Wykonanie strony | The Best Projects

S.01 E.18 INSTAGRAM VS RZECZYWISTOŚĆ - Podcast do przeczytania
Podcast nieBEZPIECZNE ZWIĄZKI
Podcast nieBEZPIECZNE ZWIĄZKI

Podcast do przeczytania

26 września 2023

S.01 E.18 INSTAGRAM VS RZECZYWISTOŚĆ

Opis

 

Skutki częstego używania mediów społecznościowych to przede wszystkim lęk, osamotnienie, depresja oraz zaburzone postrzeganie własnego ciała. Bycie w instagramie, a nie w rzeczywistości może doprowadzić do wyciągania fałszywych wniosków na podstawie porównań, gdy użytkownicy porównują np. swój wygląd, swoje życie i swoje dokonania z wyidealizowanym obrazem innych osób. To bardzo zaburza postrzeganie otaczającego nas świata, ludzi,  a przede wszystkim siebie. A im dłużej tkwimy w zaburzonym obrazie siebie, tym większe ryzyko pojawienia się np. depresji, problemów związanych z poczuciem własnej wartości czy lęków społecznych.

 

Nie każdy z nas jest uzależniony od social mediów. Ci, którzy wiedzą kiedy odłożyć telefon czy odejść od komputera, potrafią zająć się swoim życiem. Dzięki temu osoby te są bardziej osadzone w rzeczywistych pragnieniach i potrzebach, żyją tu i teraz.

 


 

Dlaczego kreujemy w mediach społecznościowych zupełnie inny wizerunek swój i swojego życia, niż przedstawia się ono w rzeczywistości?

 

Pragniemy pożyć innym życiem. Zaistnieć, pokazać, że u nas jest tak kolorowo, wielobarwnie i cudownie – bo to często nasze pragnienie, marzenie, żeby być kimś innym niż jesteśmy.

 

A skąd się bierze potrzeba takiej kreacji i pokazywania, że się jest zupełnie kim innym i w zupełnie innym miejscu niż naprawdę?

 

Bardzo często, oczywiście, z powodu niskiego poczucia własnej wartości. Ale też z takiej próby bycia ważniejszym niż się jest, mądrzejszym niż się jest, atrakcyjniejszym niż się jest. Czyli jest to takie podążanie za odrealnionym światem, który pokazują też nasi znajomi. Pojawia się więc w nas zapewne takie uczucie, że nie możemy być gorsi, nie możemy pokazać wakacji na balkonie, więc pokazujemy jeden dzień spędzony w Rzymie.

 

Przez tydzień. (śmiech) Znam takie przypadki.

 

Np. przez tydzień, oczywiście. To smutne, gdy spojrzymy na to z emocjonalnego punktu widzenia. Bo tak naprawdę, oglądając nasze profile na IG czy FB nie możemy poznać danej osoby dokładnie, ponieważ jeśli nie przedstawiamy rzeczywistości, tylko jakąś kreację siebie – gdzie chcielibyśmy być albo mamy pragnienie być – to na dobrą sprawę nie jesteśmy to my.

 

A dlaczego do tego tęsknimy? Kiedy do tego tęsknimy?

 

Jeżeli nasze koleżanki i koledzy pokazują cudowne miejsca, niebotyczne wysokości czy głębiny albo zakątki świata, w których nigdy nie będziemy, gdzie praktycznie nikogo nie ma, tylko są oni, to myślimy sobie: wow, to są wakacje! A nie takie jak nasze, nad polskim morzem czy na Mazurach.

 

Czy to się bierze z frustracji? Z niskiej samooceny, z niskiego poczucia własnej wartości?

 

Z frustracji, z niskiej samooceny, z zazdrości. Z tego, że przez wiele lat uczeni byliśmy w wielu domach być mniej autentycznymi.

 

Co to znaczy?

 

Że pokazywaliśmy tylko to, co było nie do końca nasze – pragnienia naszych rodziców, marzenia naszych przyjaciół, nie do końca znaliśmy siebie. I też bardzo często w dzieciństwie mieliśmy pragnienia być gdzie indziej, zachowywać się inaczej, kochać inaczej, przekraczać granice, które nigdy nie zostały przekroczone. I, moim zdaniem, to też jest podążanie za kimś, kogo nie znamy – nie znamy do końca siebie, skoro pokazujemy tylko i wyłącznie wersję bardzo nierzeczywistą naszych przeżyć, naszych emocji. Kolejnym aspektem jest również to, że na profilach instagramowych czy fejsbukowych pokazujemy namiastkę luksusowego życia, którym chcielibyśmy żyć, a nie do końca nim żyjemy.

