Wykonanie strony | The Best Projects

S.01 E.05 DLACZEGO ZWIĄZKI SIĘ ROZPADAJĄ? - Podcast do przeczytania
Podcast nieBEZPIECZNE ZWIĄZKI
Podcast nieBEZPIECZNE ZWIĄZKI

Podcast do przeczytania

27 czerwca 2023

S.01 E.05 DLACZEGO ZWIĄZKI SIĘ ROZPADAJĄ?

Opis

 

Liczba rozwodów i rozstań nieustannie rośnie. Przyczyn tego zjawiska jest wiele. Jedną z nich jest utrata zaufania. Bez tego elementu związek traci dwa podstawowe filary silnej więzi: poczucie ochrony i bezpieczeństwa. Problemy z zaufanie w relacji mogą wynikać m.in. z zazdrości, zaborczości, niewierności emocjonalnej lub fizycznej, braku wsparcia emocjonalnego, ale również wzajemnego wsparcia w osiąganiu celów.Współczesne czasy narzucają nam wiele ról oraz wiele obciążeń. Mamy być idealnymi rodzicami, odnosić sukcesy zawodowe i finansowe, mieć pasje, uprawiać sport, rozwijać się wewnętrznie. To stwarza ogromną presję, która często bywa przyczyną frustracji z powodu niespełnienia pod względem emocjonalnym i zawodowym. Niezwykle ważne jest, abyśmy w tym wszystkim dostrzegali siebie i partnera – w całości, a nie poprzez soczewkę iluzji. Takimi, jakimi jesteśmy naprawdę, a nie takimi, jacy chcielibyśmy być. Dzięki temu stworzymy relację opartą na prawdzie, która będzie miała szansę być relacją trwałą.

 


 

Wchodząc w nową relację, zawsze mamy nadzieję, że będzie to trwały związek – miłość na całe życie, partner lub partnerka na całe życie. W wielu przypadkach okazuje się, że tak nie jest. Mimo naszych pragnień i tego, że się staramy. Co, twoim zdaniem, sprawia, że relacje się rozpadają?

 

Bardzo często wchodzimy w związek z różnymi pragnieniami, potrzebami, też z różnego poziomu świadomości siebie.

 

Ale jeżeli jest to miłość? Na początku często jest to przecież gorące uczucie i silne emocje.

 

Jeśli to gorące uczucie trwa to jesteśmy w stanie poznać partnera takim, jaki on w rzeczywistości jest, a nie mieć jedynie jego wyobrażenie.

 

Naprawdę na początku mamy jedynie wyobrażenie o partnerze?

 

Często tak się zdarza, że mamy różnego rodzaju przeżycia za sobą i nie znając poznanej w pracy czy na wycieczce osoby tak do końca, wyobrażamy sobie, jaka ona jest. Np.: on jest szarmancki, ona jest fascynująca, on jest inteligentny, ona jest niezwykle opiekuńcza. Mówię tutaj o stereotypach, ale takie stereotypowe określenia właśnie bardzo często powtarzane są w moim gabinecie.

 

W ten sposób wizualizujemy sobie nasze oczekiwania?

 

To są nasze oczekiwania i nasze pragnienia bardzo często, które również są związane z naszymi potrzebami.

 

Czy my poznając nową osobę, np. w biurze, której cechy nas ujmują, która nam się podoba, zaczynamy wyobrażać sobie, że będzie fantastycz_ partner_ na życie i podejmujemy kroki, które pozwalają nam zrealizować ten scenariusz?

 

Podejmujemy kroki albo czekamy, albo wysyłamy jakieś sygnały.

 

No tak, mówiąc, że „podejmujemy kroki” miałam na myśli też, że wysyłamy sygnały, które sprawiają, że ta osoba wchodzi z nami też w jakąś interakcję.

 

Tak, i jeżeli jest to sytuacja w pracy, często dopytujemy np. kim ta osoba jest? czy jest w związku czy była? jaka jest w relacjach? jakie ma opinie? To wszystko jest niezwykle ważne, ponieważ pamiętajmy, że poznając kogoś, czujemy w całym ciele różnorodne emocje, natomiast rzeczywistość to jest nie tylko ten nasz stan emocjonalny, ale również przeżywanie tej osoby – taką, jaka ona jest, co ją zbudowało, ukształtowało, jaką ma przeszłość, jakie miała związki, dlaczego się rozpadały albo dlaczego były krótkotrwałe?

