Opis
Granice oraz ich świadomość są dla nas niezwykle ważne. Niejako porządkują nasze życie oraz relacje, które budujemy. Jedną z najważniejszych granic jest granica intymności. Każdy ustala ją sobie indywidualnie, na podstawie życiowych doświadczeń, również z dzieciństwa, przekonań społecznych oraz nabytych wzorców kulturowych. Granice intymności w związku to wypadkowa – zależą od tego, gdzie zostały wyznaczone przez partner_ ich indywidualne granice. Często to, co dla jedne_ z nich jest powodem do wstydu, drugie_ wydaje się czymś naturalnym. Aby więc związek mógł dobrze funkcjonować powinniśmy o granicach intymności rozmawiać i wspólnie je wyznaczyć. Pozwoli to uniknąć sytuacji kryzysowych w związku.
Czym jest intymność?
Intymność jest najczulszą częścią w naszym związku, najbardziej bliską – w znaczeniu: najbliżej nas. Są bowiem zewnętrzne warstwy kontaktu i do nich zalicza się to, jak wyglądamy, jacy jesteśmy, co myślimy i co mówimy. Później mamy emocjonalną sferę w związku, czyli to, jaki kontakt mamy ze sobą. Następnie jest sfera seksualna i na końcu – intymna, która jest najbliżej naszego wewnętrznego pragnienia, bardzo namiętnego i często skrywanego głęboko we wnętrzu.
Czy każdy z tych elementów zawsze istnieje w związku?
Absolutnie nie, nad wieloma musimy pracować. Ważne, żeby je odkrywać w relacji. Niezależnie, czy jesteśmy w krótkim czy długim związku. Żeby się nad tym zastanowić. Oczywiście jest to bardzo ważne w długoterminowych relacjach.
Mówisz o każdym z tych elementów?
Tak.
Czy na początku związku, gdy wchodzimy w relację, są obecne wszystkie te elementy?
Nie, bardzo często istnieje fizyczna, często seksualna fascynacja.
I nie ma mowy wówczas o intymności? Albo jakimś jej rodzaju?
Intymność również jest w nas samych i otwieramy się z nią na naszego partnera wtedy, gdy budujemy zaufanie w związku. Albo wtedy, gdy to zaufanie w związku już jest.
I czujemy się bezpiecznie?
Tak oraz gdy jesteśmy w stanie powiedzieć: „lubię, gdy jesteś przy mnie”; „lubię, gdy wspólnie robimy to czy to”; „lubię czasami pobyć sama” – to też jest intymność, pragnienie, wewnętrzna potrzeba.
Kiedy zbudujemy intymność, to czy pozostaje ona już na stałe w związku? Jest stanem trwałym danej relacji? Czy podlega zmianom pod wpływem tych, zachodzących w relacji?
Często się zmienia, ponieważ nasza intymność, nasze wewnętrzne pragnienie bycia w określonym kontakcie też zmienia się na przestrzeni lat albo na skutek różnego rodzaju przeżyć. Na początku preferujemy inny rodzaj intymnego kontaktu emocjonalnego czy seksualnego niż po kilku, kilkunastu latach bycia razem.
Co to znaczy? Chodzi o to, że na początku relacji oczekujemy bardzo dużej bliskości z partnerem? Chcemy być przy nim cały czas?
Czasami tak, ale bywa różnie. jedni potrzebują dużej bliskości i tę bliskość nazywają intymnością, inni, paradoksalnie, potrzebują tej bliskości na poziomie np. 30 proc., a resztę stanowi dla nich wolność, czerpanie z siebie. Oczywiście nie mówię tu o otwartych związkach. Wszystko zależy od tego, jak długo jesteśmy w związku. Jeżeli dopiero na początku, to ważne, aby przeprowadzić rozmowę, która będzie miała na celu zbudowanie intymności. Np. zapytać partner_, czym jest dla nie_ intymność i powiedzieć mu, czym jest dla nas. Zadać pytanie, czym jest intymność seksualna i emocjonalna. To jest niezwykle ważne, by określić zakres tej intymności i w tym obszarze poruszać się później w relacji.
Mówiąc „intymność”, w pierwszym momencie przychodzi nam na myśl sfera związana z bliskością fizyczną, seksualnością. Intymność jednak może dotyczyć również innych sfer relacji?
