Wykonanie strony | The Best Projects

S.01 E.17 RYWALIZACJA W ZWIĄZKU - Podcast do przeczytania
Podcast nieBEZPIECZNE ZWIĄZKI
Podcast nieBEZPIECZNE ZWIĄZKI

Podcast do przeczytania

19 września 2023

S.01 E.17 RYWALIZACJA W ZWIĄZKU

Opis

 

Rywalizacja kojarzy się w pierwszej kolejności ze sportem oraz osiąganiem sukcesów w sferze zawodowej, bardzo często jednak ma miejsce w relacjach z najbliższymi, w szczególności z partnerem. Postrzeganie partnera jako rywala, wiąże się z chęcią dominacji w związku, czego konsekwencją jest jednoosobowe podejmowanie decyzji i posiadanie bezwzględnej racji. Rywalizacja w związku to prosta droga do jego destrukcji poprzez brak komunikacji, brak więzi emocjonalnej i nadmierne napięcie w związku.

 

Rywalizacja w związku może dotyczyć różnych aspektów życia partnerów., np. konkurowania pod względem zawodowym – kto więcej zarabia, kto zajmuje wyższe stanowisko itd. Bardzo często jednak dotyczy wykonywania obowiązków domowych i wychowywania dzieci, pochodzenia, zaburzeń rodzin, liczebności posiadania przyjaciół czy preferencji seksualnych. Celem rywalizacji jest bowiem wykazanie, który z partnerów jest „lepszy", a więc: pochodzi z lepszego domu, jest lepiej wykształcony, więcej zarabia, osiąga większe sukcesy zawodowe itd. Ten, kto wygrywa – dominuje, czyli ma zawsze rację, decyduje, wymaga, stawia warunki i... coraz mniej liczy się z drugą stroną. W ten sposób tworzy się zależnościowa więź, która prowadzi do wielu uzależnień emocjonalnych.

 

Rywalizacja z partnerem może mieć swoją genezę w stylu przywiązania, czyli schemacie wchodzenia w relacje z ludźmi, jaki nabyliśmy w dzieciństwie, bardzo często u przemocowych rodziców. Skłonność do rywalizacji i dominacji często wykazuje też w relacji osoba, która czuje się mniej pewnie, ma niską samoocenę i sama panicznie boi się zostać zdominowana, ponieważ zakłada, że osoba partnerska jest pod wieloma względami lepsza. Rywalizacja może być również przejawem zaburzeń osobowości. Osoba taka chętnie narusza granice partnera, więcej bierze niż daje od siebie, lubi manipulować i podporządkowywać sobie innych. I tego rodzaju dysproporcja pomiędzy dawaniem a braniem prowadzi do wielu dysfunkcji w relacji.

 


 

 

Chciałabym, abyśmy porozmawiały na temat rywalizacji w związku. Wydaje mi się, że to często spotykane zachowanie pomiędzy partnerami. W jednym z ostatnich odcinków rozmawiałyśmy o tym, że w dojrzałej relacji powinna być równowaga pomiędzy dawaniem i braniem. Jeżeli jedno z partnerów zaczyna rywalizować to ta równowaga jest zachwiana. Albo w ogóle jej nie ma.

 

Tak można powiedzieć, rywalizacja jednak bardzo często pojawia się już na samym początku relacji. Nie do końca jest tak, że żyjemy w partnerskim związku i nagle zaczynamy rywalizować, bo czegoś nam brakuje albo pod jakimś względem chcemy się wzmocnić.

 

Czyli wybieramy sobie osobę silniejszą na partnera?

 

Bywa różnie, czasami tak. Ale to nie jest mechanizm, który włącza się w relacji, tylko mechanizm, który jest cały czas w niej obecny. Niektórym osobom partnerskim odpowiadają osoby, które rywalizują z nimi, bo to jest rodzaj dopingu, zwiększający motywację. Oczywiście bardzo często kończy się to dużym kryzysem w związku, bo każdy z nas jest inny, nie jesteśmy we wszystkim tak samo dobrzy jak nasz partner. To bardzo często prowadzi do wielu traumatycznych przeżyć – np. podążanie za moim partnerem w sporcie, bo on biega maratony, podążanie za moją partnerką w wychowywaniu dzieci, bo ona czuje więcej niż ja. Takie zachowanie nie do końca wiąże się z bezpieczną relacją, z empatycznym kontaktem, z rozwojem związku. Cudownie jest, gdy uczymy się czegoś od siebie, a nie wchodzimy od razu w rywalizację: on jest lepszy – muszę być lepsza od niego, on zarabia tyle – ja muszę zarabiać złotówkę więcej, bo inaczej mam niskie poczucie własnej wartości.