 

Można powiedzieć, że dochodzi do pewnego zderzenia naszych wyobrażeń z rzeczywistością?

 

Często tak.

 

I z tego powodu nagle się okazuje, że nasze oczekiwania, pragnienia związane z tą osobą oraz z tym, że chcemy z nią zbudować relację, po prostu nie mają szansy powodzenia?

 

Tak, bardzo często. I tutaj jest ważne, żeby te nasze wyobrażenia na temat tej drugiej osoby zostały jak najszybciej urealnione, abyśmy wiedzieli, z kim jesteśmy w tej relacji. Kim ta kobieta jest, kim ten mężczyzna jest? Jaka jest przeszłość tej osoby? Czy ta osoba była wcześniej w związku czy nie? Oczywiście wszystko to z zachowaniem bezpiecznych granic.

 

A w jaki sposób można urealnić te swoje wyobrażenia?

 

Poprzez rozmowy na różne tematy, budując kontakt – np. wychodząc gdzieś razem, patrząc jak ta osoba zachowuje się w relacji z nami, a jak w relacji z innymi; jaka jest; co lubi, a czego nie lubi; o czym mówi, a o czym nie mówi; czy fantazjuje czy mówi prawdę; co czujemy, gdy opowiada jakieś niestworzone historie – bo takie sytuacje też się zdarzają.

 

Czy to nie jest tak, że na początku, kiedy fascynacja drugą osobą jest najsilniejsza, my po prostu pewnych rzeczy nie zauważamy? Nawet nie jesteśmy w stanie ich zauważyć czy zweryfikować, bo często nie mamy dystansu?

 

Bardzo często tak właśnie się dzieje. Później jednak, gdy zaczynamy już z tą osobą wchodzić w relację, tzn. spotykać się, ważne, żeby zacząć dostrzegać różnego rodzaju cienie, bo każdy z nas ma oczywiście swoje ciemne strony. Niezwykle ważne jest też, aby dostrzec kontrast, kim ten mężczyzna/ta kobieta naprawdę jest, a kim w moim wyobrażeniu. Jeżeli bowiem moje wyobrażenie jest bardzo dalekie od rzeczywistości, to będzie niezwykle bolesne przyjęcie prawdy. Bo prędzej czy później się tego dowiemy. I pytanie: czy wtedy będzie jeszcze możliwość zweryfikowania tej relacji, wyjścia z niej?

 

Czy nas fascynują osoby, które przypominają nam naszych rodziców?

 

Deklaratywnie bardzo często mówimy, że nie. Póżniej jednak, gdy już jesteśmy w związku i okazuje się, że coś nie do końca w nim działa – np. nasz partner jest niedostępny, albo nic nie mówi, albo nie wyraża emocji – zaczynamy zastanawiać się nad naszym własnym przeżywaniem rzeczywistości oraz nad naszym dzieciństwem i nad tym, co nas ukształtowało. I często okazuje się, że w domu jedno z rodziców miało podobnie. Ta fascynacja jest w pewien sposób związana z przeżywaniem naszych stylów przywiązania czy schematów, które wynieśliśmy z rodzinnego domu, gdzie widzieliśmy pierwszy związek. Każde dziecko, widząc pierwszy związek, czyli związek naszych rodziców – niezależnie, czy jest on udany czy nie – w jakimś stopniu go naśladuje. W dorosłym życiu wchodzi w relacje z bardzo podobnymi osobami.

 

A czy twoim zdaniem warto pracować nad relacją, o której wiemy, że jest trudną relacją i ma niewielkie szanse powodzenia, a mimo wszystko jest w nas jakiś rodzaj fascynacji tą drugą osobą? Czy warto wkładać energię w taki związek czy lepiej poczekać aż to wszystko się rozpadnie? Albo rozejść się, żeby ułatwić jednej i drugiej stronie rozwiązanie tej sytuacji, kiedy opadną już te pierwsze, skrajne emocje, to gorące uczucie.

