne utraty są związane cały czas z tym pierwszym dzieckiem – „raz mi się nie udało, nigdy mi się nie uda, to moje trzecie, czwarte dziecko”. I bardzo często pojawia się taka sytuacja w parze, że w pewnym momencie partnerzy przestają się już starać i pojawia się zgoda na to, co nastąpiło w naszej historii. Zgoda albo czasami bardzo dużo różnego rodzaju emocji, np.: „ty się zgadzasz, ja się nie zgadzam, ja pragnę być mamą”; „ty nie chcesz już być ze mną” – taka sytuacja może też wywoływać różnego rodzaju konflikty w relacji. Mam poczucie, że bez względu na wszystko, cierpienie jest istotnym doświadczeniem w relacji, ponieważ w parze żadna z osób nie cierpi tak samo. Niezależnie, czy jesteśmy mężczyzną czy kobietą, mamy prawo do własnych emocji, do własnego ich wyrażania. Jeżeli je tłumimy to stoi za tym często wewnętrzny, często rodzinny, wynikający z dzieciństwa, powód – że nikt nie nauczył nas wyrażania emocji. Takie doświadczenie, o jakim dzisiaj mówimy, czyli utrata dziecka, bardzo rozwija związek oraz sposób wyrażania i doświadczania emocji, ponieważ to jest takie doświadczenie, które musimy przeżyć, aby móc dalej żyć.

 

Zapytałam o to dlatego, że… ja nie mam takich doświadczeń w swoim życiu, natomiast zastanawiam się, jak dużo tego cierpienia można unieść? Bo wydaje mi się, że to jest ciężar nie do uniesienia dla kobiety. Że to musi być poczucie takiego okrutnego losu, który w ten sposób się z nami obchodzi.

 

Tak, jest to poczucie okrutnego losu, bardzo dużej niesprawiedliwości i wielu pytań, na które nie ma odpowiedzi. Nie ma odpowiedzi, dlaczego mnie to spotkało? Nie ma odpowiedzi, dlaczego ja? Nawet jeżeli lekarze próbują jakoś skwantyfikować to cierpienie, czyli: za poronieniem do piątego tygodnia stoi wada genetyczna matki, powyżej piątego tygodnia – wada genetyczna ojca, bo często jest taka teza wysuwana, chociaż nie do końca jest to udowodnione. Nie wiemy, co jest przyczyną. I to „nie wiem” jest częścią tej rodziny, tej pary, tego związku. Ale to „nie wiem” też może budować więź. Nie wiem, dlaczego mnie to spotkało, ale jestem przy tobie. Nie wiem, dlaczego cię to spotkało, ale tworzymy nadal związek, bo cię bardzo kocham, bo chcę być z tobą.

 

Czy często pary się rozpadają po tego rodzaju doświadczeniach?

 

Często, ponieważ próba pogodzenia się z rzeczywistością jest, moim zdaniem, odmienna. Ale to też zależy od temperamentów, od emocjonalności, od sposobu, w jaki przeżywamy tego typu doświadczenia. I bardzo często pojawia się też duża potrzeba odrzucania – kobiety odrzucają swoich partnerów, chcą cierpieć same, ponieważ bardzo często zostały nauczone tego w dzieciństwie. Oczywiście nie chciałabym generalizować, bo mężczyźni też zamykają się w sobie i o tym, co ich spotkało opowiadają tylko najbliższym przyjaciołom, nie rozmawiają na ten temat w związku. I to jest, moim zdaniem, pierwszy krok do tego, żeby się od siebie oddalić.

 

Jak ważna dla kobiety jest pamięć o tym, co przeżyła? Myślę tutaj o utraconej ciąży, bądź utraconych ciążach.

 

Pamięć takiego wydarzenia dla pary, dla związku, dla kobiety, która już pięć tygodni czy pięć miesięcy była mamą i dla mężczyzny, który był ojcem jest bardzo istotna w budowaniu relacji oraz w budowaniu własnej kobiecości i męskości, w odczuwaniu szeregu różnych emocji. Gdy jesteśmy w ciąży, idziemy na wizytę do lekarza ginekologa i słyszymy pytanie: która to ciąża? I w tym pytaniu zawiera się cała historia ciała kobiety. W tym pytaniu zawiera się również to, z czym musiała się ona zmierzyć, żeby do tego momentu dojść – w swojej własnej drodze, w swojej determinacji, w swojej własnej emocjonalności. Podczas porodu zadawane jest kolejne pytanie: który to poród? która ciąża? Pamięć o utraconych dzieciach jest bardzo istotna, bo to jest część naszej historii, naszego cierpienia, naszego rozwoju i część budowania nas samych. Niezależnie, czy jesteśmy mamą jednego dziecka utraconego czy więcej dzieci utraconych, warto pamiętać i warto być wtedy blisko przy sobie i swoim partnerze (i swojej partnerce).