Opis
Różnice pomiędzy kobietami i mężczyznami sprawiają, że mamy odmienne potrzeby, odmienne fascynacje i odmienne rzeczy sprawiają nam przyjemność. Różnice dotyczą też pojawiających się w związku deficytów, a więc i zdrady, która jest rodzajem depresji związku. Czego zatem szukamy w nieformalnych relacjach?
Uogólniając: kobiety romansując próbują wyjść poza krąg codziennej beznadziei i braku uwagi ze strony partnera; mężczyźni natomiast podnoszą sobie często w ten sposób niskie poczucie własnej wartości, odreagowują stres i wszelkiego rodzaju porażki. Kochanka dla mężczyzny jest swego rodzaju trofeum – musi być atrakcyjna, często bardziej niż żona. I niekoniecznie chodzi o wygląd fizyczny, czasem o pozycję zawodową, społeczną czy intelekt.
Jak wygląda schemat zdrady i dlaczego zdrada jest jedynie iluzją szczęścia wyjaśnia psychoterapeutka par Marlena Kazoń w rozmowie z dziennikarką Aldoną Sosnowską-Szczuką.
Chciałabym, abyśmy podjęły dzisiaj temat nawiązujący do naszej poprzedniej rozmowy. Mianowicie: jak zdradzają mężczyźni, a jak zdradzają kobiety? I czego szukają w nieformalnej relacji?
Kobiety najczęściej szukają bliskości, zrozumienia, akceptacji. Mężczyźni natomiast – docenienia, sukcesu. Ale też różnego rodzaju możliwości rozwoju związku seksualnego – np. realizacji swoich marzeń i pragnień seksualnych, których nie mają zaspokojonych w związku małżeńskim czy partnerskim. Mężczyźni również próbują wzmocnić w ten sposób swoje często labilne poczucie własnej wartości, gdy wzmocnienia zawodowe czy finansowe już im nie wystarczają. Wtedy zaczynają interesować się inną kobietą. I bardzo często jest to także w ich przypadku skrajnie nieświadoma reakcja np. na różnego rodzaju stres.
Co masz na myśli, mówiąc „różnego rodzaju stres”?
Nieustanną presję w pracy – pozostawanie w ekspozycji typu „muszę zdobyć ten kontrakt”, „muszę sobie poradzić w życiu”; relokacje, czyli częste przemieszczanie się, podróżowanie, zdobywanie kolejnych szczebli kariery zawodowej. O takim stresie mówię. Wracając do domu, często późnym wieczorem lub tylko na weekendy, mężczyźni czują się w nim wyobcowani, ponieważ nie uczestniczą w życiu rodzinnym. Pojawia się duży dystans, duża kontrola w związku, często dochodzi do różnego rodzaju konfliktów. Jeśli jest to dom pełen dzieci, a nawet z jednym dzieckiem, staje się to dodatkowym bodźcem i źródłem nieporozumień. I w tym momencie pojawia się silna potrzeba, by odreagować. Niektórzy mężczyźni uciekają wtedy w sport, niektórzy chętniej wychodzą z kolegami, a niektórzy idą w kierunku zdrady.
Oczywiście nie chciałabym generalizować, ponieważ kobiety również mają dużą potrzebę, by odreagowywać stres. Jednak w ich przypadku dużo rzadziej stanowi on powód zdrady.
A często zdarza się, że kobiety zdradzają tylko po to, by zaspokoić swoje fantazje seksualne?
O wiele rzadziej niż z potrzeby bycia z kimś blisko. Kobiety zdradzają, gdy czują się wyobcowane w swoich domach, samotne, mają poczucie, że nikt ich nie rozumie. Nie do końca mają dobre relacje ze swoimi partnerami, nie do końca spełniają się w roli mamy, nie do końca – w roli przyjaciółki. I poszukują kogoś, kto je zrozumie. Zdrada w tym przypadku jest następstwem odczuwania ogromnej pustki i z pragnienia, by doświadczyć miłości romantycznej. Bardzo często kończy się to, niestety, rozczarowaniem i dużym cierpieniem.
