Opis
Następstwa braku ojca w życiu, zarówno chłopców, jak i dziewczynek bywają często traumatyczne. Mogą skutkować m.in. zwiększonym ryzykiem depresji, problemami wychowawczymi, zaburzonym poczuciem bezpieczeństwa, problemami w nauce, problemami z agresją i wyrażaniem emocji, zaburzeniami więzi.
Nieobecność ojca ma znaczący wpływ na przyszłość dziecka. Konsekwencje tzw. syndromu nieobecnego ojca mogą być widoczne nawet w kilku kolejnych pokoleniach, które brak wzorców będzie zaburzać. Brak ojca oznacza brak autorytetu, brak poczucia bezpieczeństwa i bliskości emocjonalnej.
Warto pamiętać, że bycie nieobecnym albo niedostępnym, albo obojętnym rodzicem może mieć bardziej wyniszczający wpływ na dziecko, niż bycie nawet słabym rodzicem. Aby zapewnić dziecku prawidłowy rozwój, bardzo ważne jest, aby nie bać się prosić o pomoc każdego, kto może nam w tym pomóc. Dzieci, które czują się opuszczone przez rodziców, będą często wymagały wieloletniej terapii, która pozwoli im poprawić jakość swojego życia. Bądźmy świadomi i zróbmy wszystko, aby zapewnić swoim dzieciom radosne życie. Pamiętajmy, że przecież każde dziecko pragnie być blisko swojego rodzica, zarówno ojca, jak i matki.
Jakie konsekwencje ma wychowywanie dziecka bez ojca?
To zależy, czy ten ojciec jest i jest emocjonalnie nieobecny, czy jest i wyjechał za granicę czy zmarł? Musimy rozgraniczyć, o jakiej nieobecność mówimy – czy to jest nieobecność fizyczna, emocjonalna, psychiczna? To jest bardzo ważne. I równie ważne jest, czy sytuacja dotyczy córki czy syna, ponieważ zupełnie inne obciążenia ma dziewczynka, która nie ma taty, a zupełnie inne – chłopiec.
Dobrze, to zacznijmy może od sytuacji, która nawiązuje do jednego z poprzednich naszych odcinków i rozmowy dotyczącej nieobecnej matki. Zacznijmy więc od tego, kiedy ojciec jest nieobecny emocjonalnie.
Bardzo często wytwarza się wówczas, zarówno w córce, jak i w synu, rodzaj starania się o tatę. Niektóre dzieci robią to w ten sposób, że są pilne, robią wszystko dokładnie – wstają na czas, sprzątają, są adekwatnie taktowne do sytuacji, robią, co należy.
I będzie tak postępowała zarówno dziewczynka, jak i chłopiec?
Tak, zachowanie takie jest niezależne od płci. To będzie grzeczna dziewczynka i grzeczny chłopczyk. Ja często wskazuję, że takie dzieci nie mają dzieciństwa, ponieważ rezygnują z właściwego dla swojego wieku, dziecięcego przekraczania granic, które jest bardzo rozwojowe i które też uczy budowania relacji z otoczeniem.
Czy w ten sposób dzieci zachowują się bez względu na to, ile mają lat?
Oczywiście, bez względu na to, ile mają lat – nie. Bardzo często jednak do wieku dojrzewania mają tendencję do przymilania się, które wynika z traumy relacyjnej, jaką przeżywają z ojcem, którego nie ma – który nie rozmawia z dzieckiem, nie interesuje się nim, nie zauważa, nie przytula. Zauważa je jedynie wtedy, gdy dziecko odnosi jakiś sukces. I wówczas bardzo często u takiego ojca pojawia się wyobrażenie, że to on stoi za sukcesem tego dziecka.
Skąd się bierze takie zachowanie?
