Wykonanie strony | The Best Projects

S.01 E.14 GDY KOCHAM ZA BARDZO... - Podcast do przeczytania
Podcast nieBEZPIECZNE ZWIĄZKI
Podcast nieBEZPIECZNE ZWIĄZKI

Podcast do przeczytania

29 sierpnia 2023

S.01 E.14 GDY KOCHAM ZA BARDZO...

Opis

 

Zależność od związku i od miłości to bardzo częste uzależnienie. Oznacza, że regulatorem emocji jest dla nas partner_. I tak jak alkoholik w czynnym nałogu nie wyobraża sobie życia bez alkoholu, tak kochająca za bardzo kobieta nie wyobraża sobie życia bez „ukochanego" i zakochany „bez pamięci" mężczyzna nie jest w stanie żyć bez swojej ukochanej kobiety. 

 

Uzależnienie od miłości, podobnie jak w przypadku innych uzależnień – np. od środków psychoaktywnych czy od takich zachowań jak hazard, seksoholizm i pracoholizm – polega na przymusie wykonywania określonych czynności i zachowań, pomimo ich negatywnych skutków. Często też pomimo racjonalnego myślenia. Dla osoby uzależnionej od alkoholu przymusem jest picie alkoholu, dla osoby uzależnionej od miłości jest nim powtarzanie zachowań związanych z relacją z mężczyzną lub kobietą. 

 

Podobnie też jak w innych uzależnieniach, mechanizm iluzji i zaprzeczeń nie pozwala realnie spojrzeć na związek, w którym się jest i który jest niezwykle zaburzony. Zwykle jest to związek pełen przemocy: fizycznej, emocjonalnej, ekonomicznej; pełen upokorzenia, bólu i cierpienia, pełen lęku i braku poczucia bezpieczeństwa. Aby być w takim związku i „nie widzieć", co się w nim dzieje, osoba uzależniona od miłości racjonalizuje i usprawiedliwia przed sobą zachowanie partnera – że nie była dziś zbyt miła, że za mało się starała. 

Uzależniona osoba partnerska bez przerwy myśli tylko o partnerze, rezygnuje z siebie, ze swoich ambicji i pasji, z czasem zaniedbuje również dzieci. Niezwykle ważne jest więc, aby sobie to wszystko uświadomić, by móc zawalczyć o siebie.

 


 

Czy można kochać za bardzo?

 

Myślę, że tak.

 

Jakiego rodzaju osoby mają skłonność do takiego emocjonalnego uzależnienia się od partnera?

 

Zazwyczaj takie z osobowością zależną, które nie potrafią decydować o sobie, samostanowić. Posiadają one tzw. niedojrzałe ja, które sprawia, że dopasowują się do różnego rodzaju relacji, żeby tylko czuć się zaopiekowanymi, być w kontakcie.

 

Czy chodzi o zapewnienie sobie w ten sposób poczucia bezpieczeństwa?

 

Często tak, ale chodzi też o kontakt fizyczny. To są często osobowości, które boją się samotności, odczuwające bardzo duży lęk przed odrzuceniem, przed autonomicznością. Nie mają praktycznie żadnych możliwości decydowania o sobie, bo z jednej strony nigdy ich nie odkryły, a z drugiej – nie pozwalano im na to jako małym dzieciom. Później więc również w związkach bardzo często odkrywają swoje pokłady zależności.

 

Ale to nie jest tak, że te osoby są pozbawione cechy sprawstwa? Tylko wydaje się, że ona może być w nich głęboko ukryta?