 

Czy rywalizacja jest konsekwencją niskiego poczucia własnej wartości? Stąd się bierze?

 

Często labilnego poczucia własnej wartości, gdy czujemy się niedoskonali w tym, w czym nasz partner jest dużo lepszy od nas. Nie jesteśmy w stanie zauważyć, w czym sami jesteśmy dobrzy i w czym nasz partner bierze z nas przykład albo w czym nas wzmacnia czy docenia. I bardzo często w tym labilnym poczuciu własnej wartości, czyli niestałym i zaniżonym, pojawia się ogromna potrzeba, że ja muszę komuś dorównać, bo inaczej nie będę zauważana. Bardzo często bierze się to z wartościowania dzieci w rodzeństwie albo w ogóle z wartościowania dzieci w relacji z rodzicami, np.: „robisz wszystko źle jak twój tata”, „w niczym nie jesteś tak samo dobra jak twoja matka”. I wówczas córka czy syn wychowywani w takich komunikatach, które są oczywiście przemocą emocjonalną, wchodzą w dynamikę rywalizowania – zarówno z rodzicem, jak i ze środowiskiem, później z partnerem.

 

Ale to takie jest trochę unieszczęśliwiające.

 

Bardzo często tak, natomiast tutaj musimy wziąć pod uwagę, że ten komunikat pojawia się w wielu domach. I wiele par, wiele związków nie radzi sobie z tym, że ich partner/ukochana osoba jest w czymś od nas lepsza.

 

Jeżeli partner osiąga sukcesy w jakiejś dziedzinie, np. w biznesie, i żona za wszelką cenę chce go przebić – czy można to w jakiś sposób zatrzymać? Czy zatrzymuje to dopiero kryzys?

 

Jeżeli to jest motywujące i bardzo wspierające, jeżeli towarzyszy temu ogólna wspierająca rozmowa w partnerstwie i też – co to znaczy „przebić”? To znaczy, że chcę być dobra w swoim biznesie? Czy że chcę być dobra w tym biznesie, w którym dobry jest on? Tutaj jest bardzo dużo aspektów do zaspokojenia: w czym ta kobieta chce być lepsza albo w czym ten mężczyzna musi się wykazać?

Jeżeli rozkładamy na czynniki pierwsze rywalizację, to jest ona związana z niskim poczuciem własnej wartości, z labilną postawą w relacji, bardzo często z niedocenieniem, z niezauważeniem, z brakiem szacunku do siebie i własnych osiągnięć oraz własnej osobowości. I bardzo często kończy się kryzysem. W momencie, gdy on się pojawia, oczywiście trzeba się nim zająć, i zazwyczaj przeszkadza to jednej i drugiej stronie. Ale bardzo często też kryzys nie kończy tej relacji, tylko żyje ona w nim długi czas. A ta osoba, która rywalizuje już nie daje rady, bo ma bardzo dużo obowiązków, bardzo silne poczucie niespełnienia, odczuwa bardzo duże zmęczenie (często choroby psychosomatyczne) i nadal czuje się bardzo źle ze sobą w tym życiu zawodowym, w jakim jest, w życiu emocjonalnym i w życiu rodzinnym zapewne też.

 

Chociaż pozornie może się wydawać, że jest fantastycznie, bo osiąga sukcesy?

 

Patrząc z boku, może tak się wydawać. Natomiast gdy widzimy, ile rzeczy musi robić, ile wysiłku wydatkować, ile śpi czy odpoczywa, co jada, co się z nią dzieje, czy ma pasje, czy pasją jest podążanie za osobą partnerską?… Tutaj jest naprawdę bardzo duże cierpienie, które często towarzyszy rywalizacji.

 

A czy konsekwencją rywalizacji jest dominacja w związku? Czy rywalizacja bywa chęcią dominowania w relacji?

 

Często chęć dominowania i bardzo duża potrzeba zauważenia. – „Pokażę ci, że jestem tak samo dobra jak ty. Nie będziesz mnie poniżał”. Albo: „Udowodnię ci, że to umiem. Kto nie umie? Ja nie umiem?”