 

Ja uważam, że warto pracować nad każdą relacją. Niezależnie, czy ona jest trudna czy wydaje nam się fascynująca od początku do końca.

 

Nawet taką, która nie rokuje?

 

Tutaj bardzo ważne jest pytanie, co to znaczy „nie rokuje”? Że mój partner czy partnerka jest w innych relacjach i ja…

 

Nie spełnia na przykład naszych oczekiwań.

 

W takiej sytuacji absolutnie nie wchodzimy w żadne przeczekanie, aż ta relacja się skończy, bo to jest najczęstszy problem.

 

Kiedy opadną pierwsze silne emocje i zaczynamy dostrzegać w tej drugiej osobie cechy czy zachowania, które nam nie odpowiadają, czy wtedy twoim zdaniem pracować dalej nad tą relacją, żeby mimo wszystko jakoś ją budować, rozwijać? Czy lepiej odpuścić, niech każde z partnerów idzie w swoją stronę?

 

To zależy, co nam nie odpowiada w partnerze. Jeżeli to, że codziennie pije alkohol, praca nad relacją będzie trudna. Choć, oczywiście, jest taka możliwość, że zarówno partner, jak i partnerka pójdą razem na psychoterapię i rozpoczną pracę nad uzależnieniem i współuzależnieniem. Natomiast jeżeli jest alkohol i przemoc, co jest dużym zaburzeniem, uważam, że dużo bezpieczniej jest odejść. Zupełnie inną sytuacją jest taka, gdy nasz partner/partnerka nie pomaga w domu: nie gotuje, nie sprząta albo za dużo pracuje…

 

No właśnie, kobiety często skarżą się, że mężczyzna jest bałaganiarzem i rozrzuca po całym domu swoje rzeczy.

 

Myślę, że to są poważne trudności, ale można je potraktować jako punkt wyjścia do pracy nad relacją. Pamiętajmy, nikt nie jest doskonały – nie ma idealnego partnera czy idealnej partnerki. Niezwykle ważne są takie komponenty relacji, jak szacunek, zauważenie, więź, emocje. A to, czy ktoś sprząta czy nie sprząta jest kwestią dogadania się w sprawie priorytetów.

 

Rzeczywiście, wydaje się, że to jest błahy problem, ale on czasami urasta do naprawdę poważnego problemu, który zagraża trwałości relacji.

 

To prawda, tylko trzeba sobie tutaj odpowiedzieć na pytanie, co kryje się pod niesprzątaniem? Czy to, że gdy ja mówię mojemu partnerowi „posprzątaj”, a on tego nie robi, oznacza, że mnie nie szanuje albo nie zwraca na mnie uwagi? A może – że nie jestem dla niego ważna albo że nie jest w stane zbudować ze mną partnerskiej relacji? Trzeba wejść w problem trochę głębiej, bo niesprzątanie może być tematem zastępczym, często chodzi o zupełnie inne rzeczy. Jeżeli nie chce sprzątać, może płacić komuś za to, wówczas zostanie zachowane partnerstwo w związku. To nie jest powód do rozpadu związku. Powodem jest zazwyczaj niezauważanie drugiej osoby, brak komunikacji, brak szacunku.

 

A jakie mogą być jeszcze tego rodzaju tematy zastępcze?

 

Szeroko pojęta praca, która zajmuje nam całą przestrzeń, często po pracy. Pojawia się więc pytanie: czy tylko i wyłącznie jesteśmy w stanie rozmawiać o pracy?

 

To może być też rodzaj ucieczki.

 

Może to być rodzaj ucieczki, ale też formy spędzania czasu ze sobą. Wtedy jednak zadajemy sobie pytanie, czy mamy jakiekolwiek wspólne zainteresowania? Czy lubimy ze sobą spędzać czas? Czy mamy wspólne pasje? Czy wychodzimy razem? Co nas wiąże poza tą pracą? Podobnie, jeśli chodzi o dzieci – co nas wiąże poza nimi? Czy fascynujesz się swoim partnerem i czy twój partner fascynuje się tobą? Co to znaczy fascynacja?

