Wykonanie strony | The Best Projects

S.01 E.06 JAK ŻYĆ Z OSOBĄ LĘKOWO-DEPRESYJNĄ? - Podcast do przeczytania
Podcast nieBEZPIECZNE ZWIĄZKI
Podcast nieBEZPIECZNE ZWIĄZKI

Podcast do przeczytania

04 lipca 2023

S.01 E.06 JAK ŻYĆ Z OSOBĄ LĘKOWO-DEPRESYJNĄ?

Opis

 

W relacji bardzo ważne jest, by każda z osób dbała o tę drugą. To zapewnia nam poczucie bezpieczeństwa, własnej wartości oraz stabilizacji. Również w trudnych dla związku momentach. Każda relacja bowiem przeżywa na przestrzeni lat kryzysy, o różnym nasileniu. W takich sytuacjach wyłącznie od postawy partnerów zależy, czy będą wychodzić z nich zwycięsko, czy związek się rozpadnie?

Czasem zdarza się, że trudności może wywołać sytuacja całkowicie niezależna od woli partnerów. Tak jest w przypadku choroby jedne_ z nich. To wyzwanie dla związku, sprawdzian jego trwałości. W niektórych przypadkach stanowi próbę nie do przejścia. Okazuje się, że miłość i przywiązanie, które są bardzo silnymi uczuciami, czasem nie wystarczają. Jedną z chorób, które wystawiają na próbę trwałość relacji, nawet wieloletniej, są zaburzenia lękowo-depresyjne.

Zdarza się często, że cierpienie jednego z partnerów sprawia, że drugi wchodzi we współuzależnienie od zaburzeń depresyjno-lękowych i wtedy zatraca sam_ siebie. Tak być jednak nie musi i o tym rozmawiamy w 6. odcinku podcastu „nieBEZPIECZNE ZWIĄZKI".

 


 

Dzięki temu, że osoby publiczne coraz bardziej otwarcie mówią o zaburzeniach depresyjnych i lękowych rośnie świadomość społeczna dotycząca tego tematu.

Mam jednak takie poczucie, że wszyscy skupiają się na sytuacji cierpiącej na tego rodzaju zaburzenia osoby, niewiele natomiast mówi się o sytuacji partner_ takich osób. Wydaje mi się, że jest to temat istotny, bo myślę, że trudno jest towarzyszyć w życiu komuś, kto cierpi na tego rodzaju zaburzenia.

 

Bardzo często jest trudno towarzyszyć w życiu takiej osobie i bardzo często trudno jest żyć z taką osobą. Bo gdy towarzyszymy w życiu to jesteśmy obok, czyli mamy jakiś taki dystans, który z jednej strony nas chroni, bo boimy się tych zaburzeń lękowo-depresyjnych. Z drugiej strony, wytwarzamy sobie taki dystans, żeby ochronić samego siebie i móc żyć trochę swoim „starym” życiem. „Starym” to znaczy chodzeniem w różnego rodzaju miejsca, sprawianiem sobie przyjemności, do których w ty momencie nasz partner nie ma dostępu, ponieważ jest w takim a nie innym stanie. Natomiast gdy żyjemy z taką osobą, jesteśmy blisko, bardzo ważne jest też wtedy takie samodbanie o siebie. Na ile jestem w stanie być blisko, a na ile już nie potrafię? Na ile te lęki, które czuje mój partner bądź partnerka są moimi lękami, a na ile ja ich nie rozumiem, a na ile całkowicie się od nich odcinam, bo się ich boję?

 

Czyli taka osoba też wymaga wsparcia tak naprawdę?

 

Bardzo często wymaga wsparcia. I potrzebuje też kogoś, z kim będzie mogła rozmawiać o tym, co dzieje się w domu. Potrzebuje przyjaciół, zadbania w jakiś sposób o siebie – o własne życie poza relacją, o jakąkolwiek równowagę, o radość życia, o budowanie czegoś też – niezależnie, czy staż tego związku jest długi czy nie. Musimy koncentrować się na sobie, ponieważ współtowarzyszenie osobom cierpiącym na zaburzenia lękowe i depresyjne powinno być współtowarzyszeniem a nie uzależnieniem od tych osób i ich zaburzeń.