 

Albo szczęśliwego życia, bo zdarza się, że…

 

Pokazujemy ładnie ubrane dzieci, ładnie wyglądających mężów, żony, jeżdżących czystymi, pięknymi samochodami, pracujących w wysokich cudownych budynkach, zarabiających fortunę, a do końca nie wiemy, kim są ci ludzie?

 

Chcemy tak dobrze wypaść przed innymi?

 

Tak, bo pokazujemy np. ciała, które zanim zostaną umieszczone na profilach społecznościowych, są wiele godzin przygotowywane do tego przedstawienia w photoshopie czy w różnych innych programach. Chcemy być dużo lepiej postrzegani przez innych ludzi niż jesteśmy. I smutną stroną tej sytuacji jest to, że często nie ma radości w tych zdjęciach, nie ma przeżyć, jestem tylko idealna, perfekcyjna ja.

 

I taka zaaranżowana sztucznie sytuacja szczęśliwego życia na przykład?

 

Bardzo często, tak. Wszyscy mają uśmiechy, ale tak do końca nie wiemy, kim ci ludzie są. Wszyscy mają przeżycia bardzo podobne do wielu z nas.

 

A czemu ma służyć zapewnianie świata, że wiedzie się takie szczęśliwe życie?

 

Że się nam udało. Że niezależnie od tego, z jakiego domu pochodzimy, z jakich relacji, z jakiego cierpienia, jak bardzo cierpimy teraz, jakie wielkie kryzysy przechodzimy, jak bardzo nie akceptujemy własnego ciała np., swojego partnera czy swojej partnerki, swojego miejsca w życiu – pokazujemy tę namiastkę, jak chcielibyśmy, aby to wszystko naprawdę wyglądało.

 

A czy ty myślisz, że im intensywniej ktoś promuje taki swój wizerunek w mediach społecznościowych, tym bardziej jest nieszczęśliwy?

 

Nie do końca nieszczęśliwy. Tym bardziej ma większą potrzebę zaistnienia z jakiegoś powodu. I tego powodu my nie widzimy, ale widzimy tę potrzebę – że bardziej chce być obecny w taki sposób, w jaki się przedstawia. Bardzo często te osoby przedstawiają się tylko i wyłącznie w poczuciu jednej emocji: szczęścia, spełnienia, sukcesu. Rzadko kto pisze, że wydarzyło się coś smutnego, strasznego albo coś przeżył czy miał jakąś refleksję. Myślę sobie, że też nie jest to miejsce do dzielenia się tego typu przeżyciami, ponieważ tutaj nastawiamy się na różnego rodzaju komunikaty, pokazując różnego rodzaju zdjęcia. Natomiast dużą nieautentycznością jest pokazywanie wyłącznie życia upragnionego i bardziej odrealnionego od naszego świata i naszego życia.

 

A o czym świadczy pokazywanie na IG, że jest się w szczęśliwym związku, jeśli się w nim nie jest?

 

Myślę, że jeżeli jesteśmy w szczęśliwym związku, to czasami pokazujemy jakąś jego część. Niekoniecznie codziennie wrzucając zdjęcia z partnerem czy partnerką.

 

Nie mamy też chyba takiej potrzeby, żeby nieustannie zapewniać cały świat o tym?

 

To prawda, nie mamy potrzeby w rodzaju: „ja muszę mojego partnera przyklepać tutaj na tym zdjęciu, żeby cały świat widział, że Marlena jest szczęśliwa ze swoim partnerem”. Myślę, że to jest potrzeba bycia zauważonym w tym poczuciu szczęścia. Może to też być taka potrzeba wmówienia sobie, że jednak jestem szczęśliwa, podczas gdy rzeczywistość jest zupełnie inna. Bardzo często ludzie samotni, którzy nie do końca akceptują swoje miejsce w życiu, swoje ciało czy swoich partnerów pokazują…

 

Też relację chyba, w której się znaleźli?

 

Tak, samotność, z którą się borykają w związku, muszą pokazać światu i sobie: „jednak ten uśmiech jest, to znaczy, że jestem szczęśliwa”.

 

To znaczy, że mi się udało – mam fantastycznego męża, piękną, cudowną żonę, wspaniałe dzieci.

 

Zdolne i grzeczne, czysty dom i wielką karierę, cudowne miasto i piękne podróże. Oczywiście to jest nierzeczywisty świat. Wszyscy o tym wiedzą, ale każdy w jakiś sposób nabiera się na te komunikaty, w których bardzo często jest też dużo trudnych, negatywnych emocji.

 

Co taki sposób funkcjonowania społecznego nam rekompensuje?