 

A ty myślisz, że można się fascynować jedną i tą samą osobą przez wiele lat?

 

Wierzę w to głęboko, ponieważ każdy z nas się zmienia. Zupełnie inny jest seks na początku związku, gdy czujemy wszystkie emocje, zupełnie inny – po 20 latach bycia razem. Po 20 latach, gwarantuję, jest dużo lepszy.

 

Czy po 20 latach pozostawania razem w relacji ta druga osoba nadal może być dla nas fascynująca?

 

Tak, może być fascynująca, inspirująca… Oczywiście czymś innym będzie inspirował nas 25-latek, a zupełnie inne aspekty będą nas inspirować u czterdziesto-, pięćdziesięcio- czy sześcdziesięciolatka. Tutaj jest ważne, co nas inspiruje w tym mężczyźnie czy w tej kobiecie. Co jest ważne, co podziwiasz, co doceniasz, a co jest trudne, nieakceptowalne, ale mimo wszystko budujecie razem więź.

 

Rozmawianie o tych trudnych rzeczach, które się pojawiają na przestrzeni lat, a wynikające z różnych wspólnych doświadczeń, sprawia, że związek się umacnia?

 

Oczywiście. Nie umacnia związku wyłącznie superpasja i przeżyte wspólnie piękne chwile, ale też trudne momenty. Są nimi np. różnego rodzaju rozstania: utraty pracy, śmierć bliskich, choroby, trudności relacyjne, trudności z dziećmi, trudności we wzajemnej komunikacji itp. Wszystko to wzbogaca związek i sprawia, że jest on już gotowy na mnóstwo różnych przeżyć, stabilny, bezpieczny.

 

Czyli jeżeli przetrzymamy wszystkie burze, to będziemy mogli cieszyć się spokojnym morzem i pięknym słońcem?

 

Niekoniecznie, nie można tak popularyzować tych przeżyć, ponieważ burze mamy cały czas i cały czas możemy być szczęśliwi.

 

Nawet przeżywając burze?

 

Nawet, ponieważ w tej burzy widzimy partnera w całości, a nie tylko w soczewce – że np. nie akceptujemy go w tym czy w tym aspekcie. Podczas burzy zdajemy sobie sprawę, co on dla nas robi, jak i kim dla nas jest; uświadamiamy sobie, ile mamy wspólnych przeżyć, wspólnych chwil. I to wszystko trzeba zważyć emocjonalnie. Czy to, że on teraz zawiódł mnie emocjonalnie oznacza, że się już odkochałam? To niedojrzałe podejście. W tej sytuacji należy spojrzeć na całość naszej relacji, ale jednocześnie postawić sobie pytanie: jak nas zawiódł? Czy tak, że możemy nad tym pracować czy tak, że sami nie potrafimy sobie z tym poradzić?

 

A od czego zależy, że nie potrafimy przejść nad taką sytuacją do porządku dziennego i łatwiej nam odejść od partnera?

 

Od naszego systemu wartości, od naszych granic. Dla jednych osób zdrada jest końcem związku, dla drugich – staje się początkiem pracy nad związkiem.

 

Chyba dla niewielu osób?

 

Bywa różnie. Nie można tak łatwo na to odpowiedzieć. Natomiast bardzo często spotyka się w gabinecie różne pary, w przypadku których trudne doświadczenia, kryzys sprawiają, że partnerzy zaczynają ze sobą zupełnie inaczej rozmawiać. Rozwijają się, budują świadomość. Kryzys sprawia, że relacja się pogłębia.

 

Kryzys i chyba pewien rodzaj dojrzałości?

 

Tak i chęć do zmiany. To jest tutaj niezwykle ważne. I warto tutaj wspomnieć, że nie każdy też jest gotowy na zmianę. Życie to jest długi dystans i nie można przeżyć go całego takim, jakim jesteśmy w wieku 20 czy 30 lat, nie zmieniając się. To jest niemożliwe.

 

Czy otwartość na przyjmowanie zmian, jakie zachodzą w partnerze czy partnerce na przestrzeni lat, kiedy pozostajemy w relacji, ułatwia bycie razem?