Tak, sfer emocjonalnych – co lubimy, a czego nie lubimy; co lubimy wyłącznie między nami, co emocjonalnie pokazujemy na zewnątrz, a co wśród przyjaciół czy rodziny. Też, co przekazujemy sobie – jaki mamy rodzaj kontaktu, do jakich tajemnic dajemy dostęp naszemu partnerowi – tych z przeszłości, ale i tych z teraźniejszości. Nie wszyscy np. opowiadają sobie w związku o snach, a to też są tematy dotyczące intymności. Ponieważ sny są przejawem potrzeby opowiedzenia o czymś, co jest niezwykle trudne, wstydliwe, niewypowiedziane w związku.
Czy intymność jest bliskością?
Często tak, tylko bardzo ważne jest, żeby to zostało nazwane: „dla mnie bycie blisko ciebie to znaczy”, „dla mnie bycie w bliskości intymnej to znaczy”… Np.: „dla mnie bardzo ważne jest, aby był między nami bliski kontakt fizyczny” – często są takie komunikaty w związku, czyli żebyśmy siebie przytulali, głaskali, żeby był jakikolwiek kontakt fizyczny. Natomiast jeżeli partner pyta partnerkę bądź partnerka partnera, co to dla ciebie znaczy intymność w bliskości, wiele osób odpowiada, że to nasze życie seksualne. Sporo osób odpowiada też: gdy całujemy się, gdy rozpoczynamy jakąkolwiek interakcję seksualną, gdy patrzymy sobie głęboko w oczy bądź opowiadamy sobie różnego rodzaju nasze przeżycia. I to wszystko należy do naszej sfery intymnej.
Czy łatwo przekroczyć granice intymności w związku? Czy musimy w ogóle na jakieś się umówić? Wyznaczyć je sobie wzajemnie? Czy może nie ma żadnych granic?
Jest ich wiele. Mam takie poczucie, że najbezpieczniej byłoby, gdybyśmy się umówili.
A pod jakim względem najbezpieczniej?
Ponieważ przekazujemy ten komunikat, a nasz partner czy partnerka go przyjmują – zostajemy wysłuchani, zostaje więc zaakceptowany. Wtedy zyskujemy pewność. Inaczej jest w sytuacji, gdy jedynie zakładamy, że partner czegoś nie wyjawi. Bo tego rodzaju zawierzenie często różnie się kończy, zwłaszcza gdy nie ufamy partner_.
Czyli nieodłączną częścią tej sfery intymnej jest zaufanie i poczucie bezpieczeństwa?
I też bardzo ważne jest ustalenie i zaznaczanie, że to są nasze granice – że np. o życiu seksualnym nie opowiadamy przyjaciołom.
Niektórzy opowiadają.
Zgadza się, ale to też musi zostać ustalone w parze. Raczej jeżeli opowiadają, to obopólnie, czyli zarówno partner o partnerce, jak i partnerka o partnerze.
Czy jeżeli jedno z partnerów opowiada o wspólnym życiu seksualnym np. przyjaciółkom albo kolegom z pracy – czy to jest zdrada?
Nie nazwałabym tego zdradą. Nazwałabym to brakiem lojalności, bo w związku bardzo ważna jest lojalność pary. Czyli to, na co się umawiamy, a na co nie, co sobie robimy, a czego sobie nie robimy, jakie zachowania przekraczają nasze granice, a jakie nie? Jeżeli partner opowiada o swoim życiu seksualnym przyjaciołom, a partnerka tego nie robi i na to nie pozwala, to…
Ona może nawet o tym nie wiedzieć.
Nawet jeżeli nie wie, w każdym momencie może się o tym dowiedzieć. I to spowoduje duży kryzys w związku. Dotyczy to takiej naprawdę ważnej, chronionej sfery w związku. Bardzo prywatnej i bardzo delikatnej, ponieważ przekroczyć tę granice można łatwo, opowiadając na papierosie, przy kawie czy na imprezie o tym, co ostatnio robił_ z partner_. To przekroczenie granicy intymności, co skutkuje dużą dysfunkcją w relacji. „Ja ci o tym powiedziałam, po raz pierwszy się na ciebie otworzył_, zaufał_ ci” albo: „Pierwszy raz coś robiliśmy, dlaczego o tym powiedział_?”, albo: „To była najbardziej skrywana moja tajemnica, którą ci powierzył_ w zaufaniu”…
To są bardzo delikatne treści, ponieważ pochodzimy z różnych domów, z różnych rodzin, więc nasze przeżycia, które miały miejsce w naszym życiu 20, 30 czy 40 lat temu są często bardzo intymnymi przeżyciami. I są zwykle ofiarowane w bardzo bliskich relacjach. Nie opowiadamy przecież każdemu, co przeżyliśmy i co było dla nas trudne.