Zazwyczaj stąd, że taki ojciec miał bardzo podobny wzorzec relacji z własnym ojcem, czyli był niezauważany, nieakceptowany. Gdy próbował zwracać na siebie uwagę, w jakimś sensie był chłopcem, tzn. bił się z kolegami, był niegrzeczny. Ale nikt nie zwracał na to uwagi, czyli był obojętny, a obojętność jest czymś najgorszym, czego możemy doświadczyć. Zarówno jako dzieci, jak i dorośli. I często mechanizmem zapobiegającym obojętności jest nadmierne staranie się, aby zaistnieć. I kiedy takie dziecko dorasta, staje się wzorowym, perfekcyjnym pracownikiem.
A jakim jest partnerem?
Niezwykle taktownym, pomocnym. Bardzo często nie ma jednak kontaktu z emocjami – może cierpieć na alekstytymię. Bardzo często nie ma również kontaktu z własnym ciałem, występuje u niego duża sztywność, bardzo silne napięcia; mogą pojawić się choroby psychosomatyczne, ucieczka w pracę, w nałogi. Ale raczej jest to wszystko takie grzeczne, bez żadnego uchybienia – żeby nikt o mnie nie pomyślał źle.
To jest takie zasługiwanie na miłość?
Często jest to zasługiwanie na miłość i w ogóle zasługiwanie na obecność. Bo żeby zasługiwać na miłość, trzeba mieć przekonanie, że należy mnie kochać. A dziecko, które było niezauważane przez ojca (bądź matkę), po pierwsze – musi zasłużyć na zauważenie, czyli najpierw: zauważ mnie, jestem idealny. A w drugiej kolejności – pokochaj mnie.
Za to, że jestem idealny?
Tak. Za to, że jestem idealny, że odnoszę sukcesy – i w matematyce, i w sporcie, i w języku polskim, sąsiedzi mnie lubią, jestem pomocny, nie biję się z kolegami, nie gram non stop w gry, nie wydaję pieniędzy ciężko przez ciebie zarobionych itd.
A czy w takiej sytuacji i w przypadku tego rodzaju relacji pomiędzy ojcem a synem, matka może zrekompensować w jakiś sposób dziecku nieobecność emocjonalną ojca?
Nie jest to absolutnie możliwe. Żadna, nawet najlepsza matka, nie nauczy syna, jak być mężczyzną.
Chodzi o nauczenie wzorca mężczyzny?
Tak, chodzi o wzorzec, ale też nauczenie emocjonalności mężczyzny, budowania relacji z mężczyzną, także motywowania przez mężczyznę, ponieważ ojciec trochę inaczej motywuje syna niż mama. I, oczywiście, to też dotyczy córki – w dziewczynce tata buduje poczucie własnej wartości, że to, co ona powie, jest ważne: została usłyszana, jest akceptowana, może się wypowiadać. I nie boi się obcych, bo bardzo często dzieci, które mają nieobecnych ojców, boją się obcych, nie tylko mężczyzn, ale obcych w ogóle.
Z jakiego względu?
Ponieważ ojciec jest symbolem siły i bezpieczeństwa. A więc dziecko, które jest zauważane przez ojca, ma śmiałość wobec obcych ludzi. Śmiałość, czyli nie boi się mówić, co myśli.
A jakie relacje w dorosłym życiu buduje dziewczynka, która wychowuje się z nieobecnym emocjonalnie ojcem? Jakich mężczyzn wybiera na partnerów?
Często, oczywiście, niedostępnych, nieobecnych. Staje się ich mamą, bądź ich córeczką. Nie buduje relacji zdrowej, partnerskiej, np. opiekuje się partnerem, podobnie jak opiekowała się niedostępnym ojcem – często smutnym, zatopionym w gazecie czy siedzącym przed telewizorem. Odtwarza więc ten sam schemat – opiekuje się partnerem, załatwia mu lekarzy, lekarstwa, pracę, organizuje czas wolny, wakacje, zarabia więcej – po prostu jest w stanie znów zasługiwać na niego, na zauważenie i miłość.
A czy mają tendencję do budowania stałych, wieloletnich relacji czy raczej często zmieniają partnerów?