 

Gotowość na zmiany u kogoś jest równoznaczna na własną zmianę. Jeżeli czuję, że nie jestem w stanie być w dobrej komunikacji z moim partnerem, bardzo ważny staje się wgląd w siebie. Tzn. zrozumienie, że muszę zmienić w sobie pewne rzeczy, aby partnera/partnerkę móc wysłuchać, przyjąć i zaakceptować oraz by samemu zostać wysłuchanym, przyjętym i zaakceptowanym. Jeżeli mamy taką gotowość względem siebie, otwieramy się z nią również na tę drugą stronę. Bo bardzo często ludzie nie chcą zmiany – swojej przede wszystkim. Chcą jedynie, aby ta druga osoba się zmieniła.

 

Czyli to jest powód, dla którego związek się rozpada?

 

Bardzo często tak. Ja tak na dobrą sprawę jestem idealna, a mój mąż nie sprząta, nie gotuje, mało zarabia, jest nieobecny w domu.

 

Muszę sobie znaleźć nowego, który będzie spełniał te moje oczekiwania.

 

Tak, tylko ten nowy też nie będzie ich spełniał.

 

W innym aspekcie może nie spełniać?

 

Pamiętajmy, że im większy tłum w relacji, tym mniejsza bliskość.

 

Co to znaczy?

 

Im więcej partnerów, tym mniej kontaktu z nimi emocjonalnego.

 

Ale ty mówisz o równoległych relacjach?

 

Tak mówią równoległych.

 

A ja powiedziałam o takiej, że np. mąż nie sprząta albo żona nie chce sprzątać, prowadzić domu i robić wszystkich typowych rzeczy z tym związanych, więc wymienię sobie na taką partnerkę/partnera, któr_ będzie to robić, bo ja tego oczekuję. I do tego jestem przyzwyczajon_. Tymczasem okazuje się, że nowa partnerka czy nowy partner będzie to robi_, ale nie będzie dowozi_ w innych sferach. Zawsze to jest ryzykowne.

 

To jest ważne, żebyśmy znali siebie i swój system wartości. Jeżeli np. żona sprząta, gotuje, ale nie słucha i jest nieobecna i ma różnego rodzaju trudności relacyjne – z wyjściem z domu, zawalczeniem o siebie zawodowo to pytanie: czy będzie szczęśliwa w związku? I drugie: czy będzie spełniała oczekiwania partnera?

 

Ale z jakiegoś powodu ją wybrał?

 

Tak, więc kolejne pytanie: czy ten mężczyzna, który ją wybrał zna swój system wartości? Czy wydaje mu się, że jeśli ona będzie siedziała w domu, to będzie dobrą partnerką? Mówię teraz o trudnych przeżyciach, ale one dotyczą każdego z nas. Wiadomo: nie ma mężczyzny, który robi wszystko, jest obecny, okazuje emocje, jest inteligentny, jest cudownym ojcem i doskonałym kochankiem. To jest praktycznie niemożliwe.

 

No nie można mieć fulla. (śmiech)

 

Tak samo nie istnieje kobieta, która sprząta, gotuje, świetnie zarabia, zna języki, jest cudowną matką i szaloną kochanką. Nie ma takiej możliwości. Dlatego ten system wartości jest niezwykle ważny.

 

Chcesz powiedzieć, że trzeba pogodzić się z tym, co się ma, i pracować na tym, co się dostało albo wzięło?

 

Chcę powiedzieć, że trzeba zauważać to, co mamy w związku, pracować nad tym, czego potrzebujemy i nie pozostawać w świecie fantazji małej dziewczynki czy małego chłopca, że chcę jeszcze gwiazdkę z nieba, bo to jest niemożliwe.Ten świat fantazji, że on będzie idealny albo ona będzie idealna nie istnieje. To jest bardzo utopijne myślenie, krótkoterminowe. Wywołujące duże frustracje w relacji.

 

Czyli bazę tak naprawdę stanowi dojrzałość?