Czy w dobie social mediów i niejako pełnego dostępu do siebie – mam na myśli, to, że ludzie otwierają się bardzo na inne osoby – zachowanie intymności w związku jest łatwe?
Bardzo trudne. Czasami gdy obserwujemy swojego partnera w social mediach, widzimy zupełnie inną osobę niż jest w rzeczywistości. Np. mąż czy partner w ogóle nic nam nie mówi o swoich przeżyciach – sportowych, emocjonalnych, zawodowych, a w internecie o tym opowiada. I w tym momencie to jest poważny temat do rozmowy i pytanie, na ile ta relacja jest bliska, skoro obcy ludzie wiedzą więcej o naszym partnerze albo znają go z innej strony, niż my go znamy?
Ważne jest tutaj to, dlaczego opowiadamy tyle rzeczy o sobie? Czy to jest nasza promocja zawodowa? Czy promocja osobowościowa? Czy to jest nasza promocja męska, bo mamy 45-50 lat i przechodzimy andropauzę i nie wiemy, co dalej? Czy mamy jakieś zaburzenia emocjonalne, w związku z tym jest nam trudno i musimy się otworzyć, aby inni ludzie nas zaakceptowali?
Za przykład dałaś mężczyzn. (śmiech) Jak jest w przypadku kobiet?
Podobnie. Mamy kryzys kobiecości, często różnego rodzaju historie dotyczące zdrady, utraty lojalności, utraty więzi w związku, więc pokazujemy się szerszej grupie ludzi, bo mamy ogromną potrzebę, żeby ktoś nas zaakceptował. I wtedy zaczynamy zachowywać się jak nastoletnie dzieci i czekamy, kto nas polubi i dlaczego. I jeżeli to wszystko jest w ramach dla nas wzajemnie akceptowalnych, to jest ok.
Ale jeżeli my to robimy, to rozumiem, że również akceptujemy.
Tak, natomiast często nie wiemy, jaki będzie komunikat zwrotny na tę opowieść.
Ja myślę, że niewiele osób w ogóle bierze to pod uwagę. I później są zaskoczone reakcjami innych osób. Wykazują się brakiem lojalności wobec partnera czy partnerki, publicznie opowiadając rzeczy, które przekraczają te granice intymności w relacji. I tym samym zagrażają związkowi.
Tutaj bardzo ważne są również poglądy w parze. Niektóre z nich są poglądami intymnymi.
Na przykład?
Dotyczące tolerancji, życia zawodowego – jeśli pełnimy jakąś funkcję, dotyczące naszych przeżyć, naszej osobowości, poglądów religijnych czy politycznych. I gdy nagle opowiadamy na forum wielkiej społeczności o tym, to jest duże zaskoczenie – dlaczego partner_ to robi? Jest kimś innym w internecie, a kimś innych w domu. To są zachowania, które również mogą spowodować kryzys w związku.
Jak powinniśmy zareagować, gdy dowiadujemy się, że partner_ okazuje się osobą niezbyt lojalną wobec relacji i opowiada o intymnych sprawach publicznie?
Najważniejsze to zapytać „dlaczego”? I dowiedzieć się, co za tym otwartym komunikatem na forum publicznym stoi? Czy jest to potrzeba bycia zauważonym czy po prostu ktoś z towarzystwa zapytał, a on_ odpowiedział_? Rozpoznanie, jaka potrzeba spowodowała, że granice naszej intymności, lojalności wobec związku zostały przekroczone? Bo może nasz_ partner_ tak_ jest?
Ekstrawertyczny?
Niekoniecznie. Nie każda osoba, która jest ekstrawertyczna opowiada wszem i wobec o tym, co się dzieje w związku. O czym rozmawiamy, co przeżywamy, co jest dla nas ważne. Może ta osoba taka jest? Tzn. lubi przekraczać granice i pragnie zostać zauważoną. Dlatego często podpiera się związkiem, czyli opowiada różnego rodzaju sytuacje, które się w nim dzieją, a które nie do końca powinny być ujawniane, bo chcemy utrzymać je w tajemnicy.
Czy przekroczeniem granic intymności jest sprawdzanie telefonu partnera/partnerki?