 

Związek z osobą cierpiącą na zaburzenia lękowo-depresyjne jest trudnym związkiem, dla jednej i dla drugiej strony. Czy osoba zdrowa, pozostając w relacji z osobą, która cierpi robi to z jakiego powodu? Z litości? Ze współczucia? Z takiego poczucia odpowiedzialności za tę drugą osobę? Czy może z miłości jesteśmy gotowi na takie poświęcenie? Bo wydaje mi się, że taki związek i pozostawanie w nim jest naprawdę dużym poświęceniem, ponieważ „zabiera” nam dużą część naszego życia.

 

To jest bardzo trudne pytanie. Mam przeświadczenie, że nie można mówić o takiej relacji jak o relacji z osobą chorą, w której osoba zdrowa wykonuje jakiś niebotyczny trud, dzięki czemu ten związek nadal trwa. Absolutnie tak nie jest. Na zaburzenia lękowe i depresyjne cierpi wiele osób, może to być każdy z nas. Niezależnie od tego, jakie mamy własne doświadczenia życiowe, możemy mieć trudniejszy moment, wiele różnego rodzaju traum, których doświadczyliśmy może zostać uaktywnionych w wyniku codziennych przeżyć i również możemy mieć w związku z tym zaburzenia lękowo-depresyjne. To jest część naszego życia.

 

Co zatem sprawia, że pozostajemy w relacji z osobą cierpiącą na zaburzenia lękowo-depresyjne? Bo jest to niewątpliwie bardzo trudna sytuacja i bardzo trudna relacja dla każdej z tych stron.

 

Bardzo często miłość, więź. Bardzo często potrzeba opiekowania się osobą cierpiącą na zaburzenia lękowo-depresyjne. Bywa też tak, że w przeciągu życia najpierw jeden z partnerów cierpi na zaburzenia lękowe, a później drugi – na zaburzenia depresyjne. Oczywiście nie jesteśmy w relacji tylko wtedy, gdy jest cudownie, ale też gdy przeżywamy różnego rodzaju trudne momenty, trudne emocjonalnie sytuacje i też, gdy popadamy w różnego rodzaju zaburzenia. Tutaj ważna jest nasza świadomość – czy ja jestem w tym kontakcie, bo się poświęcam i muszę tutaj być, bo taki wzorzec wyniosł_ z domu, żeby opiekować się chorą żoną/partnerką czy chorym mężem/partnerem?

 

To jest takie poczucie odpowiedzialności?

 

Często poczucie odpowiedzialności, które jest już poświęcaniem się w relacji, związku. A w poświęcaniu nie ma już tej osoby, która jest współtowarzyszącą osobie cierpiącej na zaburzenia lękowe czy depresyjne. Jeżeli już jesteśmy w poświęceniu to nas bardzo często nie ma – ani naszych przyjemności, ani naszych przeżyć, ani naszej pracy, ani naszych dzieci.

 

Rezygnujemy z tego po prostu na rzecz tej drugiej osoby?

 

Często wszystko się kręci wokół niej, niestety. Także tutaj jest bardzo ważne, abyśmy odpowiedzieli sobie na pytanie, gdzie kończę się ja, a gdzie zaczyna się mój partner/moja partnerka cierpiąc_ na zaburzenia lękowe czy depresyjne. Czy ja mam jeszcze swoje życie? Czy potrafię zajmować się domem, dziećmi, pracą, sobą czy moje życie jest skoncentrowane tylko i wyłącznie na partner_? Bardzo ważna jest ta granica. Musimy cały czas być też czujni, czy nie współuzależniliśmy się od osoby cierpiącej i czy również nie mamy zaburzeń lękowych bądź depresyjnych? Czy pozostajemy na poziomie takim, że wspieramy tę osobę cierpiącą, nasz_ partner_? Czy mamy jeszcze kontakt czy nasze życie zdominowały już lęki i depresja nasz_ parter_? Czy mamy jeszcze kontakt ze sobą? I tutaj niezwykle ważne jest to, że gdy towarzyszymy osobie cierpiącej, znaczenie mają komunikaty wsparcia. Bo pamiętajmy, że ważne, aby te zaburzenia lękowe czy depresyjne miały jakiś kres. Tzn. aby ta osoba podjęła leczenie, terapię. Oczywiście w takich sytuacjach podejmuje się też często terapię par, aby pomóc całej rodzinie, również dzieciom jeżeli są w tym związku. I bardzo ważna jest też nasza świadomość, co jestem w stanie zrobić, a czego już nie? Czy jestem w stanie patrzeć na moją żonę płaczącą/mojego męża płaczącego kolejne dni czy mówię jej/jemu, musisz zwrócić się do kogoś po pomoc, nauczyć się o siebie walczyć. Ja nie jestem specjalist_, ale będę przy tobie, pomogę ci. Ten przekaz jest niezwykle ważny.