 

Bazą jest znajomość siebie. W sensie własnych potrzeb. Można to nazwać dojrzałością, ale to jest wielkie słowo. Ja uważam, że niezwykle ważne jest, abyśmy poznali siebie w tym związku – czy to, że mój mąż mało sprząta albo za mało okazuje emocji jest dla mnie akceptowalne czy nie? Co robi w zamian? Czy to „w zamian” jest wystarczające czy nie?

 

I komunikować to cały czas na bieżąco?

 

Tak, i też być w takim kontakcie rzeczywistym: on jest taki. Nie tylko w tym malutkim fragmencie, ale w całości.

 

Czasem jednak trudno pogodzić się z sytuacją, że nasze oczekiwania nie zostają w relacji spełnione.

 

Jak najbardziej, ponieważ wtedy doświadczamy różnego rodzaju emocji: porzucenie, frustrację, niezadowolenie. Bardzo często lęki, których wówczas doświadczamy są naszymi pierwotnymi lękami. Tymi, które przeżywaliśmy w relacji z rodzicami. Rodzice też przecież nie spełniają oczekiwań dzieci. Więc te lęki, są później podyktowane tym, czego doświadczyliśmy będąc małymi dziećmi. Dlatego to jest trudne do zaakceptowania. Nie można mieć wszystkiego, to prawda. Natomiast ważne, żeby relacja była zbudowana w zgodzie z nami, ze mną i moim partnerem.

 

I żeby doceniać to, co się ma.

 

No tak. Tylko to też jest takie iluzyjne słowo. Doceniać, czyli co? Zwracać uwagę? Mówić o tym?

 

Cieszyć się z tego, co się ma. I potraktować to jako punkt wyjścia, jako bazę, na której wspólnie pracujemy. A nie narzekać, co jak sama wiesz i ja wiem z własnego doświadczenia, często się zdarza. Narzekamy, że nie jest tak jakbyśmy chcieli, ale też nie podejmujemy często próby zmiany tego stanu rzeczy. I tak wspólnie w tym tkwimy, żyjąc obok siebie, jakby w równoległych światach. I z pozoru wydaje się, że to są szczęśliwe małżeństwa. Zresztą często, kiedy taka para się rozwodzi czy związek się rozpada, wszyscy wokół się dziwią, mówiąc, że to takie szczęśliwe małżeństwo było.

 

Te pary, jak powiedziałaś, często żyją w równoległych rzeczywistościach, w swoich fantazjach. Niewiele o sobie wiedzą, nie znają siebie, nie potrafią sobie sprawić przyjemności, nie wiedzą praktycznie nic na temat życia seksualnego partnera czy partnerki, na temat życia emocjonalnego, tego, co jest ważne, a co nie jest. Nie wiedzą nic o podejściu do różnych tematów i to, moim zdaniem, bardzo często oddala, buduje barierę w związku między partnerami.

 

Z twojego doświadczenia jako terapeutki wynika, że związki rozpadają się najczęściej z jakiego powodu?

 

Przede wszystkim z różnego rodzaju skrajnych oczekiwań, czyli z nieznajomości siebie. Bardzo często oczekujemy, że partner będzie idealny, więc widzimy w nim jedynie deficyty. Nie doceniamy więc, w jakiej relacji jesteśmy w rzeczywistości. Często przyczyną rozpadu jest porównywanie partnera, często uzależnienie, bardzo często z powodu różnego rodzaju zdrad. Bywa też, że związki rozpadają się z powodu pracoholizmu jednego z partnerów oraz z braku szacunku. Choć moim zdaniem są to wszystko też tematy do głębokiej pracy nad związkiem, niekoniecznie do rozstania.

 

A czy można powiedzieć, że wspólnym mianownikiem tych wszystkich powodów, które wymieniłaś jest brak pewnego rodzaju wiedzy na temat partner_? Oraz empatii?

 

To prawda, ale musimy pamiętać też o tym, że jeżeli ja mam empatię wobec mężczyzn, którzy nie radzą sobie z emocjami i krzyczą, bo to jest ich sposób regulowania emocji, to nie znaczy, że to jest dla mnie bezpieczne w związku.