Uważam, że jak najbardziej. Podobnie jak chowanie tego telefonu.
To też jest przekraczaniem granic?
Tak, ponieważ zawsze pojawia się wtedy pytanie: „dlaczego to robisz?”; „dlaczego wychodzisz do łazienki z telefonem? co się wtedy dzieje?” To zawsze wzbudza zainteresowanie.
Zainteresowanie czy niepokój?
Zainteresowanie, gdy nic szczególnego się nie dzieje. Ale jeżeli sytuacja jest nagminna, to często niepokój. Można czytać w łazience artykuły, przeglądać witryny internetowe czy robić zakupy, a można robić też różnego rodzaju inne rzeczy, np. flirtować na portalach randkowych.
Ale przeglądanie zawartości telefonu partner_ też jest przekroczeniem granicy intymności?
Tak, oczywiście. Przeglądanie cudzego telefonu, komputera, notatnika.
A skąd się bierze w nas potrzeba, żeby kontrolować w taki nadmierny sposób partner_?
Taka potrzeba sprawdzania, kontroli pojawia się często, gdy jest w nas niepokój dotyczący zachowania partner_. Gdy wydaje nam się, że jest inne, dziwne. Zastanawiamy się wtedy, co się dzieje w je_ życiu i chcemy dowiedzieć się co. Bardzo często jednak jest to rodzaj kompulsji – obawiamy się utraty tej relacji, utraty bycia w dobrym kontakcie. Nie potrafimy zapytać albo pytamy i uzyskujemy odpowiedź, że jest wszystko w porządku. Mimo to czujemy potrzebę, aby sprawdzić, żeby być przygotowanym, gdyby coś się działo. Oczywiście to jest iluzyjne przygotowanie. W dużej mierze związane z bardzo wysokim poziomem niepokoju, lęku.
Czy może wiązać się też z niskim poczuciem własnej wartości?
Często tak. Oraz z doświadczeniami z poprzednich relacji, w których były przekraczane granice.
W taki sam sposób?
W taki sam sposób, ale też bardzo często, gdy doszło w nich do zdrady lub innego rodzaju nielojalności. Np. partner_ prowadził podwójne życie, chociażby zawodowe, albo było jakiegoś rodzaju uzależnienie, albo prowadził_ takie życie towarzyskie, na które nie wyrażaliśmy zgody.
Czyli jeśli doświadczyliśmy tego rodzaju sytuacji, to mamy skłonność do nadmiernej kontroli? To chcesz powiedzieć?
Tak. Bądź, gdy doświadczyliśmy lękowego stylu przywiązania w dzieciństwie. Wówczas też bardzo często mamy w relacji potrzebę kontrolowania i bycia cały czas czujnym.
Na czym polega lękowy styl przywiązania?
Na tym, że nie do końca ufamy, że bardzo często mamy niskie poczucie własnej wartości oraz głębokie przekonanie, że nie zasługujemy na bycie kochanym. Również, na tym, że aby czuć się ważnym, cały czas musimy kontrolować i sprawdzać. Po prostu wchodzimy w związek z bardzo dużymi deficytami własnymi i partner_ musi być naszym wzmocnieniem, zapewniać nas, że jesteśmy ważni, potrzebni. I takiego zapewnienia, wspierania, doceniania oczekujemy od partner_ cały czas, jak dziecko. To bywa męczące i w dobrej relacji takie zachowania nie powinny mieć miejsca.
Czy można to w jakiś łatwy sposób przepracować?
Oczywiście. Jeżeli powiemy nasze_ partner_, że kiedy on_ spędza w telefonie dużo czasu, to my się boimy, bo zostaliśmy kiedyś zdradzeni, to wierzę w to głęboko, że jest duża szansa, że to się zatrzyma. Nasz_ partner_ zacznie nas uspokajać i zrozumie całą sytuację.
Czy kobiety kontrolują inaczej niż mężczyźni?
Moim zdaniem, tak. Mężczyżni kontrolują przede wszystkim więź dotyczącą planów na przyszłość i to, że kobieta w jakiś sposób jest „przywiązana” do telefonu nie jest dla nich wielkim powodem do niepokoju. Natomiast dla kobiety telefon jest natychmiast sygnałem, że dzieje się coś niepokojącego. Oczywiście mówię to, na podstawie obserwacji doświadczeń moich pacjentów, którzy przeżywają różnego rodzaju trudności w intymnych relacjach, związanych z brakiem lojalności.