Dlaczego?
Ponieważ nikt nigdy do końca nie zaspokoi naszych dziecięcych potrzeb. I ponieważ pustka jest częścią życia; samotność również.
Jakie niezaspokojone potrzeby z dzieciństwa sprawiają, że szukamy ich zaspokojenia w nieformalnej relacji?
Np. takie, że byliśmy nie zauważani, niedoceniani, nieakceptowani. Mówię ogólnie, o mężczyznach i o kobietach.
Może to jest tylko nasze wrażenie?
Tak, ale jeżeli nie skonfrontujemy tego, czyli nie powiemy partnerowi, czego pragniemy, to nasze wrażenie stanie się takim determinantem, by dążyć do zaspokojenia tego braku. Bo jeżeli ja nie powiem mojemu partnerowi: „potrzebuję ciebie więcej”, „potrzebuję, żebyś mnie dotykał, przytulał, głaskał”, „potrzebuję, żebyśmy mieli dobry seks, nie tylko szablonowy” to mój partner nigdy się tego nie domyśli. Jest przecież tak, że gdy dziecko zaczyna mówić, komunikować się ze światem dorosłych, rodzic przestaje się domyślać, czego dziecko potrzebuje. Tymczasem w wielu niezaspokojonych mężczyznach i kobietach jest ogromne pragnienie, aby on się domyślił/ona domyśliła, czego ja potrzebuję.
A w sytuacji, jeżeli komunikujemy partnerowi/partnerce o swoich potrzebach, a on/ona ich nie realizuje? Czy to jest usprawiedliwienie do zdrady?
Absolutnie nie. I jeżeli pozostaniemy na tym etapie, że partner/partnerka słyszy pytanie, ale mimo to nie zaspokaja moich potrzeb, to robi to z jakiegoś powodu. Dla wielu moich pacjentów ponawianie tego rodzaju próśb i rozmawianie o swoich potrzebach jest takim proszeniem się, staraniem w związku. Oczywiście to budzi też różnego rodzaju trudne emocje, i bardzo często cierpienie. Natomiast mam takie wrażenie, że rozmowa polega na tym, że prowadzi nas do jakiegoś celu, bo jeżeli jedynie ja wypowiadam, czego pragnę, a mój partner – nie, nie można tego nazwać rozmową. Nie wiemy, co z tego, co wypowiedzieliśmy, partner zrozumiał/partnerka zrozumiała. Nie wiemy, co w związku z tym wprowadzi do naszego związku, a czego nie. Więc w tym momencie pojawia się znowu bardzo duży poziom frustracji, wynikający z tego, że ja się otworzyłam/otworzyłem, a on/ona zbagatelizował_ moje potrzeby.
Co wtedy?
Bardzo często rozpoczynają się wtedy różnego rodzaju strategie przetrwania. Uważam, że bardzo często jest to pójście w kierunku uzależnień – nadmiernego uprawiania sportu, nadmiernej pracy. To jest taka strategia, żeby przeżyć i się nie rozpaść, żeby nie mieć depresji, nerwicy lękowej, żeby móc jakoś utrzymać to, co mamy. Jedną z takich strategi „naprawczych” bardzo często jest pójście w kierunku różnego rodzaju relacji pobocznych. Np. wymieniamy z kolegą/koleżanką z pracy mejle czy SMS-y, umawiamy się na kawę czy przekraczamy wszelkie granice i tworzymy dodatkową relację. Jak mówiłam wcześniej – jest to kryzys w związku, depresja relacji. I takie przetrwanie nie ma nic wspólnego z partnerstwem, z więzią.
Czyli jest życiem obok siebie?
Tak, i bardzo często mężczyźni i kobiety, którzy widzieli taki model funkcjonowania w swojej rodzinie – między rodzicami, powielają ten schemat nieświadomie. W momencie, gdy wskutek np. warsztatów czy terapii – własnej lub par – zaczynają analizować, co dzieje się w ich związku, często mają refleksję tego rodzaju, że nikt nie ma udanej relacji, bo wszyscy się zdradzają – mama, tata. I traktują to jako usprawiedliwienie – wszyscy biegną w tym kierunku, to ja biegnę również
No właśnie, często słyszy się, że wszyscy zdradzają.