 

Kto jak nie ja?!

 

„Oczywiście, ja ci to udowodnię”. Ale to są często takie komunikaty, które słyszymy w dzieciństwie i które przenosimy na relację partnerską. Natomiast to zaburza całkowicie rolę mężczyzn czy rolę kobiet w związku. Oczywiście teraz te role, patrząc na funkcjonowanie w relacji partnerskiej, są bardzo często podobne. Natomiast to mężczyzna zarabia pieniądze, gdy kobieta rodzi dzieci i bardzo często idzie na urlop macierzyński czy wychowawczy, i to jest niezmienne. I bardzo często  mnóstwo rywalizujących par na tym etapie życia przeżywa kryzys.

 

Podjęcie decyzji o posiadaniu dzieci jest momentem kulminacyjnym w związku?

 

Bardzo często tak – decyzja, kto zostanie z dzieckiem w domu. Nie biorąc pod uwagę, że to siedzenie z dzieckiem w domu jest również rozwojem. Może nie finansowym i zawodowym, ale rozwojem w wymiarze emocjonalnym, empatycznym, tego, co dajemy, że tworzymy osobowość małego dziecka – to jest niezwykle drogocenne.

 

A można się w tym realizować?

 

Ja uważam, że tak. Wiele osób jednak uważa, że nie, bo wypadają ze swojego zawodu, bo są na etapie bajek i kaszki, bo wszystkiego pozapominały, bo przytyły, bo brzydko wyglądają.

 

Czyli moment, w którym dzieci stają się na tyle samodzielne, że można je oddać pod opiekę opiekunce albo do żłobka może być momentem, w którym kobieta mówi: teraz ja zaczynam się realizować?

 

Często.

 

I od tego zaczyna się rywalizacja?

 

Tak, natomiast ta rywalizacja już też trwa, jeżeli to bycie w domu nie daje spełnienia. Oczywiście musimy wziąć też pod uwagę, że nie każdy chce w tym domu z dziećmi zostać. Dlatego bardzo ważne jest, abyśmy planując założenie rodziny, odpowiedzieli sobie na pytanie, czy ta przerwa w zawodzie jest dla mnie ok? Czy to sprawi, że wzmocnię się na innych poziomach? Czy będę w stanie zatrzymać swoją karierę i swój rozwój intelektualny, i przejść na rozwój emocjonalny, realizując się w tym aspekcie, bo pragnę mieć dzieci.

Drugą sytuacją, w której pojawia się rywalizacja, jest awans partnera. Bo oczywiście nie zdarza się często, że jednocześnie awansujemy czy że zarabiamy podobnie, często mamy różne wykształcenie. I niestety to determinuje często, że nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z zazdrością wobec naszego partnera czy partnerki, którzy osiągają sukces.

 

Zazdrość jest elementem rywalizacji?

 

Często tak. Zazdrość i takie poczucie: „on jest zauważany w swojej pracy, a ja nie. Dlaczego? Ja robię więcej. On wstaje o 10, ja pracuję od 7”.

 

Mniej się wydaje, że jeżeli twój partner czy partnerka osiąga sukcesy, to powinno być dla ciebie wzmacniające. I powinnaś też w tym wzmacniać partnera.

 

Tak bywa w relacjach partnerskich, że osoby partnerskie cieszą się.

 

To jest przyjemne mieć partnera, który osiąga sukces, a nie ściganie się z nim i udowadnianie wszystkim dookoła i sobie samej czy sobie samemu, że jest się równie dobrym albo nawet lepszym od niego.

 

W relacjach partnerskich rzeczywiście tak jest – że mój mąż osiąga sukcesy i ja jestem z niego dumna. Opowiadam o tym moim znajomym, przyjaciołom, rodzinie i niezależnie, jakie komunikaty od nich słyszę – jestem dumna. W relacjach, w których występuje rywalizacja, bardzo często jednak bywa tak, że jedziemy np. do rodziny męża i słyszymy: „Nasz ukochany synek osiąga takie sukcesy”, a nigdy: „Nasza synowa osiąga sukcesy”. I w tym momencie to też jest powodem, że czujemy się gorsze. I determinuje to do większej rywalizacji, do większego pędu, do zatracania się w dążeniu do sukcesu. I bardzo często nie zauważamy wtedy, że osoba, z którą żyjemy w związku to też jest nasz sukces. Że on czy ona byli w stanie osiągnąć spełnienie zawodowe – bo to wymaga naprawdę dużego wsparcia, intelektualnych wyzwań, osobowościowych przekroczeń itd. Ja uważam, że na sukces w parze pracuje para, na sukces zawodowy w związku też pracuje para.