Bardzo często są w stałej relacji. To nie jest dynamika relacji polegająca na tym, że szuka się większej miłości niż ta, którą się ma. Miłość jest taka, na jaką się zasługuje, czyli niewielka i cały czas trzeba się starać. To jest wręcz taki kompulsyjno-obsesyjny pęd, aby zostać zauważonym. I oczywiście partner, nie zwracając na to uwagi, dodatkowo wszystko to nakręca, ponieważ ta dziewczynka, która stała się kobietą, gdy pragnęła być blisko ojca, on się od niej oddalał. I w dorosłym życiu jest podobnie: im bardziej ona się stara, tym bardziej partner się oddala. To jest bardzo trudne do zatrzymania, bo jako dorosła już kobieta, która nie miała ojca, musi się wzmocnić – uświadomić sobie, że nie musi postępować w taki sposób, jak robiła to będąc dzieckiem. Że to nie było dobre; że to było jedyne, co mogła wówczas zrobić, aby przeżyć – bez depresji, bez większych stanów lękowych, które zapewne miała, bez chorób psychicznych. W ten sposób się uratowała. Nauczyła się starać i to wypełniało całe jej jestestwo w byciu z ojcem.
A kiedy dziecko traci ojca nagle, z dnia na dzień, z powodu jego śmierci? Jaki to ma wpływ na dalszy rozwój takiego chłopca czy takiej dziewczynki?
Bardzo często pojawia się wtedy konflikt wewnętrzny, dotyczący życia, losu, Boga. Pytanie „dlaczego ja?”
Czy wiek dziecka ma w tej sytuacji znaczenie?
Jak najbardziej. Małe dzieci bardzo często przeżywają to bajkowo, trudno jest im to sobie wyobrazić, wytłumaczyć. Później, gdy dorastają, coraz więcej rozumieją. Pod względem ich rozwoju emocjonalnego i psychicznego ta sytuacja jest łatwiejsza do wytłumaczenia też – że ojca nie ma, bo nie żyje, niż w przypadku, że go nie ma, ale siedzi obok.
Gdy jest niedostępny emocjonalnie.
Tak, bo nie ma go, ponieważ zmarł – miał wypadek albo chorował na terminalną chorobę, albo zmarł z jakiegokolwiek innego powodu. Bo to jest wytłumaczone. A bardzo ważne w wychowaniu dzieci jest, aby tłumaczyć różne sytuacje czy wydarzenia. Jeśli dziecku nie wytłumaczymy tego, co wydarzyło się w jego życiu, doprowadzi to do tworzenia się nadbudowanych lęków, które mogą ukształtować osobowość lękową. Jeśli dziecko nie wie i pyta „dlaczego?” i nikt mu tego nie wyjaśnia, samo tworzy bardzo często lękową sytuację, w którą zaczyna wierzyć.
Czyli nie wolno od takiej sytuacji tragicznej uciekać i separować dziecka?
Absolutnie nie. Z tego powodu, prędzej czy później, dziecko będzie miało zaburzenia lękowe.
A kiedy one mogą się najwcześniej objawić?
W momencie, gdy pada pytanie „dlaczego?”. To jest zwykle trzeci, czwarty piąty, szósty rok życia. U niektórych dzieci trwa to bardzo długo, ponieważ gdy pytają „dlaczego?”, nie dostają odpowiedzi. I odpowiedź na to pytanie należy tak konstruować, żeby dziecko zaspokajać – żeby zaczynało rozumieć świat, rozumieć emocje. Jeżeli pyta: „dlaczego koledzy mnie nie lubią?”, trzeba odpowiedzieć w taki sposób, aby dać też dziecku wsparcie, np. że nie zawsze bywa tak w życiu, że jesteśmy przez wszystkich lubiani. „A dlaczego tata nie zwraca na mnie uwagi?” – jeżeli dziecko jest odważne, też zada takie pytanie. I też wtedy należy odpowiedzią takie dziecko zaspokoić.