Tak, bardzo często. Ale nie można mówić, że to takie czasy, że dużo napięcia, presji…
A czy to nie jest tak, że panuje obecnie nieco większe przyzwolenie na utrzymywanie nieformalnych relacji?
Można to tak zinterpretować, ale naprawdę nie chodzi o to, żeby przeżywać w ten sposób życie i zaburzać życie następnych pokoleń. Mówię o partnerach i też o dzieciach, które znów widzą taki model relacji – za 20 lat będzie on przyczyną jeszcze większego kryzysu w ich związkach.
Oczywiście mówi się teraz o nieformalnych relacjach bardziej otwarcie, ale moim zdaniem też po to, by móc wprowadzić w jakimś stopniu zachowania korekcyjne. Tzn. uświadamiać sobie swoje miejsce w związku i je uzdrawiać. Uzdrawiać to znaczy np. pójść na psychoterapię.
Nie każdy ma taką możliwość, żeby pójść na psychoterapię.
To prawda, myślę jednak, że każdy z nas ma swoje granice. I gdy czuję, że coś złego dzieje się w mojej relacji, to jestem w stanie znosić to tylko do pewnego momentu. Wtedy są możliwe dwa scenariusze: albo zaczynam głośno mówić o tym, co się dzieje albo zaczynam chorować – pojawiają się np. różnego rodzaju zaburzenia lękowe, depresyjne, trudności w samoakceptacji, labilność emocjonalna, trudności relacyjne i problemy ze snem.
Czy to są takie pierwsze sygnały tego, że coś się źle dzieje w związku?
Że coś się źle dzieje z nami. Że czujemy po prostu, że czegoś jest za dużo. Zdarza się, że towarzyszą też temu takie fizyczne objawy, np. poczucie zmęczenia, bardzo wysoki poziom stresu, nieumiejętność wyłączenia się – rodzaj nieustannego pobudzenia, potrzeba ciągłego kontrolowania sytuacji. Np. partner wyjechał w delegację i nie odpowiada na SMS-y, więc pojawia się takie podejrzenie, że zapewne coś się tam dzieje, nie jestem najważniejsza.
To wynik, jak rozumiem, wcześniejszych doświadczeń?
Tak. Oczywiście tutaj trzeba zbadać, na ile jest to projekcja, na ile są to zaburzenia lękowe, a na ile rzeczywistość.
Nie można tak żyć, długo. Czy jeśli funkcjonuje się w takim stanie, to jest duże prawdopodobieństwo, że ta relacja po prostu się rozpadnie?
Bardzo duże prawdopodobieństwo – albo, że ta relacja się rozpadnie, albo, że osoba, która czuje, że jest z nielojalnym partnerem zacznie chorować albo cierpieć na różnego rodzaju zaburzenia. Jeśli para ma dzieci, to one również mogą sygnalizować, że zostały przekroczone granice, zwracając na siebie uwagę mamie, która jest w innym świecie lub tacie, który jest nieobecny.
Stąd się biorą na przykład takie nieoczekiwane, nieadekwatne do sytuacji zachowania dzieci?
Jeżeli chodzi o zachowania dzieci, poszłabym kawałeczek dalej, bo również szkoła ma na nie wpływ. Gdy dziecko w relacjach z rodzicami zaczyna zachowywać się inaczej niż zwykle jest to sygnał dla psychoterapeutów, psychologów, rodziny, uważnych bliskich, że coś się dzieje pomiędzy nimi.
Od czego zaczyna się zdrada w przypadku kobiet, a od czego w przypadku mężczyzn?
Kobiety, gdy czują się niezaspokojone w swoich związkach partnerskich bądź małżeńskich, na początku bardzo często mają potrzebę akceptacji, szukają atencji. Zaczynają często od SMS-ów z kolegami z przeszłości lub z pracy. Oczywiście jestem daleka od tego, żeby mówić, że każda kobieta tak robi, ale jest taki ogólny schemat. Zaczynają od SMS-ów, żeby zbudować tło relacji. W drugim etapie następuje pierwsze wyjście.