 

Dla kogoś, kto cierpi na zaburzenia lękowo-depresyjne ważna jest bardzo obecność drugiej osoby?

 

Stałość, poczucie bezpieczeństwa i obecność – tak. Również uważność na to, co się dzieje w związku, w relacji, w życiu społecznym. Czy mówimy o tym naszym przyjaciołom? Czy potrafię sam_ przed sobą przyznać się do tego? Czy jestem na zwolnieniu czy chodzę do pracy? Tutaj pojawia się mnóstwo pytań, na które – ważne – żeby nasz_ partner_ też potrafił_ nam w nich towarzyszyć. Nie – odpowiedzieć, bo odpowiadamy na nie my sami. Niezależnie też od wszystkiego, istotna jest również informacja, co dalej? Z naszym życiem, z naszą rodziną, pracą, pasjami?

 

Jak duże ryzyko jest wtedy, że związek się rozpadnie? I od czego ono zależy?

 

Od dojrzałości partnera, przede wszystkim tego współtowarzyszącego. Na nim spoczywa większa odpowiedzialność. Czy będziemy partnerowi cierpiącemu na depresję czy zaburzenia lękowe będziemy wyznaczali czas, a ten z kolei będzie w jakimś stopniu presją, a presja wywoła jeszcze większe zaburzenie? Czy będziemy w stanie cierpliwie czekać i czy to czekanie nas w jakiś sposób wzbogaca czy zaburza? Czy czekanie sprawia, że jeszcze bardziej kochamy naszego partnera czy sprawia, że jeszcze bardziej się poświęcamy? Jaki jest grunt tego związku? Co jest u jego podstaw? Czy u podstaw jest: mamy cudowny związek tylko wtedy, gdy wszystko jest ok? Czy u podstaw jest: mamy wspierający związek, niezależnie od tego, co się z nami dzieje?

Bardzo ważna jest też przyczyna, dlaczego cierpimy na zaburzenia lękowe czy depresyjne.Czy powodem jest np. choroba nowotworowa? Czy śmierć bliskiego przyjaciela? Czy śmierć rodziców? Czy może są jakieś inne powody tych zaburzeń?

 

Wydaje mi się, że po to jesteśmy razem, po to budujemy relacje, żeby się wspierać wzajemnie w trudnych sytuacjach. A nie po to, żeby ciągle było wesoło.

 

Oczywiście, jak najbardziej. Życie jest nie tylko wesołe. Jest pełne wielu barw, wielu emocji.

 

I tego rodzaju sytuacja jest tak naprawdę jednym z trudniejszych sprawdzianów, myślę, w relacji partnerskiej.

 

Tak, często tego typu sytuacja jest takim sprawdzianem, ale również takim uświadomieniem sobie siebie. Na ile to, co przeżywam jest w zgodzie ze mną, a na ile przekraczam swoje granice i już nie daję rady, ale mimo wszystko robię to. Pamiętajmy, że w takiej sytuacji bardzo ważny jest nasz związek z sam_ sobą. Gdy on jest bezpieczny, gdy siebie znamy, to jesteśmy w stanie bezpiecznie otworzyć się na związek z naszą partnerką czy partnerem. Natomiast jeżeli nie znamy samych siebie, to nie jest możliwe, abyśmy poznali naszego partnera/naszą partnerkę. Nie będziemy wiedzieli, jak go/ją skutecznie wspierać, co jest dla nie_ ważne? Czy to, co ja robię dla nie_ jest w zgodzie ze mną czy przekraczam granice? Czy np. niespanie trzecią noc z rzędu jest bezpieczne dla mnie i dla mojego życia (również zawodowego) oraz dla rodziny, jeśli posiadamy dzieci? Czy muszę np. siedzieć z moją partnerką, która płacze i nie potrafi przestać czy mogę jej pomóc w inny sposób? Przykładowo: pójść z nią na psychoterapię, by dowiedzieć się, jak powinienem jej pomagać? Czy może wystarczy, że z nią porozmawiam i umówimy się na coś?