Skąd dziecko ma wziąć odwagę, jeżeli jest w takiej relacji?
Tak, zwykle w takich domach dziecko nie zadaje tego pytania, ale bardzo często robią to jego/jej przyjaciele. Np. kiedy przychodzą do domu i pytają: „Czy twój tata jest zły? Bo siedzi i nic nie mówi”. I wówczas, jeśli ta dziewczynka odpowiada: „Nie jest, on tak ma”, to znaczy, że jest odważna. Co z kolei wskazuje, że ma poczucie własnej wartości. Kiedy jednak odpowiada: „Mój tata jest smutny, nigdy nic nie mówi”, oznacza to, że jest w symbiozie z przeżywanymi przez ojca emocjami. Bo musimy wziąć pod uwagę, że ten nieobecny ojciec też coś przeżywa, też jest wypełniony jakimś lękiem, cierpieniem, smutkiem; myślami, emocjami jest gdzie indziej, nie w domu. I dopóki nie zajmie się swoim smutkiem, to nie zajmie się dzieckiem, nie zajmie się rzeczywistością, nie zajmie się swoją żoną, nie zajmie się swoim życiem.
A jak dziecko po stracie ojca radzi sobie później w życiu? W jakie relacje wchodzi? Czy to ma w ogóle jakikolwiek wpływ na budowanie przez nie relacji w dorosłym życiu oraz na poczucie bezpieczeństwa w niej?
Jeżeli rodzic umiera, ojciec umiera, bardzo duże znaczenie ma, jak zostanie przeprowadzona żałoba. Na ile to dziecko zrozumie, np. w przypadku choroby, że jej efektem jest, niestety, śmierć; albo, że zdarzył się wypadek, na skutek którego ukochany tata nie żyje. Ważne są relacje sprzed – jakie one były pomiędzy ojcem a tym dzieckiem? Ważne, czy mama wejdzie w kolejną relację.
A jeżeli relacje z ojcem były bardzo dobre?
W każdym przypadku bardzo ważne jest, aby przeżyć żałobę. Pozwolić dziecku np. pisać listy do taty; jeżeli jest małe – rysować ojca. Jeżeli dziecko jest dorastające – również pisać listy, chodzić na cmentarz, rozmawiać. Niektóre dzieci modlą się do swoich ojców. Oczywiście jest to kolejny proces do przeżycia.
I kolejny etap żałoby?
Tak. Znam osoby, które dawno temu straciły swoich rodziców i nadal mają z nimi kontakt. W swoim wyobrażeniu, oczywiście. I to je buduje, i wzmacnia. I nie oznacza, że nie przeżyły te osoby żałoby. Oznacza, że w taki sposób czują kontakt z tym zmarłym rodzicem. Dla nich to jest budujące, nie mają stanów lękowych czy depresyjnych. Mówią, że czują niepokój i muszą się pomodlić do swojego ojca czy mamy, których dawno już nie ma. Daje im to poczucie bezpieczeństwa. Dla mnie jako psychoterapeutki, jest to takie wyjście z sytuacji na wzór tego, jak postępują małe dzieci – że muszą sobie stworzyć obraz nieżyjącego już rodzica, żeby samemu móc przeżyć.
A jeżeli ojciec umrze, to czy pełnioną przez niego rolę może w jakiś sposób zrekompensować dziadek? I nauczyć określonych wzorców, np. męskości?
Pod jednym warunkiem: że dziadek będzie szanował swojego zięcia bądź syna i mówił o nim dobrze albo mówił, jaki był. Nie może tu być jednak nadmiernych ocen. Jeżeli zmarł np. na skutek uzależnienia od alkoholu, to ważne, aby nie mówić o tym dziecku, które ma dopiero sześć lat, tylko, żeby dowiedziało się ono o tym później, jako młody człowiek. Tego rodzaju komunikaty bowiem bardzo obciążają małe dzieci, które utożsamiają się z nieobecnym zmarłym, w tym przypadku w wyniku uzależnienia od alkoholu. Nie będą się czuły pewnie, nie będą chciały kontaktu z dziadkiem, bo on źle mówi o moim ojcu, a ja chciałbym mieć mojego ojca zapisanego w pamięci jako bohatera.