To znaczy?
Wspólne wyjście np. na obiad czy kolację. Oczywiście wszystko pod nieobecność męża/partnera bądź pod pretekstem dodatkowych zajęć. Często odbywa się to w ten sposób, ponieważ to jest zdrada, a nie budowanie nowej relacji. I dopiero po kilku, czasem kilkunastu takich spotkaniach, pojawia się potrzeba zdrady intymnej. W przypadku kobiet bardzo ważne jest bowiem poczucie, że są rozumiane. Ta iluzja romantycznej miłości, tego zaspokajania potrzeb bez konieczności wypowiadania ich. I bardzo często, chodzi tutaj o takie oddanie się całkowite seksualne i emocjonalne – że ja z tym moim kochankiem mam zupełnie inną więź niż z mężem.
A czy rzeczywiście ta więź bardzo różni się od więzi, którą można byłoby mieć z mężem czy stałym partnerem?
Jeżeli z mężem jesteśmy 10 czy 20 lat i poznajemy innego mężczyznę w pracy lub na wyjeździe, lub jakimś spotkaniu to na początku takiej relacji jest zupełnie inaczej. W związku znamy tę drugą osobę – żyjemy z nią na co dzień, dostrzegamy różnego rodzaju mankamenty, ponieważ nikt nie jest idealny. Jedne rzeczy nam odpowiadają, drugie nie – to naturalne. Bardzo często podczas terapii par zadaję pytanie: „jak państwo się poznaliście, to co do siebie czuliście?” Bardzo ważny jest bowiem aspekt odtworzenia tej relacji: jak ci ludzie na siebie na początku patrzyli? co mówili? kim dla siebie byli? I to też, oczywiście, odtwarzane jest w tych związkach przekraczających, czyli w tych, o których mówimy, że mają dysfunkcję, jaką jest zdrada w tle.
I tutaj muszę powiedzieć, że na zupełnie inne rzeczy zwracają uwagę mężczyźni. Dla nich kochanka stanowi takie specyficzne trofeum – musi być atrakcyjna, często dużo bardziej niż żona.
Czy to jest regułą?
Niekoniecznie jest to regułą i niekoniecznie chodzi tylko o wygląd. Często też o pozycję zawodową czy społeczną, o intelekt, ponieważ mężczyzna w zdradzie musi się troszeczkę wzmocnić, podbudować. Natomiast kobieta w zdradzie musi zostać doceniona i zauważona. Mamy zupełnie inne potrzeby, bo biologicznie jesteśmy inaczej uwarunkowani. Dlatego mężczyznom, gdy poznają swoją potencjalną kochankę, bardzo często krótki czas budowania takiej relacji jest potrzebny do momentu, gdy pójdą z nią do łóżka. Dużo krótszy niż w przypadku kobiet.
W gabinecie często słyszę, że kobiety potrzebują zrozumienia i walczą w ten sposób z pustką i z samotnością. A mężczyźni potrzebują zauważenia, docenienia i takiego wzmocnienia się intelektualno-fizycznego.
To wydaje się bardzo proste do zaspokojenia w stałej relacji, prawda? Wystarczy odrobinę popracować nad tym tylko.
„Popracować” to jest słowo klucz, którego często używamy podczas tej rozmowy. Popracować to znaczy: otworzyć się. Popracować to znaczy: pokazać swoje miękkie podbrzusze, jak niektórzy terapeuci to nazywają, czyli naszą słabość, miękką stronę pragnień, niezaspokojonych potrzeb z dzieciństwa, z którymi się mierzymy praktycznie całe życie. I to jest trudne w każdej relacji.
Nawet w takiej bliskiej? Z osobą, z którą tworzy się rodzinę, ma się dzieci, jakieś wspólne przedsięwzięcia?