 

A co to w ogóle znaczy „towarzyszyć” drugiej osobie w takim momencie życiowym?

 

Towarzyszenie, moim zdaniem, oznacza obecność i pozostawanie w kontakcie.To gotowość, aby przyjąć, że nasz_ partner_ powiedział_ nam o tym, co się z ni_ dzieje, i nie poddawanie jego słów ocenie. To jest bardzo trudne, bo w relacjach często pojawia się taka dynamika, że gdy np. partnerka mówi partnerowi, że ma lęki związane z tym, że on może umrzeć, to partner jej odpowiada: „masz takie lęki, bo twoja rodzina była zaburzona, był w niej alkohol, przemoc. Nasz dom nie jest takim samym domem”. To jest oczywiście bardzo uproszczony komunikat, ale też niezwykle trudny do przyjęcia, bo zawiera znamiona, powiedziałabym, nawet przemocy w relacji. Absolutnie nie mamy prawa do tego, żeby odwoływać się do rodziny nasze_ partner_, chyba że on_ sam_ nam o tym powie, np.: „czuję się jak w dzieciństwie, gdy było niepewnie albo gdy była jakaś niewiadoma, to ja od razu myślał_, że nastąpi coś niepokojącego; dlatego sobie nie radzę z zaburzeniami lękowymi”. Towarzyszenie polega na tym, że słuchamy aktywnie.

 

To też daje poczucie bezpieczeństwa i komfort bycia w tej relacji.

 

I taką stałość, że mogę powiedzieć wszystko, a ta kobieta czy ten mężczyzna nie odejdzie ode mnie, ponieważ nie chce mi się żyć albo dlatego, że mam różnego rodzaju lęki. Albo że widzę obrazy, że zaraz nastąpi jakaś katastrofa.

 

Jak ważne jest w takiej relacje dbanie o siebie sam_? Bo rozumiem, że to daje siłę do opiekowania się tą drugą osobą, która tego wymaga? Żeby nie przekroczyć granicy egoizmu – nie myśleć wyłącznie o sobie i nie zostawić partner_ sam_, ale na tyle myśleć o sobie, żeby budować siebie i swoją siłę?

 

W tym pytaniu, które zadałaś, bardzo ważne jest też to, ile jestem w stanie znieść? Bardzo trudno to oszacować – czy trzy miesiące czy rok? Absolutnie trudno odpowiedzieć na to pytanie, jeśli chodzi o czas. Z pewnością jednak bardzo ważne jest codzienne dbanie o sam_ siebie, ponieważ jeśli będę czuł_ się dobrze, to będę gotow_ wspierać mojego partnera/moją partnerkę. Bo to zależy od mojego komfortu, zdrowia psychicznego. I też takiej gotowości, że przyjmę to, co on_ mówi. Bo jeżeli będę zmęczon_, będę mieć w sobie dużo złości, frustracji, lęków to będę unika_ tego typu rozmów.

 

I bardzo często wtedy właśnie partner_  ucieka z tej relacji i poza nią szuka wyrównania deficytów? Aby poczuć się lepiej?

 

Tak. I bardzo często ta ucieczka z domu jest związana z tym, że nie jestem w stanie wytrzymać ciągłego mówienia o smutku, depresji, o żalu czy żałobie.

 

Myślę, że mało kto jest w stanie to wytrzymać.

 

Oczywiście, zgadzam się. Niemniej jednak ucieczka z domu nie sprawi, że będziemy bliżej partnera. Ani też, że u niego te lęki w jakimś stopniu będą się zatrzymywały i będzie postęp w terapii czy farmakoterapii. Tutaj bardzo ważną rzeczą jest poczucie więzi, bycia razem. Pozostawanie dłużej w pracy, więcej sportów po pracy albo aktywności z dzieckiem poza domem raczej nie załatwiają sprawy. Będzie jedynie zwiększać dystans – nie będziemy w stanie być ze sobą znowu blisko.

 

Co też może przełożyć się na sytuację, że osoba cierpiąca będzie wolniej wracała do równowagi?