 

Mnie nie chodzi o to, że to jest bezpieczne, tylko o to, że przynajmniej wiemy, skąd się to bierze, a według mnie to jest podstawa, by zacząć nad tym pracować

 

Tak, tutaj jest niezwykle ważna znajomość partnera i siebie – co ja w życiu akceptuję, a czego nie chcę powtarzać, bo np. doświadczyłam tego w dzieciństwie albo w poprzednich relacjach – to się często również wiąże. I też taka świadomość, czy krzyk partnera uznaję za sposób reagowania, wyrażania emocji czy przemoc? Może być wszystkim. Mogę to akceptować, ale raczej nie akceptuję tego, ponieważ jest to przekroczenie moich granic. To też jest jeden z powodów, dlaczego związki się rozpadają.

 

A jeżeli jesteśmy rozczarowani partnerem czy partnerką i wychodzimy z takiego związku – czy to jest rodzaj tchórzostwa, bo jest nam niewygodnie w relacji. Egozimu?

 

To jest decyzja, że te rzeczy, których doświadczył_ w tym związku są wystarczające i nie chcę dalszego przekraczania granic. Nie chcę pracy nad tą relacją, ponieważ nie akceptuję tego, co robił partner czy robiła partnerka. Czyli są pewne rzeczy, na które się godzę i takie, na które się nie godzę. I nie pozwalam na przekraczanie moich granic emocjonalnych. I to jest bardzo ważne w każdej relacji – żebyśmy wiedzieli, na co się godzimy, a na co się nie godzimy.

 

Czasem jednak trudno jest to ocenić, bo tkwimy w środku tej sytuacji i nie mamy takiego obiektywnego wglądu w relację.

 

Ale tutaj nie potrzebujemy obiektywnej oceny. Wystarczy nasza subiektywna – czy to, co robi mój mąż, czy moja żona, partner/partnerka jest dla mnie ok.

 

Ale ja nie mówię o skrajnych sytuacjach, w których mąż np. nadużywa alkoholu albo jest przemocowcem. Mówię o takich niespełnionych oczekiwaniach – że tego nie jesteśmy w stanie obiektywnie ocenić. Czy zanim podejmiemy decyzję o tym, że wychodzimy z takiej relacji, zamykamy ten etap w naszym życiu, warto np. skorzystać z porady terapeuty?

 

Absolutnie uważam, że warto. Gdy mamy dobrą relację również.

 

Wiesz, żeby nie okazało się po prostu, że podjęliśmy złą decyzję.

 

Ja mam takie poczucie, że wyjście ze związku albo praca nad związkiem to nie jest łatwa decyzja. To nie jest decyzja „z wczoraj na dzisiaj”. To jest decyzja, która długo w nas dojrzewa. Bo decyzje, które są szybko podejmowane, są decyzjami w afekcie, nie są dojrzałe, nigdy też nie są bezpieczne emocjonalnie. I ty tutaj mówisz, że nie można obiektywnie ocenić, gdzie ten partner przekracza nasze granice a gdzie nie. Ja uważam, że można.

 

Nie, mnie się wydaje, że trudno czasem zauważyć, jeśli nie ma się pewnej wnikliwości.

 

Trudno. Ja też nie jestem za tym, żeby koleżanka nam mówiła: słuchaj, twój partner ciągle ci przerywa i nie bierze pod uwagę tego, co mówisz. Kiedy dochodzi do takich trudności relacyjnych w związku i nie jesteśmy do końca pewni, czy dobrze czujemy się w kontakcie, oczywiście warto wtedy się zastanowić nad tym i zapytać partnera, ponieważ to z nim tworzymy tę relację. Np.: „Dlaczego ty wobec mnie tak się zachowujesz?” Bo bardzo często to jest też taka umowa w związku. Jeżeli ja nie słyszę od mojego partnera, że to czy to mu przeszkadza, nadal to robię. Domyślanie się jest procesem zakończonym w dzieciństwie. Żadna żona nigdy nie domyśli się tego, co myśli mąż. Musimy sobie to powiedzieć. To głęboka iluzja, że ktoś wpadnie na pomysł i da mi to, o czym ja właśnie w danym momencie marzę: np. przytuli mnie, gdy będę smutna. Nie, takie rzeczy się nie dzieją. Jeżeli natomiast o tym powiemy, a to nadal się nie dzieje, pojawia się kryzys. I ten kryzys należy rozwiązać. Jeżeli nie zostanie rozwiązany, będzie budował kolejne kryzysy. Wówczas dystans w relacji będzie narastał i powodował, że z czasem nie będziemy w stanie ze sobą się w ogóle komunikować. Bardzo często jeżeli jesteśmy w relacji i są w niej jeszcze dzieci, to one pokazują, co się między nami dzieje nie do końca dobrego.