Tak, mam poczucie, że nawet w takiej bliskiej relacji. Pamiętajmy, do zdrady nigdy nie dochodzi, gdy jest cudownie w naszym domu i mamy niezwykłą bliskość – fascynujemy się mężem czy żoną, partnerem czy partnerką i jest – jak to się mawia – suto zastawiony stół. Absolutnie nie. Zdrada jest w momencie, gdy jest kryzys. Wtedy naturalnie się wycofujemy, więc jak możemy naszemu partnerowi czy naszej partnerce powiedzieć: potrzebuję cię, brakuje mi ciebie, tęsknię za tobą? To jest takie wystawienie się na atak i odrzucenie. Rzadko który związek mówi sobie o takich rzeczach na co dzień, a to jest niezwykle ważne wiedzieć, na ile druga osoba jest blisko nas, a na ile jej nie ma.
Smutne to jest.
Niestety tak. Natomiast ja traktuję kryzys w związku jako szansę na nowe, lepsze życie. Ponieważ jeżeli ten mąż czy żona przyzna, że jest z kimś innym, że nie jest w stanie tego dłużej ukrywać i powie: „brakuje mi ciebie, zróbmy coś, uratujmy naszą relację, jestem niedojrzały, nie wiem, dlaczego to zrobiłem, proszę cię, pomóż mi” – to takim komunikatem możemy wyjść i zbudować coś nowego.
Trzeba mieć dużą odwagę, by w takiej sytuacji to powiedzieć.
Bardzo dużą. Bardzo dużą gotowość i też przekonanie, że muszę to powiedzieć, bo kłamstwo jest równoznaczne z cierpieniem. To jest niezwykle ważne.
Czy chcesz powiedzieć, że osoba, która zdradza, cierpi?
Tak, zawsze. Niezależnie od tego, czy zdrada trwa tydzień czy 10 lat. Jest w jednym życiu, na chwileczkę wychodzi z niego, ponownie wraca do swojego życia rodzinnego, partnerskiego i będąc w nim marzy o kochanku czy kochance. Będąc z kochankiem czy kochanką, marzy o mężu czy żonie – co teraz u niego/u niej słychać? co teraz robi? I zastanawia się, dlaczego z mężem nie mam tak jak z kochankiem? A dlaczego z żoną nie mam tak jak z kochanką? – to jest cały czas bycie w podwójnej relacji, w podwójnym świecie. Bo będąc tutaj, wyobrażam sobie, co by było, gdybym miała zaspokojone te rzeczy tam; będąc tam, wyobrażam sobie, jakby to było tutaj.
Czyli cały czas, po prostu w takim deficycie? Mimo korzyści płynących zarówno z jednej, jak i drugiej sytuacji?
Tak, i w takiej ucieczce od siebie. Pamiętajmy, zdradzając uciekamy od siebie. Zaspokajamy się tym, co na zewnątrz, a nie tym, co już mamy.
Czy mechanizm zdrady jest podobny do mechanizmu uzależnień?
Jeżeli uzależniamy się od naszego kochanka czy kochanki, to bardzo często wchodzimy w taką dynamikę. Nie mogę bez niego czy bez niej żyć; co chwilę sprawdzamy telefon; weekendy są dla nas nie do zniesienia. Nie jesteśmy w stanie wytrzymać tego, że nasz kochanek ma rodzinę i ciągle towarzyszy nam poczucie, że jesteśmy „te drugie”. Oczywiście mężczyźni też mają trudność z tym, aby przejść do porządku nad sytuacją, że są drugimi partnerami.
A bardziej cierpią w takich sytuacjach kobiety czy mężczyźni? Kogo bardziej zdrada pochłania?
Trzeba odnieść się tutaj troszeczkę do naszej biologii. Jest takie powiedzenie, że kobiety będąc w uzależnieniach, betonują się po pas, a mężczyźni tylko po kostki. Czyli kobietom trudniej jest wyjść z uzależnienia emocjonalnego od swojego kochanka. To wynika z naszej konstrukcji emocjonalnej. My dużo bardziej wszystko przeżywamy, dużo głębiej we wszystko wchodzimy, analizujemy. I dużo częściej popadamy w różnego rodzaju skrajne emocje. To jest związane z naszym cyklem hormonalnym, z naszą biologią. Natomiast mężczyźni podchodzą do wszystkiego logicznie i analitycznie.