 

Bywa różnie. Niektóre osoby z osobowością zależną mają zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym na bardzo wysokim poziomie rozwiniętą zależność, czyli wykonują wyłącznie obowiązki czy prace zlecone przez swoich szefów, a w związku – niestety – przez swoich współpartnerów. I nie są w stanie funkcjonować samodzielnie. Jako dzieci wykonywały tylko i wyłącznie te obowiązki, które nakładali na nie rodzice. Nie byli w stanie samostanowić o sobie, decydować nawet o wyborze ubioru, kierunku studiów, czegokolwiek w swoim życiu. I później, nie wychodząc z takiego domu bardzo kontrolującego – bo często jest to dom, który nie pozwala dorosnąć dziecku – tworzą bardzo podobny dom. I zwykle, gdy w tym związku pojawiają się dzieci, one też są objęte taką kuratelą kontroli i zależności.

 

Czy to oznacza, że np. dorosły mężczyzna może wciąż pozostawać w takiej relacji ze swoimi rodzicami? I kiedy będzie miał 30 lat mama nadal będzie kupowała mu ubrania?

 

Bardzo często, tak. I jeżeli będzie w związkach, to tego samego będzie oczekiwał od swoich partnerek. Nie sprowadza się to jednak wyłącznie do kupowania ubrań, ale też ogarniania tego partnera pod kątem emocjonalnym i psychicznym. Dopytywaniem: „a może w czymś ci pomóc? a może uratować? a może obiadek? a może śniadanko? a może za rączkę?”… I, oczywiście, nie dotyczy to wyłącznie mężczyzn, ale również kobiet. Bywa tak, że osoby z osobowością zależną funkcjonują w ten sposób wyłącznie w życiu emocjonalnym, a w życiu zawodowym bywają sprawcze.

 

Świetnie sobie radzą?

 

Niekoniecznie świetnie sobie radzą, bywają sprawcze. Ponieważ życie zawodowe to coś, czego się uczymy, a życie emocjonalne bardzo często bywa przedłużeniem naszego życia emocjonalnego z rodzinnego domu.

 

Ale też się go uczymy, bo to jest schemat, którego w pewnym sensie nauczyliśmy się w dzieciństwie.

 

Niektórzy z nas się go uczą, niektórzy – nie. Są tacy, którzy odtwarzają go bezrefleksyjnie. Jeżeli pojawia się jakiś pozytywny przekaz typu: „dobrze sobie radzisz, potrafisz wykonać tę pracę, jesteś w tym dobr_” to takie dziecko jest w stanie w życiu zawodowym pokazać sprawczość, swoje talenty, swój potencjał. Natomiast w życiu emocjonalnym, niestety, już nie.

 

Czy takie osoby będą zawsze wybierać sobie na partnera kogoś, kto jest zdecydowany, silny?

 

Często tak – chłodny, silny, niekoniecznie okazujący emocje. Taki, do którego trzeba się dopasować.

 

Czy to się dzieje na wszystkich poziomach? W każdej sferze życia?

 

Nie, ale jeżeli mamy taką dysproporcjonalną relację, gdy partner decyduje, jak ma wyglądać nasze życie, to będzie on również decydował, jak ma wyglądać nasze życie emocjonalne: czy będziemy mieć dzieci czy nie, jak będzie wyglądał nasz seks (żadna spontaniczność nie wchodzi w grę), jak będą wyglądały nasze wydatki, nasze życie zawodowe, życie domowe, rytuały… Wszystko. Jeżeli zdecyduje, że będzie czasami uległy w seksie, to partner czy partnerka z takową osobowością będzie spełniać te pragnienia, marzenia, fantazje.

 

Czy dla takiego zdecydowanego partnera, który wie, czego chce, życie z taką osobą jest łatwe czy trudne? Pod względem emocjonalnym.

 

Na początku może bywać zachwycające, bo pamiętajmy, że ten partner, który o wszystkim decyduje, to również bardzo często był niekochanym i nie do końca ważnym małym człowiekiem. Stworzył więc sobie taki mechanizm bycia kontrolującym i zarządzającym, żeby nikt nigdy w życiu już go nie opuścił. I kiedy spotyka osobę, która ma zależną osobowość, na początku jest: „wow! ktoś będzie mnie kochał i robił to, co ja chcę, nareszcie będę mieć poczucie bezpieczeństwa i bliskości”.