 

Będzie czuła się odrzucona. A poczucie odrzucenia będzie pogłębiało zaburzenia – zarówno lękowe, jak i depresyjne.

 

A co jest najważniejszą rzeczą w takiej relacji?

 

Obecność, taka aktywna. I czujność emocjonalna.

 

Ale to nie musi być obecność 24 godziny na dobę?

 

Nie, nie, absolutnie nie. Chodzi o taką obecność, że jestem w stanie z tym moim ukochanym mężem/partnerem czy ukochaną żoną/partnerką być w kontakcie. Czy to będzie 30 min aktywnego kontaktu czy trzy godziny, czy zajęcie się sobą na począyku dnia – np. zapytanie: „jak się czujesz? czy mogę ci w czymś pomóc? czy chcesz mieć ze mną kontakt w ciągu dnia? jak będzie dzisiaj wyglądał twój dzień?”… to są niezwykle ważne pytania. Mam świadomość, że są to proste pytania, ale nie każdy je zadaje będąc w takiej relacji.

 

Bo wydaje nam się, że tego rodzaju proste pytania niewiele wnoszą. I zawsze szukamy czegoś bardziej skomplikowanego. Wydaje nam się, że partner_ oczekuje od nas więcej niż zwyczajnego pytania o to, jak się czuje danego dnia.

 

Tak, ale dopóki nie zapytamy partnera, nie będziemy wiedzieli, czego oczekuje. To są naprawdę bardzo proste komunikaty. To jest też sposób budowania relacji. Rownież w takim aspekcie, że ja też chciałbym/chciałabym, gdybym miał_ zaburzenia lękowe czy depresyjne, aby ktoś mną w taki sam sposób się zajmował.

 

Może to jest dobry sposób, żeby uświadomić sobie, jak postępować z taką osobą?  Żeby zapytać siebie samego, czego my oczekiwalibyśmy w takiej sytuacji od partner_?

 

Ja bardzo często zadaję to pytanie i słyszę w odpowiedzi: „żeby ktoś mnie zapytał, co mi się śniło?”, „czy mam ochotę na coś do jedzenia?”, „czy chcę pójść na spacer?”, „czy chcę się dzisiaj ubrać?”, „czy chcę wyjść z domu?”, „czy mam dzisiaj terapię?”, „o czym myślałam wczoraj?”, „czy tęskniłam, gdy mnie nie było?” itd. To są naprawdę proste pytania, będące kwintesencją towarzyszenia osobie, która cierpi na zaburzenia lękowe czy depresyjne.

 

Ale to są też takie pytania, które budują każdą relację, mam wrażenie. I które budują bardzo silną więź. Pokazują, że się jest zainteresowanym drugą osobą, że ten partner czy ta partnerka są dla nas ważni w każdej sytuacji, bez względu na to, czy cierpią na zaburzenia lękowo-depresyjne czy nie.

 

To prawda.Poprzez te pytania poznajemy też naszego partnera czy naszą partnerkę i jesteśmy w stanie też być w tej relacji bliżej. I naprawdę ważne jest, żeby to nie były pytania w stylu check, żeby wypływały z naszego wnętrza. Były dowodem naszego prawdziwego zainteresowania partner_. I oczywiście, jeżeli nasz partner otwiera się i mówi: „czuję się jak w dzieciństwie, nie wiem, co będzie dalej, boję się, że umrę, mam złą diagnozę”, to ważne, żeby mógł być przy nas, bo sama obecność już jest wsparciem, bo buduje poczucie bezpieczeństwa.

 

Ale mówisz o obecności mentalnej czy obecności fizycznej?

 

Tutaj musimy sobie też powiedzieć, czym jest bliskość w tym momencie. Ta obecność, żeby była bliska, powinna oczywiście być nie tylko obecnością fizyczną, ale również obecnością emocjonalną. Oprócz tego, że ten partner jest w domu razem z nami, to zadaje nam również pytania, które nas wspierają. Tymczasem bardzo częstą sytuacją jest, że nie wiemy, jak się wtedy odnaleźć w relacji z osobą, która cierpi na zaburzenia depresyjne czy lękowe. Dlatego tak ważne jest, żeby na początku była chociaż ta obecność fizyczna – nieuciekanie z domu, nieuciekanie w telefon, w komputer, w książkę czy film. Tylko bycie razem, zadawanie prostych pytań dotyczących jedzenia, planu dnia. Później dodajemy inną formę emocji, np.: „będę cię wspierał, będę przy tobie, nie odejdę”.