Dzieci idealizują rodziców?
Tak, bardzo często. Ja uważam, że zdrowa relacja rodzica z dzieckiem polega na tym, że dziecko może wyrazić wobec rodzica każdą emocję, np.: „Jestem na ciebie zły, zawiodłeś mnie, jestem wściekły, nigdy cię nie było”. Pamiętajmy, że dzieci lubią komunikaty „zawsze” i „nigdy”. I rodzic musi to unieść, później z dzieckiem porozmawiać i postarać się nie doprowadzać już do kolejnych podobnych sytuacji. O ile się da, bo czasami jest to niemożliwe. Te komunikaty typu: „nigdy cię nie było”, „jesteś nieobecny”, „późno wróciłeś”, „późno po mnie przyszedłeś”, „znowu patrzysz w komputer”, „znowu pracujesz”, „znowu cię nie ma”, „znowu złe jedzenie” itd. – bardzo ważną rzeczą jest, żeby rodzic był w stanie to przyjąć, zaakceptować, skontaktować się z dzieckiem, porozmawiać z nim, zbudować inny rodzaj komunikacji.
Ty mówisz, mam poczucie, o takiej idealnej sytuacji. Ludzie tak się nie zachowują.
Tak, natomiast uważam, że zdarza się to, oczywiście, jak najbardziej. W ostatnich latach zupełnie inaczej wychowuje się dzieci, niż wychowywano nas, nasze pokolenie, czy pokolenie lat 80.
Kiedyś nie można było powiedzieć rodzicom…
Nie, absolutnie. Kierowano się zasadą, że dzieci i ryby głosu nie mają. Nie wolno było powiedzieć nic, a jeżeli ojciec był uzależniony, to już w ogóle, bo był tak duży strach przed nim. Natomiast jeżeli dziecko boi się swojego rodzica, to nigdy z tym rodzicem nie zbuduje relacji.
A czy ojca nieobecnego emocjonalnie dziecko będzie się bało?
To zależy. Bo pamiętajmy (to jest bardzo ważne), że zanim dziecko będzie go idealizowało i tłumaczyło, będzie próbowało nawiązać z nim relację. I jeżeli ten ojciec je odrzuci na zasadzie „nie, bo nie”, to będzie się bało. Jeżeli odrzuci: „nie, bo jestem smutny”; albo: „nie, bo w pracy mi nie wyszło”, albo: „nie, bo jestem zmęczony”, to dziecko będzie ratowało. Jeżeli natomiast odrzuci komunikatem: „zajmij się sobą”, to będzie czuło dystans. Tak bardzo ważne są te komunikaty w stronę dziecka, żeby móc stwierdzić, co będzie z tym dzieckiem dalej.
Ponieważ mamy misyjne podejście do robienia tego podcastu, zapytam cię na koniec, co chciałabyś powiedzieć nieobecnym ojcom, którzy być może nas oglądają?
Jeżeli oglądają nas bądź słuchają nieobecni ojcowie, dla mnie najważniejsze jest, żeby zobaczyli swoje dziecko – niezależnie od tego, ile ma ono lat. I nauczyli się nawiązywać z nim relację. Nawet jeżeli jest to bardzo trudne, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że zapewne panowie przeżyliście to, co przeżywa teraz wasze dziecko, które wychowuje się w samotności, w nieobecnej emocjonalnie rodzinie. Dla mnie bardzo ważne byłoby, abyście to dziecko poznali, nawiązali z nim relację, o ile to możliwe, i spróbowali też ucieszyć się z tego kontaktu i z bycia tatą.
Nigdy nie jest na to za późno.
Tak, te dzieci czekają, póki rodzice żyją. I to jest niesamowita, naprawdę niesamowita miłość.