 

To też takie trochę niedojrzałe podejście. Dziecięce.

 

Tak, to jest relacja rodzic–dziecko, w której rodzicem jest zarządzający partner, a czasami zależny partner, gdy jest nadmiernie opiekuńczy.

 

Czyli dochodzi do zamiany ról?

 

Bardzo często. I też do takiego trójkąta dramatycznego, w którym jedna osoba wchodzi w rolę rodzica, a druga w rolę dziecka. I gdy pojawia się w takim związku jeszcze dziecko, to staje się ono ratownikiem, czyli będzie sparentyfikowane – będzie opiekować się mamą i tatą, którzy są niedojrzali emocjonalnie. To bardzo często się zdarza.

Natomiast odpowiadając na twoje pytanie, po jakimś czasie partnerowi w takim bardzo bliskim, wręcz dusznym kontakcie będzie zbyt trudno. Nie jest w stanie wymagać niczego od drugiej strony, nie jest w stanie być partnerem finansowym, czyli jakoś wzmocnić tę drugą osobę, żeby np. zawalczyła o siebie, zmieniła pracę, by więcej zarabiać. Nie jest też w stanie poradzić sobie emocjonalnie z tym, że nie ma z kim omówić problemów życia codziennego. To bywa bardzo zaburzające. Jeżeli taka zależność występuje na każdym poziomie życia, partner bardzo często będzie czuł się niezwykle zmęczony i samotny.

 

To jest bardzo mocno obciążające i, wydaje mi się, że może generować też duże napięcie wynikające z nadmiernej odpowiedzialności za wspólne życie.

 

Bardzo często tak. Tutaj „nagrodą” jest to, że partner zależny nigdy nie odejdzie. W pewnym momencie jednak nie mamy już praktycznie przestrzeni na bycie w partnerstwie, które nigdy nie istniało oraz na bycie w relacji bezpiecznej, która nigdy nie istniała. W dużym stopniu jest to bowiem relacja zależnościowa, czyli osoba zarządzająca cały czas zarządza jak zarządzała i często jest sparentyfikowanym dzieckiem. Osoba, która jest zależna, cały czas pozostaje w roli dziecka i nie jest w stanie funkcjonować – być samowystarczalna, autonomiczna; boi się chorób, braku pieniędzy, wyjścia z domu, podróży… praktycznie wszystkiego.

 

Żyje w nieustannym lęku, że straci partnera i że coś się wydarzy?

 

W nieustannym niepokoju, który czasami przeradza się w lęk.

 

A czy można temu jakoś zaradzić? Naprawić tę relację, żeby stała się zdrową relacją?

 

Tak, oczywiście. Ja uważam, że powinniśmy najpierw zająć się sobą, a później ratowaniem związku. I taka terapia własna ma pierwszeństwo przed terapią pary, ponieważ niezwykle ważne jest odkrycie autonomii w takiej osobie – niezależności, pragnień, potrzeb. Też wzmocnienie jej, aby wiedziała, co lubi, co jest dla niej ważne. Przy czym nie mówimy wyłącznie o kobietach, ale również o mężczyznach, którzy też mogą posiadać taką osobowość.

Niezwykle ważne jest to, żeby też zostały ustalone granice – co jest bezpieczne w relacji, a co nie jest? na co się godzimy w związku, a na co nie? gdzie czujemy przekraczanie granic, a gdzie nie?

 

Czy żyjąc z takim partnerem/partnerką możemy mieć poczucie pewnego rodzaju osaczenia?

 

To jest trudne i oceniające słowo, ale często o tym mówią partnerzy żyjący w takim układzie, w takim związku. Że czują się za wszystko odpowiedzialni. Jakąkolwiek decyzję podejmą, czują się znowu winni, ponieważ partnerowi zależnemu wiele rzeczy nie odpowiada i też nie wyraża do końca emocji, tylko ma pretensje albo jest smutny, albo zły; czasem używa biernej agresji typu milczenie bądź obrażanie się.