 

To prawda. I to jest przyjemne mieć żonę, która osiąga sukcesy i przyjemne jest mieć męża czy partnera, który osiąga sukcesy.

 

Bardzo przyjemne. Wzmacniające, ale nie każdy to tak odbiera.

 

A czy za rywalizacją idzie też brak szacunku wobec partnera?

 

Często tak. Oczywiście „brak szacunku” to takie mocne określenie

 

Chodzi mi o deprecjonowanie osiągnięć, pozycji zawodowej, społecznej albo deprecjonowanie takich codziennych zachowań.

 

Bardzo często. Deprecjonowanie: „ty mniej zarabiasz, ty jesteś humanistką, a ja skończyłem ścisły kierunek – jestem matematykiem, fizykiem, informatykiem itd., czyli deprecjonowanie też intelektualne. Oczywiście to występuje też w odwrotnej sytuacji: „ty jesteś informatykiem i nie znasz się na emocjach, nie znasz się na literaturze, sztuce…

 

I nie potrafisz gotować.

 

„A ty nie potrafisz sprzątać, a moja mama była super wykształcona i wszystko super robiła”. W tym momencie też oczywiście mamy do czynienia z przemocą emocjonalną i z rywalizacją. I duża rywalizacja jest, gdy – niestety, moim zdaniem, nadal to funkcjonuje w związkach – kobieta zaczyna zarabiać więcej niż mężczyzna. I ten mężczyzna nie jest w stanie osiągać takich sukcesów jak ona. W odwrotną stronę też to, oczywiście, istnieje, natomiast społecznie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że mężczyzna powinien zarabiać więcej.

 

To są, niestety, stereotypy, które nadal funkcjonują w społeczeństwie.

 

W latach 70. i 80. nadal to tak wyglądało, później zaczęło się powoli zmieniać. Ale to trwa jeszcze zbyt krótko, żebyśmy przyzwyczaili się do tego, że niezależnie od płci, jesteśmy tak samo wykształceni i powinniśmy zarabiać tyle samo. Bez względu na to, czy kobieta robi sobie przerwę na rok czy na trzy lata, a mężczyzna pracuje cały czas.

 

A jak wyglądają relacje dzieci – rodzice w takim związku, w którym partnerzy rywalizują ze sobą albo jedno z partnerów rywalizuje z drugim?

 

Dzieci to zauważają i często utożsamiają się z rodzicem, który jest silniejszy, bo osiągnął większy sukces.

 

A kto jest silniejszy w takiej relacji? Osoba, która rywalizuje czy ta, z którą rywalizuje?

 

Ta, która rywalizuje, używa różnego rodzaju manipulacji. I gdy patrzymy na taką parę, to jest to osoba silniejsza, ponieważ więcej rzeczy jest w stanie zrobić dla osiągnięcia własnych sukcesów. Nie tylko manipuluje, też nie do końca jest autentyczna, bo tło takiej rywalizacji jest takie: zauważ mnie, też jestem ważna. I gdy podczas psychoterapii rywalizująca para dowiaduje się, że warto by było wzmocnić, zauważyć partnera, aby czuł się doceniony, bardzo często na początku nie jest akceptowany fakt, że ta rywalizacja ma takie smutne, emocjonalne tło. Ale musi ono zostać nazwane, żeby zatrzymać rywalizację w związku. I żeby dzieci nie musiały też współrywalizować z mamą o uwagę mamę, czy z ojcem o zauważenie ojca, żeby też tego nie nauczyły się w swoim dzieciństwie i nie przekazywały dalej, w swoim związku partnerskim.

 

A czy w relacji, gdzie występuje rywalizacja, jest możliwa bliskość?

 

Tak.

 

Czyli rywalizacja nie wyklucza bliskości?

 

Nie wyklucza, ale bardzo często osoby, które rywalizują są władcze w relacji i wymuszają tę bliskość. Niezależnie, czy ta druga strona ma na tę bliskość ochotę czy nie.

 

W jaki sposób?