A mężczyzna, jak powiedziałaś, zaniepokojony jest wtedy, gdy kobieta nie robi z nim planów na przyszłość? Dobrze zrozumiałam?
Tak, pyta np.: „Co robimy w najbliższy długi weekend?” i słyszy odpowiedź: „Nie wiem”. Jeżeli pojawia się odpowiedź „nie wiem”, to w sprawczym mężczyźnie wzbudza to niepokój. I zaczyna się zastanawiać, dlaczego ona nie wie? Może oczekuje czegoś innego ode mnie? Może robię czegoś za mało? Może powinienem się bardziej starać?
Czy to wynika rzeczywiście wyłącznie z tego, że mężczyźni są sprawczy i lubią mieć wszystko zaplanowane?
To wynika z tego, że jeżeli mężczyzna czuje się sprawczy i ma pod kontrolą poczucie bezpieczeństwa i plany na przyszłość, to ma przekonanie, moim zdaniem, że jest potrzebny w relacji. Spełnia się w niej. Buduje tym samym intymną więź – dotyczą jego i bycia w tej relacji, czyli bycia blisko.
Czyli kontrolowanie w przypadku kobiet dotyczy sfery emocjonalnej? Więzi emocjonalnej z partnerem?
To zależy, nie można też tego tak generalizować. Jeżeli kobieta uważa, że pisanie przez partnera z przyjaciółką czy koleżanką jest w jakimś stopniu zagrażające związkowi, to rodzi się pytanie: jaką historię ma ta kobieta? Jakie ma poczucie własnej wartości? Czy to ją wzmacnia czy osłabia? Co się z nią dzieje? Jak ona się z tym czuje? Natomiast w przypadku mężczyzny, jeżeli kobieta nie planuje z nim przyszłości, to: na ile zagraża to tej intymnej więzi, którą on z nią tworzy?
Ale mówiąc o planowaniu przyszłości, nie masz na myśli długofalowego planowania? Chodzi też np. o wyjazd na wspólne wakacje?
Tak, albo o spędzenie wspólnie czasu wieczorem. Jeżeli mężczyzna proponuje mnóstwo rzeczy, a kobieta wciąż odmawia, to pytanie, czy ten związek jest zbudowany czy jest w stagnacji?
A może to być oznaką tego, że jedno z partnerów ucieka od bliskości? Niekoniecznie związana ze zdradą albo inną sytuacją pozarelacyjną?
Myślę sobie, że może się bać bliskości, może też przeżywać ją nieco inaczej.Może to być związane z jego rodziną pochodzenia i z lękowym stylem przywiązania. Może to być związane również z różnego rodzaju przeżyciami z wcześniejszych relacji. Może to być związane z nadmiernym życiem zawodowym i pewnym obciążeniem z tego wynikającym. Powodów może być naprawdę wiele i dopóki nie porozmawiamy o tym i nie powiemy: „widzę, że się oddaliłeś”, „dlaczego nie jesteśmy znowu tak bardzo blisko jak kiedyś?” – póki tego nie nazwiemy, nie będziemy wiedzieć, co za tym stoi.
Czy można powiedzieć, że im większa bliskość między partnerami, im większa intymność, tym związek jest dojrzalszy? Trwalszy?
Można, ponieważ znamy siebie. Wiemy, co zbudowaliśmy i wiemy, czego nie robić. Wiemy, jakie tematy należą tylko i wyłącznie do nas, czyli jakie stworzyliśmy granice intymności. I szanujemy się w tych granicach. W takiej sytuacji możemy mówić o naprawdę bliskiej, głębokiej relacji.
Czy takiej relacji cokolwiek może zagrozić? Wiem, że to bardzo ogólne pytanie, i spodziewam się, że można na nie odpowiedzieć twierdząco. Ale czy taka relacja może być jedną z pewniejszych opcji dla partnerów?
Wierzę głęboko, że tak. Bo jeżeli ten partner przeżył z nami wiele, jest dojrzały – tzn. nie szuka cały czas wrażeń, które wzmacniają jego przeżywanie życia i jednocześnie osłabiają tę więź, jeżeli ta relacja jest stworzona dzięki poczuciu własnej wartości to nie da się tak szybko wymazać jej z rzeczywistości. Nie da się powiedzieć nagle: „Już cię nie kocham”, jak bywa w relacjach, które tworzą niedojrzali partnerzy.