 

Ten partner zależny, który kocha mocno i nigdy nie odejdzie?

 

„Kocha mocno” i „nigdy nie odejdzie” to są oczywiście takie określenia w cudzysłowie. On jest też bardzo często nieobecny w relacji jako partner.

 

Jako partner jest nieobecny, ale jest obecny jako osoba, która wymaga stałej opieki.

 

Tak, i mówi, że kocha bardzo, natomiast nie do końca ktoś, kto jest w roli dziecka kocha bardzo miłością partnerską. Absolutnie nie jest to możliwe.

 

A jak można określić ten rodzaj emocji? Czy to jest w ogóle miłość?

 

Nie uważam, że w takiej relacji jest to dojrzała miłość. Raczej wyobrażenie o miłości – że gdy ktoś się będzie mną opiekował, to wtedy będę go kochał_ i będę niezwykle mu oddan_. Z pewnością nie jest to dojrzałe uczucie.

 

Tylko relacja podszyta cały czas oczekiwaniami?

 

„Zaopiekuj się mną” – tak, to jest relacja podszyta oczekiwaniami. Taką potrzebą, że będzie ktoś ze mną, pokaże mi jak żyć, nauczy mnie wszystkiego i tak jak kiedyś mama czy tata, będzie kazał_ mi robić to czy to, i wtedy będę jakoś funkcjonował_. Bardzo często są to osoby zamknięte w swoim bardzo niskim poczuciu własnej wartości i oczekują od partnera nieustannego wsparcia, wyznaczania drogi, celów, szukają w nim oparcia. Bardzo często nie wiedzą, kim są, jakie mają potrzeby; nie wiedzą, co lubią i z chwilą, gdy partner zaczyna spełniać potrzeby takiej osoby, okazuje się, że nie o to chodziło. „A o co chodziło?” – „Nie wiem, domyśl się”. I na tym polega niebezpieczeństwo tego związku, ponieważ „nie wiem” czy „domyśl się” są komunikatami biernej agresji. Często taki kontakt kończy się konfliktem, w którym zależny partner milczy albo się obraża. Oczywiście to też nie jest dojrzała relacja i dojrzałe zachowanie.

 

Osobom obserwującym taką relację z zewnątrz może się ona wydawać pozornie udana, bo partnerzy wzajemnie się uzupełniają.

 

Nie, nie. Nie ma tam żadnego uzupełniania się.

 

Ale ja mówię, że to może tak wyglądać z pozoru. Mamy zorganizowanego partnera, którego partnerka wymaga takiego zaopiekowania się – i to wszystko razem tak fajnie gra od zewnątrz.

 

Nie, nie wydaje mi się. To może fajnie gra z zewnątrz jak idą razem za rękę i jemu nie przeszkadza ta potrzeba bycia blisko cały czas. Natomiast gdy już jesteśmy w towarzystwie z taką parą, to widzimy, że kobieta czy mężczyzna posiadający osobowość zależną jest bardzo niepewn_ w kontakcie, często nie ma żadnego zdania.

 

Jest cichą, wycofaną osobą?

 

Czasami tak, a czasami zwracającą na siebie uwagę tym, że jest jej niewygodnie,  niedobrze, za głośno; nie wie, co chce; nie wie, co lubi; nie wie, czy chce zostać czy chce już wyjść.

 

Może być więc też oceniana jako rozkapryszona?

 

Tak. Bardzo często też jako niewiedząca, czego chce; taka, za którą trzeba podjąć decyzję albo w ogóle nie bierze się jej w towarzystwie pod uwagę. Mówię o grupie przyjaciół, znajomych. Tak że, gdy patrzy się na taki związek, to bardzo często zauważa się, że ta osoba z jednej strony boi się być w kontakcie, a z drugiej – nie wie jak? A gdy już jest w kontakcie, wiele rzeczy jej nie pasuje albo mówi, że jej nie pasuje. I ta jej zależność jest bardzo trudna do zatrzymania: „Ja nie wiem, co chcę; a może ty powiesz, a może ty zdecydujesz?”