 

Bardzo często, gdy pokazujemy taki kolorowy świat, czujemy się samotni;  chcielibyśmy, żeby ten świat pokazywany był naszym światem. Bardzo często pokazujemy jakieś nasze pragnienia, marzenia, w których już nas nie ma albo nigdy nie było. Bardzo często jest to taka kompensacja braków intelektualnych, emocjonalnych, relacyjnych, związkowych. Jest to zamiast – pokazuję życie kolorowe zamiast mojej tęsknoty, że pragnę takie życie mieć; zamiast mojego pragnienia bycia blisko z przyjaciółmi; zamiast mojej świadomości, że ja nie mam takiego życia, ale muszę to pokazywać, bo wtedy czuję się lepiej – dostaję polubienia, a to znaczy, że ludzie mnie lubią, jestem aktywna.

 

Może niekoniecznie lubią?

 

Mam „przyjaciół”, „znajomych” – piszą do mnie, mówią, że fajne rzeczy robię, a tak na dobrą sprawę mogę czuć się skrajnie samotna, nikt o tym nie wie. Ale nie czuję się samotna, bo pokazuję świat, który jest całkowicie nierzeczywisty. Natomiast te iluzyjne sympatie, polubienia moich postów, moich zdjęć stanowią dla mnie rodzaj nagrody – dzięki nim nie czuję też tej mojej samotności. Nie czuję tego, z jak dużym cierpieniem borykam się każdego dnia.

 

Czyli to przynosi ulgę?

 

Ulgę i trochę taką iluzję, że żyję w innym świecie. To jest takie odcięcie, odrealnienie. „Tu jest moje życie prawdziwe, wychodzę z domu – jestem innym człowiekiem”. Bardzo często mówią tak moi pacjenci, którzy przeżywają traumy. Podobnie jest w tym przypadku: tutaj jest moje prawdziwe życie, otwieram komputer, piszę, wstawiam zdjęcie – i jestem innym człowiekiem.

 

Czyli żyjemy wtedy niejako w równoległych światach?

 

Tak – w rzeczywistym, którego nie akceptujemy i w nierzeczywistym, który chcielibyśmy, żeby był prawdziwy. Ale on nie jest prawdziwy, on jest wytworzony.

 

Myślę, że w sumie wszyscy przyczyniamy się do tego, że osoby, które w ten sposób postępują, utwierdzamy w tym, co robią, dając im lajki pod zdjęciami albo pod „złotymi myślami” na Ig czy Fb.

 

Oczywiście, chociaż nie chciałabym generalizować, że każde zdjęcie na bezludnej wyspie czy zdjęcie szczęśliwej kobiety lub mężczyzny jest równoznaczne z tym, że borykają się z ogromną samotnością i pustką. Natomiast, gdy ta osoba codziennie publikuje bardzo podobny post, w którym rzeczywistość jest tak samo cudowna, i pisze jak ona jest niezwykle wdzięczna za swoje życie i partnera, i że łączy ich wielka miłość – i musi to robić, żeby zaistnieć, to w tym momencie…

 

…powinna się się włączyć lampka alarmowa.

 

Natomiast jeżeli to jest raz na jakiś czas to może być po prostu część naszego życia, które pokazujemy i którym się dzielimy. Bo to od nas zależy, czym się dzielimy: prawdą, półprawdą, iluzją czy totalnie wyimaginowanym światem.

 

Jaki wpływ tego rodzaju zachowanie może mieć na relacje w związku? Jeżeli jedno z partnerów postępuje w ten sposób, a drugie np. nie chce pozować do zdjęć albo nie podoba się mu/jej, że wspólne życie jest w ten sposób pokazywane?

 

Bardzo często zdarza się, że jedna osoba ma taką potrzebę., a druga nie. Rozmawiają o tym i dochodzą do pewnych wniosków, np.: „mnie to nie odpowiada, nie chcę być oznaczan_”…

 

Zakładasz, że rozmawiają ze sobą. A jeżeli nie rozmawiają?

 

Jeżeli nie rozmawiają, to mamy w takiej sytuacji do czynienia z przekraczaniem granic. Jeżeli np. partner pokazuje idealny świat, a partnerka cierpi z powodu samotności bądź na odwrót, to w tym momencie mamy do czynienia z jakimś takim zerowym porozumieniem w relacji partnerskiej. Plus z samotnością, plus z takim poczuciem, że nie ma zarówno poczucia ważności, jak i bliskości w tej relacji.

 

I z wyobcowaniem chyba też?

 

I bardzo często z wyobcowaniem, ale najtrudniejsze jest w tym przekraczanie granic i generowanie przez to mnóstwa różnego rodzaju konfliktowych sytuacji. Oczywiście zahaczają one o świat internetowy, o social media i bardzo często w gabinecie pary mówią: „pokazujesz świat, w którym nie istniejesz; po co to robisz? przecież jesteś samotna, po co ci ludzie, których nigdy na oczy nie widziałaś?” Tak mówi jedna osoba partnerska do drugiej. I bardzo często, moim zdaniem, to jest początek uświadamiania tego partnera, który jest zanurzony w świat wirtualny i kreowanie rzeczywistości, która nie istnieje, żeby się zastanowił, czy na pewno chce siebie takim pokazywać i jaki to ma cel?