Ale czy ty wiążesz to z miłością? Można powiedzieć, że to jest rodzaj miłości?
Tak, tylko nie możemy miłości widzieć w każdym aspekcie i uważać, że wszystko jest miłością.
Ale powiedziałaś: „już cię nie kocham”.
W tym sensie, że „nie chcę z tobą być”. Oczywiście. Uważam, że jeżeli związek jest bogaty w różnego rodzaju doświadczenia, to ta miłość jest dużo dojrzalsza niż na początku relacji. Za tą miłością idą bowiem przeżycia, doświadczenia seksualne, okazywanie uczuć na różne sposoby, budowanie wspólnej mentalności – tzn. że myślimy w podobny sposób o różnych rzeczach. To też nas wiąże. I wtedy ta szeroko pojęta miłość nie tyle jest zakochaniem i rodzajem nastoletniej miłości, ale głębszym uczuciem. Takim, które już wiele przeszło, doświadczyło, jest w rozwoju i cały czas trwa. W relacji na taym poziomie komunikaty typu „nie chcę z tobą być” raczej się nie uaktywniają.
W jednym z odcinków rozmawiałyśmy na temat zdrady. Czy po zdradzie możliwe jest odbudowanie intymności pomiędzy partnerami?
Oczywiście. Uważam, że byłoby bardzo bezpiecznie, gdyby problem zdrady – dlaczego do niej doszło – został nazwany. Po to, aby kryzys, który w związku z tą zdradą nastąpił, został uświadomiony sobie i zaleczony. Np. żeby partnerka, która zdradziła i partner, który był zdradzany, mogli zdecydować, co dalej z tym związkiem. Jeżeli zdecydują „wracamy”, to żeby ten powrót też był budowaniem własnej, nowej intymności i nowych jej granic. I oczywiście pamiętać, że komunikat typu: „gdy byłeś ze swoją przyjaciółką to co przeżywałeś?” jest bardzo rujnujący dla relacji. Dlatego trzeba w inny sposób to komunikować, np.: „bardzo ważne jest dla mnie, abym dowiedziała się tego i tego, ponieważ to da mi szansę/możliwość zbudowania naszej relacji od nowa” albo „będę się czuła bezpiecznie”. I wtedy rozmawiamy o tym, czego doświadczyliśmy nie będąc razem w kryzysie. Gdy ten czas mija, mówimy o granicach intymności, budujemy naszą relację od nowa. Tutaj musimy się umówić też na czas, ponieważ nie można tworzyć związku od nowa jednocześnie wracając wciąż do tego, co się wydarzyło.
No tak, bo to jest cały czas pozostawanie w kryzysie. I niczemu to nie służy. To jest też takie nieustanne zadawanie sobie wzajemnie bólu, prawda?
I też sprawianie sobie ogromnego cierpienia dotyczącego przeszłości. Mam przeświadczenie, że rozmowy na temat tego, co się wydarzyło, że została zniszczona nasza więź, dotycząca również naszego ciała – przyznanie, że z powodu dużego uzależnienia czy jakiejś dysfunkcji – wpłyną budująco na relację.
Czy intymność po zdradzie jest zupełnie innym rodzajem intymności między partnerami niż ta z etapu przed?
Często tak. Jest czymś, co tworzymy od początku na skutek cierpienia, którego doświadczyliśmy. Bardzo długo trwa odbudowywanie tej intymności. Bardzo trudne są też te rozmowy.
Bo to jest też kwestia tak naprawdę odbudowy zaufania i wiary w partnera?
Tak, i zweryfikowanie tego, co wspólnie przeżyliśmy – co było dobre, gdzie się pogubiliśmy i dlaczego? Tutaj nie ma czarno-białych postaci.
No tak, rozmawiałyśmy już o tym, że zdrada jest wynikiem wielu kryzysów i winy nigdy nie ponosi jeden partner.
To prawda. Bardzo ważną rzeczą jest jednak, aby osoba, która przekroczyła granicę intymności i dopuściła się zdrady, była bardziej zaangażowana w budowanie związku po raz drugi. Żeby zapewnić poczucie bezpieczeństwa partner_, która ponownie otwiera przed nią ramiona i serce.
A dlaczego mamy taką skłonność, mówię o kobietach, że mimo iż zostały wielokrotnie zdradzone to wielokrotnie przyjmują z otwartymi ramionami skruszonego partnera? Dlaczego to robią? Czy to kwestia osobowości czy może lęku przed odrzuceniem?