 

Czy osoba współtowarzysząca może poszukać wsparcia? I najlepiej u kogo? U przyjaciół? We własnej rodzinie czy w rodzinie partner_?

 

Jeśli o to chodzi, sytuacja jest skomplikowana, ponieważ zaburzenia lękowe czy depresyjne bardzo często wiążą się z emocjami, których źródło nie znajduje się w aktualnym związku, lecz w dzieciństwie – w stylu przywiązania, jakiego  „nauczył” się ten cierpiący partner w swojej rodzinie pochodzenia. Odpowiadając na pytanie: uważam, że najbezpieczniej poszukać wsparcia wśród przyjaciół. Partner współtowarzyszący może też poszukać go w swojej rodzinie, jeżeli ma z nią dobre relacje – ważne, aby to wsparcie było pozbawione oceny, wiązało się z prawdziwymi emocjami…

 

Z empatią.

 

Tak, ale też z emocjami takimi aktywnymi – żeby ta osoba miała szansę nie tylko je przeżyć, ale i pokazać, czego nie robi przy partnerze/partnerce cierpiącej na zaburzenia lękowe i depresyjne. Może to być płacz, wyrażenie złości, krzyk. ważne, żeby mieć taki bufor bezpieczeństwa w relacji ze swoimi przyjaciółmi. Może rodziną? Że będziemy w stanie powiedzieć, że mamy już dość życia w ciągłych lękach czy depresji moje_ partner_. Że będziemy mogli wyrazić siebie.

 

A co możemy zrobić dla siebie, jeżeli mamy dosyć i dochodzimy do ściany?

 

W takiej sytuacji jest niezwykle wspierający jakikolwiek kontakt z przyjacielem czy przyjaciółką i regulacja emocji, czyli wypowiadanie ich. Jeżeli to nie pomaga, wskazany jest kontakt terapeutyczny oraz jakakolwiek forma aktywności poza relacją, która w jakiś sposób będzie nas budowała i pozwoli spojrzeć na całą sytuację z szerszej perspektywy. Np. czy to, że nasz_ partner_ teraz cierpi to dla nas jest ostateczność czy widzimy to również jako wartość dodaną? Czy jesteśmy w stanie nadal tak żyć czy musimy zrezygnować z tej relacji, bo dłużej nie potrafimy Oczywiście dla mnie sygnałem bardzo ważnym jest to, czy partner cierpiący na zaburzenia lękowe lub depresyjne jest w jakimkolwiek kontakcie psychoterapeutycznym – czy podejmuje leczenie. Jeżeli nie, to osoba współtowarzysząca może w jakimś stopniu tego od niego czy od niej wymagać. 

 

A jeżeli on nie chce, czy ona nie chce tego spełnić? Odmawia współpracy w tym zakresie?

 

Oczywiście zaburzenia lękowe czy depresyjne samoistnie nie ustąpią. Dlatego bardzo ważne jest postawienie jakichkolwiek warunków – np. odwołanie się do naszej więzi, do naszego kontaktu, zbudowanie poczucia bezpieczeństwa: „czego ode mnie oczekujesz? dla mnie byłoby ważne, żebyś ty zrobił_ coś z tym zaburzeniem”. W takich sytuacjach pomocna bywa czasami terapia par. Podczas niej partner może powiedzieć: „Nie radzę sobie z depresją żony, która trwa już od 5 lat. Żona się nie leczy, ja nie jestem w stanie już tak funkcjonować. Nie mamy wakacji, dzieci się nie uśmiechają, żyjemy w świecie, który jest dla mnie trudny”. I to jest często taki komunikat, który uruchamia osobę cierpiącą na zaburzenia lękowe czy depresyjne do jakiejkolwiek walki o siebie.

 

I to jest warunek, żeby przetrwać razem? Żeby związek ocalał?

 

Tak. I żeby było jasne: miłość, więź są bardzo ważne, ale równie istotne są realny kontakt, budowanie wsparcia i radość z bycia razem.

 

A czy opuszczenie takiej relacji, wyjście z niej jest egoizmem?