To jest bardzo trudne na dłuższą metę w towarzystwie innych osób. One to zauważają, zaczynają oceniać, więc dynamika tej relacji w kontakcie z przyjaciółmi jest naprawdę trudna. I oczywiście, gdy pojawiają się dzieci to też nie potrafią wobec takiej mamy czy takiego taty wyrazić emocji, bo natychmiast jest im jej czy jego żal. Nie potrafią powiedzieć, że są złe, że coś im nie pasuje, ponieważ mamie zrobi się przykro, mama się obrazi, mama włączy ciszę albo będzie smutna, albo będzie płakała; nie przyjmie naszych komunikatów.

 

To podsumujmy – jakie cechy charakterystyczne ma taki partner? Wspomniałaś o wycofywaniu się, o karaniu ciszą. Czy zazdrość też się pojawia?

 

Bardzo często, tak. Pojawiają się wszystkie mechanizmy, które dotyczą osobowości niedojrzałej, a więc i zazdrość. Ona będzie na wielu poziomach, czyli też np. o stanowisko, pieniądze, czas wolny.

 

Czy taka osoba będzie kontrolowała np. kontakty, SMS-y, telefon?

 

Czasami tak, czasami nie. Może wierzyć bezgranicznie partnerowi, że nic się nie dzieje, a może czuć się na tyle niepewnie i niestabilnie, że będzie kontrolowała wszystko. To zależy, jakie będzie miała poczucie bezpieczeństwa i zaufania w związku. Bo też nie wiemy, kim jest ten partner współuzależniony od takowej osoby.

Bardzo trudne jest też w takiej relacji wyznaczenie granic, bo granice zazwyczaj stawia partner silniejszy.

 

Ale to są jego granice.

 

Tak, to są jego granice, absolutnie. Nikt przecież nie postawi granic komuś, kto ich nie czuje. Zazwyczaj odbywa się to w ten sposób, że mówi: „już nie będę się tobą opiekował, nie jesteś moją córką”, „chciałbym, abyś się zorganizowała, poszła do pracy”; „chciałabym, abyś zadbał o siebie”, „chcę, abyś decydował o naszej przyszłości”, „chcę, żebyśmy wspólnie coś postanowili, nie chcę już sam_ decydować”, „nie chcę już sama dbać o nasz dom” itd.

 

Czyli tak naprawdę to nie jest „kochanie za bardzo”? Można powiedzieć, że to jest zachowanie właściwe dla osoby z wyuczoną bezradnością.

 

Często jest to wyuczona bezradność. Ale oczywiście tych emocji wobec partnera, który się nami opiekuje i zarządza, gdy mamy osobowość zależną, jest bardzo wiele. Mówi się o takim rodzaju kontaktu, że to są osoby, które kochają za bardzo, ponieważ jest w nich tyle emocji i pozwalają sobie na tak dużą ingerencję w ich życie. Jest to jednak dalekie od miłości.

 

Jak długiej terapii wymaga wyjście z takiego… nazwałabym to – impasu?

 

Tutaj bardzo ważny jest wgląd w siebie – czy i jaki posiada ta osoba. Na ile czuje ona, że ten związek jest przedłużeniem dzieciństwa; na ile czuje, że ten partner czy partnerka to przedłużenie rodzica, który w ten sam sposób kiedyś zarządzał tą osobą – kontrolował albo był nadmiernie opiekuńczy. Ale opiekuńczy w znaczeniu takim, że nie tyle miało to coś wspólnego z opiekowaniem się, lecz z nie pozwalaniem na dorośnięcie, na dojrzenie, na zaistnienie temu dziecku. Trzeba też sprawdzić jak silny jest mechanizm idealizacji rodziców oraz mechanizm obronny, dotyczący wyparcia tego zachowania – „przecież ja nic złego nie robię, to nie jest absolutnie moja wina”. Trzeba sprawdzić, na ile ta osoba jest świadoma, że jej zachowanie jest do pewnego stopnia kontynuacją jej traumy, bo bycie zależnym jest traumatycznym doznaniem i dopiero wtedy rozpoczyna się psychoterapię. Trudno jednak przewidzieć, jak będzie ten proces postępował. Ja uważam, że mniej więcej po pół roku do roku jest już widoczna zmiana – postęp w budowaniu poczucia własnej wartości, własnej odrębności, w kontakcie z emocjami. Po takim czasie często są już uświadamiane sobie traumy dotyczące przeszłości.