 

Pytanie też, dlaczego to robi, będąc w relacji?

 

Bardzo często z samotności.

 

Być może jest to ucieczka z tej relacji?

 

Tak, ale też pragnienie bycia w innej relacji, bardzo często z bardziej kochającym mężczyzną, takim, którego opisujemy w postach, niż mamy go w rzeczywistości.

 

Ale to znaczy, że chciałoby się, żeby ten partner tak wyglądał, albo ta partnerka tak wyglądała?

 

Niekoniecznie wyglądał czy wyglądała.

 

Nie mam na myśli wyłącznie fizycznego wyglądu, lecz obraz.

 

Oczywiście, jeżeli związek trwa 10, 15 czy 20 lat i nadal jest potrzeba pisania np.: „mój ukochany mąż dzisiaj zabrał mnie do kawiarni”, to tak na dobrą sprawę albo ten mąż w ogóle nie zabiera tej pani do kawiarni…

 

…albo to była wymuszona sytuacja?

 

Tak, albo sytuacja, która w ogóle nie miała miejsca, a jest takie pragnienie w tej kobiecie.

 

Jak można poradzić sobie z taką sytuacją wewnętrznie? Z perspektywy osoby, która to robi?

 

Odpowiedzieć sobie na pytanie: po co? W jakim celu jest mi to potrzebne? Co mi to zaspokaja? Jakie emocje, jakie potrzeby? – Bardzo ważne są wówczas tego rodzaju ogólne pytania, bo mocno emocjonalne. I też mieć, o ile jest takowa sytuacja, osobę, z którą można ten temat w jakimś stopniu przegadać. Jeśli takiej osoby przy nas nie ma, niezbędna jest oczywiście psychoterapia, bo życie w równoległych światach: jednym – stworzonym z naszych marzeń, fantazji, drugim – rzeczywistym, w którym nie potrafimy się odnaleźć, tworzy rodzaj dualnego świata, dualnego życia. Takiego, w którym bardzo często jest bardzo dużo samotności, niezwykle dużo cierpienia i ogromna potrzeba perfekcji. Nikt nie wie, że za tą perfekcją kryje się niebotyczna liczba godzin spędzanych na siłowniach, dietach, u lekarzy medycyny estetycznej. Oczywiście to jest tylko i wyłącznie obraz, bo nie wiemy, co się dzieje na innych poziomach rozwoju.

 

Może nic się nie dzieje?

 

Może nic się nie dzieje albo nic się nie może zadziać, bo jest tak wiele smutku i cierpienia? Tutaj zawsze musimy rozpatrywać, z jakiego powodu nic się dzieje. Niezwykle ważne jest, żeby przyglądać się sobie w tym temacie, ponieważ po pierwsze – jest to oczywiście uzależnienie od social mediów, a po drugie – uzależnienie od tworzenia siebie nierzeczywistej.

 

Jest to forma uzależnienia? O to chciałam zapytać.

 

Tak. I moim zdaniem to uzależnienie jest podwójne. Z jednej strony uzależniłam się od tego, że pokazuję część siebie, którą chciałabym być, a nie jestem, a z drugiej strony – jestem uzależniona od obecności w internecie i od tego, że ludzie mnie lubią. Lubią to, co tam publikuję, to znaczy: akceptują.

 

Podziwiają.

 

Podziwiają, czego nie miałam w dzieciństwie, czego nie mam w związku, czego nie mam ze strony przyjaciół na przykład.

 

I często jest tak, że powodem może być właśnie deficyt z dzieciństwa?

 

Bardzo często jest to deficyt z dzieciństwa pogłębiony przez relację, która jest relacją nieobecną. Ten deficyt jest również pogłębiony przez przyjaciół, którzy tak do końca nie są blisko nas i którzy de facto nas nie znają. Bardzo często są to osoby, które tworzą obraz siebie nieautentyczny, ponieważ są nieufne, nie potrafią być blisko, boją się oceny. Dlatego ten internet i piękne zdjęcia z cudownej plaży, w cudownym stroju, z cudownym partnerem staje się namiastką rzeczywistości.

 

Nie ma czego zazdrościć.

 

Smutne bardzo przeżywanie życia.

 

Wbrew pozorom, bo social media są takie kolorowe.

 

Tak, natomiast są tam różne treści, nie tylko przedstawiające życie, które nie istnieje.