 

Jeżeli opuszczamy, bo nasz partner nie chce się leczyć, a my już nie potrafimy dalej tak żyć, często jest ratowaniem siebie. Jeśli mamy dzieci, to również ratowaniem ich. 

Bardzo rzadko się to zdarza, ponieważ ja uważam, że zaburzenia lękowe czy depresyjne nie są powodem końca relacji. Powodem końca jest zazwyczaj to, że nie mamy przestrzeni w sobie i gotowości na bycie w kontakcie. Więc bardzo często, gdy zaczynają się tego typu zaburzenia, partner, który nie do końca ma emocjonalną dojrzałość, zaczyna szukać zupełnie innych form przyjemności poza naszą relacją. I te formy stają się dużo ważniejsze niż jego stała relacja. Wtedy rozpoczyna się rozpad związku.

 

Dlatego, że mamy tendencję, by jednak czerpać przyjemność z życia a nie topić się w smutkach?

 

Niektórzy mają, niektórzy – nie. Zależy. Na pewno mamy tendencję, żeby przeżyć i przetrwać. I żeby to przetrwanie było pełne różnego rodzaju emocji, nie tylko tych, które są głębokim cierpieniem i zakazem przyjemności, budowania kontaktów

 

Aby to przetrwanie było pełne różnego rodzaju emocji, nie tylko emocji, które gdzieś tam są głębokim cierpieniem i zakazem przyjemności, budowania kontaktów, wyjazdów, radości z dzieci, z życia, z pracy. To jest nasza, moim zdaniem, głęboka potrzeba.

 

Po czym poznać, że partner_ zaczyna doświadczać stanów lękowo-depresyjnych?

 

Pierwszym objawem jest bycie w kontakcie. Czy zauważamy, że partner_ ma problemy z bezsennością czy dużo śpi? Czy powrotowi z pracy towarzyszą emocje smutku, przygnębienia czy jest w stanie nawiązać z nami kontakt? Jak zachowuje się podczas takich codziennych relacji, naszych wspólnych i z dziećmi? Czy jest w niej/w nim radość życia, chęć do wyjazdów, wydawania pieniędzy czy takiej radości nie ma? Czy jest potrzeba dużej izolacji? Też ważne, abyśmy ten stan osadzili troszkę w życiu, tzn. czy ten stan pojawił się na skutek śmierci kogoś bliskiego czy diagnozy choroby terminalnej, czy po prostu z dnia na dzień nasz_ partner_ zaczyna być nieobecn_? Czyli ważna jest też taka uważność, obserwacja – czy np. rozmawiamy ze sobą jak dawniej czy nie? Czy nasza żona lub nasz mąż, którzy byli pełni życia, zamykają się w domu, są bardziej smutni albo siedzą w telefonie czy godzinami grają na komputerze?

 

Czy to są sytuacje, które powinny wzbudzić nasz niepokój?

 

Zainteresowanie. Nie ma nic złego w tym, gdy przeglądamy telefon czy od czasu do czasu zagramy w jakąś grę z dzieciństwa – jak to nazywam – bo mamy potrzebę odreagowania. Pytanie jedynie, co w ten sposób odreagowujemy? Nasze życie czy chwilowo nasz nie do końca udany dzień?

 

Jaki wpływ na kondycję relacji ma tego rodzaju doświadczenie? Czy to działa wzmacniająco na związek?

 

Tak, bardzo. Wzmacnia też akceptację partnera, naszych wspólnych przeżyć. Widzimy, że partner_ dał_ nam duże poczucie bezpieczeństwa i akceptację, bo otworzył_ się na emocje – widział_ mnie pełn_ niepokoju, lęków. Dzięki temu nasz_ partner_, będąc z nami w kontakcie, buduje dużo głębszą więź niż ta, która łączyła nas przed tym doświadczeniem. Niezwykle ważne jest więc docenienie tego partnera, powiedzenie mu: „Dziękuję ci, że ze mną jesteś. Dziękuję, że mogł_ na ciebie liczyć”. I żeby ta osoba współtowarzysząca też nie kryła emocji, tylko powiedziała np.: „Było to dla mnie trudne, ale wiem, co razem przeżyliśmy i bardzo cię kocham, dlatego był_”.

 

To piękne i wzruszające bardzo…