 

Mówiąc np.: „dla mnie ważne jest, aby mój mężczyzna (albo kobieta) była sprawna seksualnie, abyśmy osiągali różnego rodzaju satysfakcję seksualną”.

 

Mówienie nie wystarczy.

 

Tak, ale od mówienia się zaczyna. I kiedy podejmujemy rozmowę na ten temat, w rywalizującym związku pojawia się taki zarzut, że: „nie chcesz spełnić moich fantazji seksualnych, a ja tego potrzebuję, dla mnie to jest ważne”. Jeżeli jest jeszcze taki argument „dla mnie to jest ważne, ja tego potrzebuję”, to jesteśmy na poziomie bezpieczeństwa. Często jednak w przypadku dominujących partnerów bywa tak, że mówią: „ja to muszę mieć” – i w tym momencie mamy już do czynienia z emocjonalną przemocą i dużym przekroczeniem.

 

Jak sobie radzić w takiej sytuacji?

 

Uważam, że poddawanie się takiej presji prowadzi do coraz większych kryzysów, do eskalacji takich żądań. A także do dysproporcji: osoba żądająca, wymagająca, wymuszająca i osoba zależna, która musi sprostać oczekiwaniom. Czyli taka dysproporcjonalna relacja, w której jedna osoba zarządza, wchodzi w siłę sprawczą, a druga osoba jest w postawie ofiarnej. Oczywiście działa to deprymująco zarówno na jedną, jak i drugą stronę, ponieważ długo w takich obciążających rolach nie można trwać.

 

Bez np. wsparcia terapeutycznego albo pomocy specjalisty taki związek nie przetrwa długo?

 

Czasami przytomni, świadomi przyjaciele, często ktoś, kto jest blisko rodziny – niekoniecznie rodzina, bo często z rodziny mamy takowe wzorce – mogą zwrócić uwagę albo zinterpretować, jak się czuje ten partner, z którym rywalizujemy. Albo mogą zapytać partnera rywalizującego: „dlaczego ty musisz to robić? co ci to daje?” Chodzi o to, żeby wpuścić światełko świadomości do głowy osoby wykonującej tę niebotyczną pracę zaistnienia i bycia lepszym. Jest duża szansa, że to pytanie będzie pracowało – wzbudzi potrzebę szukania, interpretowania, budowania poczucia własnej wartości. I może to będzie pierwszy krok, że będziemy w stanie sobie z tym poradzić.

 

Ale może być też tak, że np. środowisko będzie podziwiało taką osobę.

 

Na początku tak. I to nieświadome środowisko, które przez soczewkę widzi jedynie sukces, ale nie dostrzega jego tła – ile to jest wyrzeczeń, poświęceń, nieobecności, cierpienia, kryzysu.

 

Ale będzie wzmacniać i mówić: jaki ty jesteś fantastyczny albo jaka ty jesteś fantastyczna, bo udają ci się kolejne rzeczy, i kolejne, i kolejne.

 

Ale to nie będą osoby wspierające, lecz osoby, które widzą tylko sukces.

 

Czy podziw nie jest wsparciem?

 

W dużej mierze jest, natomiast sam podziw nie wystarczy, żeby wzmocnić osobę. Niezwykle ważne jest zauważenie jej wysiłku, jej trudu, ponieważ ten sukces nie wynika z niczego. Uważam, że takie środowisko, które będzie biło brawo i mówiło: „super, osiągnęłaś sukces!”, będzie dawało jedynie krótkoterminowe wsparcie. I nie widzi reperkursji tego sukcesu, który często kończy się kryzysem w relacji.

 

Na czym ten kryzys może polegać?

 

Bardzo często na oddalaniu się partnerów od siebie, na dużym dystansie, na bardzo częstych ocenach w związku, typu: „ty nie robisz tego tak doskonale jak ja”, „ja tyle osiągnęłam”, „ja takie studia skończyłem”, „ja potrafię w domu i w pracy wszystko wykonywać perfekcyjnie, a ty cierpisz na prokrastynację”. Niezwykle ważne jest tutaj, aby się zatrzymać – i w tej rywalizacji, i w tym byciu współzależnym od tej rywalizacji. Żeby partner, który zauważa, że osoba partnerska cały czas go naśladuje i cały czas chce więcej i więcej, zdołał ją zatrzymać w porę, żeby nie wywoływać tym zachowaniem kompulsji, która często prowadzi do uzależnienia, że muszę więcej – jeszcze to, jeszcze ten kierunek, jeszcze ta praca, a może ta charytatywność? Ponieważ to mi da nie tyle przyjemność, co sprawi, że zostanę zauważona.