 

W jaki sposób?

 

Zwracają na siebie nadmierną uwagę albo są agresywne, albo odtwarzają zachowania, które my reprezentujemy miedzy sobą w parze. Np. krzyczą na siebie nawzajem, jeśli jest to rodzeństwo, albo krzyczą na rodziców – jeżeli tylko taki sposób komunikacji znają. Albo nie sprzątają, nie dbają o siebie albo są skrajnie wyciszone, nieobecne. Istotne jest, abyśmy byli uważni na to, co się dzieje w całym systemie rodzinnym, nie tylko w parze.

 

Jeżeli dystans między partnerami mocno się zwiększa, to czy jest granica, po przekroczeniu której nie ma już możliwości zbudowania tego związku na nowo? Nie ma szans i on musi się rozpaść?

 

Niektórzy ludzie w dystansie żyją całe swoje życie.

 

Ale w takim dużym dystansie? Bo wcześniej rozmawiałyśmy o mniejszym dystansie, takim jakby równoległym życiu, obok siebie.

 

Wszystko zależy od tego, jakie mamy, jaki mamy wzorzec relacji wyniesionym z domu, jak bardzo jesteśmy świadomi tego, w jakim związku jesteśmy, jak bardzo czujemy, co nam odpowiada – co nam nie odpowiada, czy dostrzegamy, czyli mamy wgląd w to. Ja uważam, że długo nie można żyć w dystansie. Absolutnie. I też uwrażliwiam bardzo często moich pacjentów, żeby ta ich relacja była żywa, emocjonalna, dostępna. Natomiast jest to bardzo trudne do wykonania. Niektórzy ludzie decydują się na to, że ja sobie, mój partner sobie – mamy osobne zainteresowania, nigdzie nie wychodzimy razem, nie wiemy, co nas wiąże. Pytam wtedy: dlaczego jesteście razem i pada odpowiedź: bo boimy się samotności.

 

I kiedy dzieci opuszczają dom, pojawia się totalna pustka, bo zniknął jedyny element wspólnego życia.

 

Albo kiedy dzieci osiągają wiek dojrzewania i zaczynają o tym mówić. Wtedy pojawia się poważny kryzys, bo oprócz partnera i partnerki mówią też o tym inni, co się dzieje w naszym systemie rodzinnym. Tak często bywa.

 

I wtedy relacja się kończy?

 

Często, gdy jest duży dystans, relacja już wcześniej się skończyła. Bardzo wiele osób żyje wówczas w tym związku, który nie istnieje. Żyje obok siebie. Nie są już razem.

 

Nie ma właściwie już mowy o jakiejkolwiek relacji?

 

Tutaj pytanie, czy gdy partnerzy powiedzą sobie: „od dawna nie czuję twojej obecności” albo „nie jestem w stanie już poczuć się blisko z tobą”, albo „tak daleko jesteś, że już w ogóle cię nie znam” – gdy będzie tego rodzaju rozmowa uświadamiająca, czy wtedy będzie też gotowość, żeby zbudować siebie od nowa? Czy raczej, żeby się rozejść, bo to będzie łatwiejsze. To jest też pytanie, na które nie ma łatwej odpowiedzi, bo każdy podejmuje swoje decyzje. Jako terapeutka par uważam, że najtrudniej być w relacji samotnym i żyć obok siebie. I to może nastąpić po kilku miesiącach, a może po kilku latach. Może też po jakimś trudnym wydarzeniu, gdzie naszego partnera nie było blisko nas. To też zależy od naszej wrażliwości, wnikliwości, empatii.