To nie jest kwestia skłonności, lecz naszej osobowości. Lęku przed byciem osamotnionym, odrzuconym…
Ale za każdym razem przecież są odrzucane i opuszczane.
Zgadzają się na to, ponieważ nie mają poczucia, że same sobie w życiu poradzą. Mają bardzo niskie poczucie własnej wartości. Często godność jest też taką cechą, którą pragną odbudować; nie szanują też do końca swoich granic, swojego ciała i emocji. W relacji z partnerem, który raz po raz dopuszcza się przekroczenia granic, m.in. zdrady, doświadczają bardzo skrajnych emocji. I myślę, że ta duża trudność wynika z tego, co te kobiety doświadczyły w swoim życiu – że często nie potrafią wyjść z roli ofiary, w którą cały czas się wpisują.
Czy w tego typu relacji też istnieje intymność?
Nie, absolutnie. Wrócić możemy jeden raz. Kolejne powroty oznaczają kolejne przekraczanie granic i kolejne cierpienie.
I nie ma mowy wtedy o jakimkolwiek budowaniu intymności?
Myślę, że zaufanie w takiej relacji praktycznie już nie istnieje. I nie ma takiej już chęci, woli do tego, żeby to zaufanie za każdym razem odbudowywać. Bo jeśli zdarzyło się to wielokrotnie, to wielokrotnie partner_ przekraczał_ nasze granice i może to zrobić ponownie. I dobrze jest zatrzymać to cierpienie. Chociażby w ten sposób, że zaczniemy budować siebie – swoje poczucie własnej wartości jako kobiety. Niekoniecznie rozdając się.
I nie pozwalając się używać.
Tak, i nie pozwalając na życie po staremu.
Uświadomiłam sobie, że te wszystkie historie o wielokrotnych powrotach i wielokrotnym przyjmowaniu partnera, dotyczyły wyłącznie kobiet. Czy zdarzają się takie sytuacje, że to mężczyzna jest tym, który wielokrotnie przyjmuje partnerkę, która go ciągle porzuca?
Jak najbardziej. Często słyszę takie historie w gabinecie. Pacjenci mówią, że tak bardzo kochają swoją żonę, że nie są w stanie inaczej postąpić – że przyjmują ją ponownie i rozumieją, że jest uzależniona i nie jest w stanie poradzić sobie z jednym partnerem w związku. I ten mężczyzna nie do końca czuje swoje współuzależnienie i daje szansę relację, która nie ma bezpiecznych podstaw. Mówię o zaufaniu i poczuciu bezpieczeństwa.
Czy to znaczy, że ten mężczyzna, podobnie jak kobiety, stawia się w roli ofiary? Czy w przypadku mężczyzn mechanizm jest inny?
Taki sam jak u kobiet. Mężczyźni tacy też mają bardzo niskie poczucie własnej wartości, nie są w stanie funkcjonować sami, boją się odrzucenia oraz budowania relacji od nowa. Często jest też przyzwyczajony do tego rodzaju kontaktu.
Boi się odrzucenia, a mimo to wielokrotnie pozwala się odrzucać.
Za każdym razem ma nadzieję, że tym razem będzie inaczej. I też ten taniec przyciągania-odpychania zaspokaja jakąś potrzebę w jego życiu.
Jaką?
Bardzo często taka relacja ma styl zdezorganizowany. Przywiązanie w niej oparte jest na „kocham cię i nienawidzę cię”. Czyli: „kocham cię – zostań ze mną, nienawidzę cię – nie potrafię z tobą żyć, być”. Bardzo często zdarza się tak w związkach, w których wielokrotnie dochodzi do zdrady. To jest bardzo duży lęk przed bliskością i ogromny lęk przed odrzuceniem. I często te powroty są, niestety, przekraczaniem granic.
Czy osoby, w których jest lęk przed bliskością są w stanie zbudować jakikolwiek rodzaj intymności?
Jak najbardziej, jeżeli uświadomią sobie, czym ten lęk jest spowodowany, dlaczego się ukształtował? Uważam, że świadomość jest pierwszym krokiem do zmiany. I niezwykle ważne jest, żeby tą świadomością również dzielić się w związku, bo wtedy otwieramy przestrzeń na dużo głębsze rozumienie nas.
Czyli podstawą udanego związku jest świadomość oraz rozmawianie.
Szeroko pojęta komunikacja i więź.