 

Czy zdarza się, że osoba, która rywalizuje, ma np. tendencję do włączania w działania, które podejmuje na swoją rzecz, partnera z którym rywalizuje?

 

Czasami tak, ale to jest od razu widoczne. Bo jeżeli ta osoba nigdy nie interesowała się sportem i zauważa, że jej partner czy partnerka zaczynają np. biegać maratony i ona nagle zaczyna również w tych maratonach uczestniczyć chociaż nie jest to jej pasja, to ważne, aby ta druga strona powiedziała jej: „nie musisz tego robić, ja szanuję twoje inne pasje/twoje nicnierobienie, dla mnie jesteś doskonała”.

 

Potrzeba dużej dojrzałości, żeby tak powiedzieć.

 

Z jednej strony dojrzałości, świadomości – na pewno tak. Natomiast związek cały czas żyje, cały czas się tego uczymy. Na pewno potrzeba dużej znajomości partnera, żeby nie fascynować się jego niebotycznymi wysiłkami. I dużej uważności na partnera, żeby widzieć, ile kosztuje zachowanie osoby, z którą żyjemy. Tutaj uważność jest wystarczająca i poczucie ważności w związku, żeby przeżyć go – jak pamiętamy, związek to długa podróż, ale nie jedynie przejechanie z punktu A do punktu B. To wiele lat zmian i wiele lat różnego rodzaju przekraczania granic

własnych i, też często, w związku.

 

A jest miejsce w takiej relacji na… bo o bliskości rozmawiałyśmy, ale na szacunek, na podziw, na zauważenie?

 

Tak, jeżeli zauważamy, że w tej relacji zaczynamy nie do końca rozumieć naszego rywalizującego partnera i ta rywalizacja przekracza wszelkie granice i mamy więcej konfliktów niż bliskości – cały czas niezadowolenie, bo ty robisz coś lepiej niż ja, bardzo ważne jest, żeby zatrzymać się w tej emocji, w tym zachowaniu, żeby dać tyle wsparcia naszej partnerce czy naszemu partnerowi, żeby ta osoba zwróciła uwagę na pęd, w którym się znalazła. Oczywiście my nie pomożemy jej w wyjściu z tego pędu, bo nie jesteśmy terapeutami w związku, ale już zwrócenie uwagi jest bardzo dużym i dobrym krokiem, by zbudować taką świadomość. Bywa impulsem do zmiany, ale często jest też budowaniem świadomości tej rywalizacji w związku. Gdy zauważamy rywalizację w związku, to ona już się zatrzymuje. Najtrudniej jest, gdy jej nie dostrzegamy – bo wtedy żyje ona własnym życiem, a my nie zwracamy uwagi ani na osobę rywalizującą, ani na rywalizację wszechobecną w naszej relacji.

 

Czy osoba, która rywalizuje w związku, jest partnerem obecnym czy nieobecnym?

 

Bardzo często jest partnerem nieobecnym, ponieważ jest w podążaniu za partnerem, z którym rywalizuje, bierze z niego przykład, chce być lepsza/lepszy od niej/od niego. I ta rywalizacja w dużej mierze albo jest związana z niskim poczuciem własnej wartości (muszę rywalizować, aby zostać zauważoną) albo z tym, żeby mieć władzę. W tym drugim przypadku chodzi o to, aby nikt nie przekroczył już moich granic, ponieważ gdy rywalizuję to jestem lepsza – ja rozdaję karty, ja decyduję o pieniądzach, o wakacjach, o dzieciach, o wszystkim.

 

Czy to jest egoizm?

 

Nie nazwałabym tego egoizmem. Jest to jakiś rodzaj niedostępności emocjonalnej – dużo bardziej to określenie pasuje. Oczywiście jest to związane z samotnością, później z kryzysem, z trudnością dotarcia do partnera, który rywalizuje.

 

I chyba do dzieci?

 

I do dzieci, ponieważ one często żyją wówczas w chaosie i albo są tak samo rywalizujące jak jedno z rodziców, albo tak samo ofiarne i podporządkowane jak drugie.