Czyli zawsze są wygrani?
Niekoniecznie, ale myślę, że cierpią podobnie jak kobiety. Oczywiście, jeżeli taki mężczyzna widzi, że jego związek może się rozpaść, a ma relację dodatkową (jest w romansie), częściej wybierze ten bezpieczny byt. Chciałabym jednak podkreślić, że nie zawsze tak się zdarza, czasami te relacje podwójne utrzymują się latami.
Jak to jest możliwe funkcjonować latami w podwójnej relacji?
Mnie wydaje się to niemożliwe. Bardzo często jednak, gdy w moim gabinecie pojawia się para i pytam, jak długo jest ktoś trzeci między wami, pada odpowiedź: kilka lat. Zastanawia mnie więc, na ile jest to wybór tej pary, a na ile obciążenie, cierpienie? Jeżeli trafiają do mnie na terapię to czy dlatego, że chcą z tym definitywnie skończyć, czyli być znowu razem? Czy dlatego, że chcą się rozstać w zgodzie, bo mają do siebie szacunek za ten czas sprzed zdrady?
Nie możemy zdrady traktować zerojedynkowo, ponieważ jest to głęboki i traumatyczny problem, by móc powiedzieć, że po zdradzie para zawsze może się uratować albo po zdradzie para nigdy nie może się uratować. Nie ma takiej możliwości.
W przypadku każdej innej sytuacji, też nie ma.
Dokładnie. Czasami bywa tak, że związek z kochanką czy z kochankiem dużo lepiej funkcjonuje niż związek bez kochanki czy kochanka. Bo ci ludzie, partnerzy już nie są w stanie być razem, nie są w stanie się na siebie otworzyć.
Dlaczego mówisz, że związek o wiele lepiej funkcjonuje, jeśli jest w nim kochanka lub kochanek?
Bardzo często zdarza się tak – i to dotyczy w dużej mierze mężczyzn, którzy zdradzają – że ich oczekiwania, że kobieta, partnerka będzie całe życie taka, jak sobie wymarzyli, są niespełnione. Czują się wtedy sfrustrowani byciem w relacji z nieobecną, zamkniętą żoną, która jest bardziej mamą dla swoich rodziców (czyli cierpi z powodu parentyfikacji), bądź mamą dla swoich dzieci, a ten mężczyzna jest odstawiony na boczny tor. Oczywiście to jest naturalne, gdy dzieci są małe. Wówczas relacja również przeżywa kryzys, ale w niedojrzałych relacjach bardzo często ten kryzys kończy się kimś trzecim. I tutaj, jeżeli mówimy o takich młodych małżeństwach czy starszych, w których są dzieci – tam też pojawiają się kochanki czy kochankowie, którzy w pewnym sensie spełniają rolę bycia w związku na równi z obecną żoną, czy mężem. To znaczy, że kochanka czy kochanek otrzymują podobną rangę, co żona czy mąż w związku.
A kto jest na gorszej pozycji, jeżeli w ogóle można to tak nazwać, kochanek czy mąż? Kochanka czy żona?
To bardzo trudne do określenia. Myślę, że cierpią wszyscy.
A jeżeli o sobie nie wiedzą?
Jeżeli nie wiedzą o sobie, to można tak żyć w iluzji latami. Tylko pamiętajmy, że jeżeli ta osoba jest w stanie żyć w iluzji, to są pewne sygnały, które wskazują, że razem z nami w naszym samochodzie pod tytułem „Związek” jedzie jeszcze jeden pasażer. To taka metafora, która mi przyszła teraz do głowy. Nie można powiedzieć, kto w takiej sytuacji ma gorzej, ponieważ każdy coś tutaj traci. Czy zyskuje na dłuższą metę? Nie wydaje mi się, bo zdrada jest depresją związku. Nieszczęściem, nie przyjemnością, i wiąże się z ogromnym cierpieniem.