 

Z czym mogły być te traumy związane?

 

Z tym, że osoba, która posiada osobowość zależną, widziała też w domu taką dysproporcję: np. zarządzającą mamę i bardzo zależnego ojca albo odwrotną sytuację.

 

Wszystko, czym jesteśmy, jest sumą naszych doświadczeń z dzieciństwa?

 

Często tak i zależy też od poziomu świadomości w życiu dorosłym, bo życie jest bardzo różnorodne i daje nam wiele możliwości zobaczenia, jacy jesteśmy. Pytanie: czy z tych możliwości korzystamy? Pytanie: czy mamy świadomość siebie? Pytanie: co się z nami dzieje, gdy ktoś nam mówi „jesteś zależna”? Czy to odrzucamy czy bierzemy pod uwagę i zaczynamy się nad tym zastanawiać?

 

Wszystko zależy po prostu od tego, jak głęboki, i czy w ogóle jakikolwiek, mamy wgląd w siebie?

 

Tak, ale tego wglądu też można się nauczyć. Jeżeli nam zależy na naszym partnerze, jeżeli mamy dobrą rodzinę, jeżeli to jest pierwszy raz, gdy zbudowaliśmy coś, co jest trwałe, to dla swojego dobra i poczucia bezpieczeństwa, chcemy coś zrobić, aby w tym domu zaistnieć. Ten dom bowiem daje nam możliwości: możemy zawalczyć o swoją pracę, o swoją męskość, o swoją kobiecość, o swoje hobby, o to, co lubimy, czego potrzebujemy. Żebyśmy to wiedzieli, ponieważ nie znamy siebie, bo wcześniej nikt nam nie pozwolił siebie poznać. I dla takiego rozwoju siebie – nie chcę powiedzieć, że dla męża czy dziecka, tylko dla siebie –zawsze warto zawalczyć, by sprawdzić, kim tak naprawdę jestem? Czy czuję moje ciało, czy czuję moje emocje, dlaczego tylko negatywnie o sobie myślę, dlaczego ktoś inny wie, co jest dla mnie dobre?

 

Czy takie osoby mają niskie poczucie własnej wartości?

 

Bardzo niskie i bardzo trudno jest je wzmocnić. Cały czas widzą, że inni robią coś lepiej.

 

Naprawdę?

 

Tak, bardzo często.

 

I mają skłonność do porównywania się z innymi?

 

Do porównywania się, do oceniania, do przekonania, że ktoś umie lepiej, że one nic nie potrafią, bo przecież nikt im nigdy nie powiedział, że coś potrafią. Bo pamiętajmy: dziecku musimy powiedzieć, że jest w czymś dobre. Dorosła osoba, która to słyszy po raz pierwszy w wieku 30 czy 40 lat, zazwyczaj to odrzuca.

 

Czyli takie osoby mogą być też w pewnym stopniu sfrustrowane swoim życiem.

 

Jeżeli są samotne – tak. Natomiast jeżeli mają opiekuna, który jest fantastyczny i spełnia ich najskrytsze oczekiwania, chociaż doskonale wiemy, że na dobrą sprawę tak nie jest, to nawet nie dochodzi do nich, że coś jest nie tak. Dlatego tak ważna jest rozmowa i zatrzymywanie tych zależności.